To już 11 lat od referendum ws. wstąpienia Polski do UE. Niewiele pamiętam z tamtego okresu, ze względu na młody wiek. Nie pamiętam podawania wyników, nie pamiętam samego referendum i kampanii jego poprzedzającej. Pamiętam natomiast, że od początku słyszałem o szkodliwości i negatywnych skutkach ewentualnego wejścia do UE. 

Foto: Wikimedia Commons

 Pamiętam również, jak będąc sam w domu wpadłem na pewien pomysł. Wziąłem stertę kartek i zacząłem wypisywać zasłyszane gdzieś hasło: „NIE dla Unii, to TAK dla Polski”. I później rozrzucałem te kartki na wycieraczkach sąsiadów, oczywiście zachowując pełną anonimowość. Pamiętam wreszcie, jak wychodząc z domu zobaczyłem kilka moich „ulotek” podartych, leżących gdzieś z boku. Ach, cóż to było za traumatyczne uczucie… Ale dosyć wspomnień z dzieciństwa. Ostatecznie powiedziano „TAK” Unii, i w efekcie od 10 lat jesteśmy systematycznie niewoleni i uciskani przez mafię z Brukseli. Czas na podsumowanie negatywnych skutków przystąpienia Polski do UE. 

– idiotyczne, ale przemyślane dyrektywy – od samego początku naszej obecności w UE, słyszymy o kolejnych normach, zakazach i nakazach wdrażanych przez Brukselę. Przykładów mamy wiele: uznanie ślimaka za rybę, uznanie marchwi i górnej części ziemniaka za owoce, zakwalifikowanie kaloszy jako wyposażenie osobiste o numerze 89/696 a to znów skutkuje dołączaniem do nich instrukcji obsługi tłumaczonej na 10 języków, zwiększenie rozstawu szczebli w drabinie, do 13 cali, wycofywanie żarówek, odkurzaczy o zbyt dużej mocy czy zmniejszanie pojemności spłuczek w toaletach i wiele wiele innych. Jedni utrzymują, że ma to uregulować pewne dziedziny życia, wprowadzić porządek i ułatwić nam życie. Inni za to twierdzą, że to przejaw głupoty. Nudzi się urzędasom, to wymyślają bzdury, ale na dłuższą metę są niegroźni. Obie argumentacje są błędne. Prawda jest bowiem taka, że to celowe działanie mające nas przyzwyczajać do permanentnej kontroli, inwigilacji i regulowania najbardziej intymnych dziedzin naszego życia;

– promowanie lewackich ideologii – unijni urzędnicy, nie kryją się ze swoim ciągotami do narzucania tęczowej poprawności politycznej. Przejawia się to chociażby wdrażaniem kolejnych uchwał i dyrektyw, narzucaniem programów rzekomo równościowych a w istocie promujących konkretne środowiska: feministyczne czy homoseksualne. Ponadto Unia, coraz intensywniej pracuje nad przepisami przyznającymi parom homoseksualnym prawo do ślubów czy adopcji dzieci. Planowane są dokumenty szczególnie wyróżniające i chroniące przedstawicieli środowisk LGBT. Przeznaczane są również kolejne dotacje i granty dla placówek edukacyjnych wdrażających programy przesiąknięte ideologią gender;

– tworzenie Unii „dwóch prędkości” – polega to na stworzeniu klanu uprzywilejowanych państw (Francja, Niemcy) oraz całej reszty, na której ta XXI wieczna „rasa panów” żeruje i bogaci się ich kosztem. Przykłady? Chociażby kwestia stoczni i cukrowni. Niemieckie lobby aktywnie działało na rzecz zamknięcia i zlikwidowania polskich stoczni i cukrowni, jednocześnie rozwijając i inwestując w swoje zakłady. Efekt? Polska została praktycznie bez przemysłu, Niemcy swój rozwinęli a Polacy kupują niemiecki cukier i niemieckie statki kilka razy drożej niż byłoby to możliwe w przypadku produkcji własnej;

– wyprzedawanie polskiej ziemi – wejście Polski do UE, otworzyło furtkę unijnemu prawu, które skutkuje masowym wyprzedawaniem polskich ziem obcokrajowcom. Najczęściej w tym kontekście, przewija się kapitał holenderski, duński i luksemburski. Na zachodnio-północnych terenach za to, polską ziemię masowo wykupują Niemcy. Wszystko to odbywa się w ramach finansowanego przez niemiecki rząd planu zwiększania wpływów – czytam na www.pwn.waw.pl A jak wiadomo: „Kto nie ma szacunku dla ziemi, ten nie potrafi mieć dla niczego szacunku. Bez własnej ziemi, człowiek staje się koczownikiem. Nędzarzem. Wędrowcem, który nigdzie nie jest u siebie. Ciągle za czymś tęskni”.

