common.wikimedia
common.wikimedia

W tym roku, „Gazeta Wyborcza” obchodzi 25 lecie istnienia. Osoby związane z dziennikiem robią dobrą minę do złej gry, próbują pokazywać jak udany był to czas i jaką potężną marką jest „Wyborcza”. Prawda jest jednak taka, że od dłuższego czasu sprzedaż „Wyborczej” systematyczni spada. Ostatnio przeczytałem, że zanotowano prawie 10 milionów straty, co może spowodować nie wypłacenie dywidenty akcjonariuszom już drugi rok z rzędu.

„Gazeta” powstała w wyniku obrad Okrągłego Stołu. Miał to być tytuł reprezentujący całe środowisko „Solidarności”. Ówczesny prezydent – Lech Wałęsa na redaktora naczelnego pisma wyznaczył Adama Michnika. Od początku w tworzeniu gazety pomagali mu Helena Łuczywo oraz Ernest Skalski. Pierwsza siedziba w żłobku przy ulicy Iwickiej 19 w Warszawie… Na samym początku zespół redakcyjny tworzyli Piotr Pacewicz, Krzysztof Śliwiński, Jacek Żakowski, Tomasz Burski, Anna Bikont czy Piotr Niemczycki. Znaleźli się tam również autorzy z innych pism konspiracyjnych jak „Tygodnik Mazowsze”, „Gazety Niecodziennej” czy „Woli” ale również ogłoszono otwarty nabór na Uniwersytecie Warszawskim. Miejsce w redakcji „Gazety Wyborczej” znaleźli również dziennikarze „Tygodnika Solidarność”.

Pierwszy numer „Gazety”, ukazał się 8 maja 1989 roku i składał się z ośmiu kolumn. Na pierwszej stronie redakcja zapewniała o tym, że głównym zadaniem gazety będzie dostarczanie informacji, podkreślano również związek z „Solidarnością”. Świadczyło o tym choćby zdjęcie Wałęsy z podpisem i hasło „Nie ma wolności bez Solidarności” na pierwszej stronie dziennika. Z czasem zaczęły się podziały w środowisku „S”, z redakcji odchodzili kolejni autorzy a ostatecznie Komisja Krajowa zakazała „Wyborczej” używania symbolu związkowego.

„Gazeta” coraz bardziej oddalała się od podstawowych założeń i wartości prawdziwej „Solidarności”. Już 3 lipca 1989 roku Adam Michnik we wstępniaku zatytułowanym „Wasz prezydent, nasz premier” jasno opowiedział się za porozumieniem części opozycji z „reformatorskim” skrzydłem władzy. W rzeczywistości, wbrew wynikom wyborów w których Polacy jasno pokazali komunistom czerwoną kartkę chodziło o zawarcie zdradzieckiego układu z komuchami. Prezydentem został Wojciech Jaruzelski, autor Stanu Wojennego w Polsce, mający na rękach krew wielu obywateli, zdrajca wysługujący się obcemu mocarstwu – Rosji.

Dalej, było już tylko gorzej. Z każdym dniem, tygodniem, miesiącem i rokiem „Wyborcza” mocniej akcentowała przywiązanie do starego, komunistycznego status quo. W czerwcu 1989, w wywiadzie dla belgradzkiego tygodnika Michnik mówił: „Jeśli ludzie z nomenklatury wejdą do spółek akcyjnych, jeśli staną się jednymi z właścicieli, wówczas będą zainteresowani by tych akcyjnych stowarzyszeń bronić, a system akcyjny niszczy porządek stalinowski”. Nomenklatura weszła do spółek. I co? Jedyne czym byli i są zainteresowani to oplecenie Polski swoimi lepkimi odnogami i dojenie kraju. Później było słynne „Odpieprzcie się od generała (Jaruzelskiego – przyp. red)” wypowiedziane we francuskiej telewizji do dziennikarzy czy nazywanie Czesława Kiszczaka, komunistycznego dygnitarza, szefa MSW „człowiekiem honoru”.

Na osobny akapit zasługuje paniczny strach Michnika a w efekcie zajadłe tępienie lustracji i dekomunizacji w Polsce. Zaczynał już w 1993 mówiąc: „Od początku byłem przeciwnikiem lustracji. Powód jest prosty: na podstawie teczek zgromadzonych przez UB i SB nie da się dociec prawdy o danym człowieku. Teczki oraz zgromadzone w nich dokumenty kłamią i dla kłamliwych celów zostały zgromadzone” a rozkręcając się  w latach 2005 – 2007, za rządów PiS. Lustrację nazywał „grzebaniem w ubeckich teczkach” czy„deptaniem ludzkiej godności”. Dostało się też Instytutowi Pamięci Narodowej i pracującym w nim historykom. Może zacytujmy fragmenty wypowiedzi naczelnego „Wyborczej”: „Wylęgarnia lustratorów, czyli Instytut Pamięci Narodowej przypomina skład narkotyków, których pilnują narkomani i handlarze narkotykami. Wiara przenosi góry, ale wiara, że ci strażnicy nie zrobią z tego użytku właściwego ich kanonom moralnym, interesom materialnym, a zwłaszcza nałogom, nie jest w stanie unieść nawet piórka; żeby wierzyć w rzetelność i kompetencje tych ludzi, trzeba najpierw uwierzyć, że śledź może być koniem wyścigowym”.