– pozbawianie krajów członkowskich suwerenności – dzieje się to powoli i systematycznie na naszych oczach. Ale niech przemówią fakty. Przede wszystkim stawianie prawa unijnego, ponad prawem krajów członkowskich, pakty klimatyczne czy fiskalne, które ujednolicają politykę krajów członkowskich w ważnych dziedzinach jak np. budżet, czy kwestia emisji CO2 – znów faworyzując „klan panów”. Wreszcie na koniec, jaki wolny, suwerenny kraj NIE BĘDĄC DO TEGO ZMUSZANYM obwiesza wszelkie możliwe urzędy publiczne OBCYMI FLAGAMI, stawiając je na równi z flagami narodowymi, o które walczyli przodkowie? Toż to układ charakterystyczny dla okupanta i państwa podległego. Wnioski? Nasuwają się same.

To tylko niektóre przykłady niszczycielskich skutków Unii dla Polski. Opisałem je pokrótce, żeby tylko zasygnalizować problem. Tak naprawdę ten temat nadaje się na kilka opasłych tomów książek.

Tusk zaapelował o to, byśmy 1 maja wznieśli toast za Unię. Zaiste, brawurowy pomysł. Wznosić toast za okupanta. No, ale skoro u steru jest wysługujący się okupantowi rezydent no to czemu się dziwić.

Jeszcze kilka słów dla tych wszystkich euroentuzjastów, którzy mało nie narobią w majtki ekscytując się „skokiem cywilizacyjnym”, który rzekomo poczyniliśmy w UE. Radzę tym osobom spojrzeć na wskaźnik bezrobocia w kraju. Polecam odwiedzić pierwszą z brzegu przychodnię, porozmawiać z ludźmi stojącymi od 3 rano w kolejkach do rejestracji. Zapytajcie ich kiedy mają termin do specjalisty. Proponuję porozmawiać z rolnikami, którzy bankrutują przez unijne normy i dyrektywy. Przykładowo, tylko polscy rolnicy własne wyroby muszą sprzedawać poprzez pośredników. Radzę sprawdzić również ile matek, zostawiło dzieci, ilu mężów opuściło żony emigrując za chlebem. Proponuję przejść się po bocznych ulicach miasta, po bramach, piwnicach, pustostanach, śmietnikach i noclegowniach. Wtedy zobaczycie prawdziwy obraz tego „dobrobytu”. Bo to czym tak ochoczo chwalą się władze, te kolejne inwestycje obklejone tabliczkami z napisem „Ten budynek został sfinansowany przez UE” to kropla w morzu potrzeb. To są przepłacone i często spartolone pokazówki dla lemingów. Miejsce do promocji dla kilku urzędasów. Kiedy zgasną reflektory, kiedy wyłączy się kamery to zza tej fasady wyłania się obraz nędzy i rozpaczy. Zniewolonego, sprzedanego i rozkradzionego kraj. Czy naprawdę wierzycie, że ktokolwiek daje nam cokolwiek za darmo? Trafiliśmy na dobrego, hojnego wujka filantropa z Brukseli? BZDURA!!

Dlatego też, nie dajmy się ogłupić wiejskimi balonikami, ołóweczkami, smyczami i innymi gadżetami w barwach naszego okupanta. Czy równie ochoczo za komuny bralibyście Państwo gadżety z sierpem i młotem? 1 maja to zresztą symboliczna data. Niegdyś Święto Pracy, lud defilujący i towarzysze machający życzliwie z trybuny. Dziś wszystko zostało po staremu, nadal są spędy, nadal festyny, nadal prężące się w blasku fleszy sprzedawczyki i zdrajcy narodu. Zmienił się okupant. Ktoś powie: co Ty bredzisz? Nie te czasy, żadnego przymusu nie ma. Odpowiadam: spróbuj na salonach skrytykować Unię – o zarzucie wynarodowienia nie mówiąc. Natychmiast zostaniesz wyśmiany, wyparskany, zwyzywany od faszystów, mocherów, ciemniaków, pisiorów itp itd. A jeszcze podsłucha to jakiś kapuś i następnego dnia pod buta weźmie cię Wybiórcza albo TVN… No i po Tobie. Zaszczuty, zniszczony i sponiewierany.

Dziś całemu polskiemu narodowi, patriotom należą się kondolencje a nie gratulacje. Jeśli już należy przywdziać jakieś barwy, to żałobną czerń a nie odpustową i festynową gwieździstą „unijną szmatę” jak mawia profesor Krystyna Pawłowicz. Zamiast toastu za Unię, wzniosę toast za jej rychły rozpad. I do tego samego zachęcam wszystkich Rodaków, którym na sercu leży dobro Ojczyzny.