Na koniec wątku związków z komunistami i obrony starego porządku cofnijmy się jeszcze do roku 1980. W internecie znaleźć można opowieść Zbigniewa Flisa, organizatora strajków w kopalni „Borynia”, wielokrotnie bitego i torturowanego o pewnym spotkaniu, na którym znalazł się m.in z Michnikiem i Geremkiem. Najbardziej szokuje następujący fragment: „Michnik dość spokojny, małomówny, z uśmiechem na ustach włączył się do dyskusji, pragnąc nas sponiewierać. Powiedział nam, że „My weźmiemy władzę a wy Polacy pójdziecie z torbami”. Giedroyć dodał, że „Nasi ludzie już są przy władzy, mamy kontakty i tylko czekamy na odpowiedni czas i ujawnimy prawdziwe nazwiska”. Geremek bez kurtuazji powiedział „Wypierdolimy Polaków i sami będziemy rządzić”. Jak echo to samo powtórzy Michnik. Powiedziałem im, że to się uda po mojm trupie”.

„Gazeta” zawsze starała się być w nowym nurcie. To ona przez lata mówiła co jest „postępowe” i „rozsądne” a kiedy mamy do czynienia z „ciemnotą” i „kołtuństwem”. Kreowała gwiazdy, deptała, niszczyła i szczuła swoich przeciwników. Ochoczo angażowała się w atakowanie polskości, patriotyzmu, polskiej historii, tradycji, kościoła i moralności. Chętnie żyrowała lewackie eksperymenty, popierając kolejne żądania homolobby czy genderowe, feministycznej bzdury.

Dlatego odczuwam pewien dysonans poznawczy, gdy czytam takie bzdury jak artykuł zamieszczony przez Michnika na wyborcza.pl 8 maja a więc dokładnie w 25 rocznicę wydania pierwszego numeru. W tekście pt. „Nigdy nie było nam wszystko jedno”, naczelny „Wyborczej” pisze m.in: „Naszym ideałem zawsze była wolna Polska i wolność człowieka w Polsce. Polska – wspólna ojczyzna wszystkich swoich obywateli, Polska prawdy i pojednania, dialogu i tolerancji; Polska – państwo bez stosów i bez nienawiści”. No pyszny żart, naprawdę. Ideałem wolna Polska? Czy za pielęgnowanie tego ideału można uznać tekst, który ukazał się na waszych łamach w okolicach 11 listopada, w którym piszecie jak to Polska rozkwitała pod zaborami? Czy o wolność człowieka w Polsce walczy pan panie Michnik kolejnymi pozwami kierowanymi za wszelką krytykę ze strony dziennikarzy czy komentatorów? A może czołganiem na swoich łamach osób, które myślą inaczej niż pan? Wyzywaniem od faszystów, mocherów i ciemniaków? Dialog i tolerancja? Dla pana dialog i tolerancja to jest robienie tego co chce pan i wąska grupka pana zwolenników. Dla pana tolerancja ma działać tylko w jedną stronę. Dialog prowadzicie ze sobą a przeciwników wyrzucacie poza nawias debaty publicznej. W kolejnym zdaniu Michnik chwali się najwybitniejszymi polskimi pisarzami, humanistami i artystami piszącymi dla „Wyborczej”. Wśród nich wymienia się m.in… Zygmunta Baumana, byłego członka KBW, tropiącego Żołnierzy Wyklętych.

„Świadomi doniosłej roli chrześcijaństwa i Kościoła katolickiego w naszej historii, poświęcaliśmy wiele uwagi dynamice zmian w obrębie polskiego katolicyzmu. Opowiadaliśmy się za ideą „życzliwego rozdziału Kościoła i państwa” wedle propozycji Jerzego Turowicza. Bardzo bliskie nam były myśli i czyny Jana Pawła II, księdza Jana Ziei, arcybiskupa Józefa Życińskiego, księdza Józefa Tischnera – z bólem obserwowaliśmy stopniowy proces blokowania i wykluczania ich duchowych spadkobierców”. – też dobre nie? Pierwsi święci się nagle znaleźli. Zaraz przedstawią się jako przedstawiciele pokolenia JPII i zaczną paradować w koszulkach „Płakałem po papieżu”. „Wyborcza” od dawna opowiada się za „kościołem otwartym”. Problem w tym, że dla nich „otwartość” i „przystępność” oznacza wyzbycie się wszelkich zasad, norm moralnych, nakazów i zakazów. Kościół Lemańskiego występujący przeciwko hierarchom, przeciwko doktrynie, przykazaniom i nauce Kościoła owszem. Ale Kościół z twardymi zasadami i wymaganiami już jest be.

Wreszcie Michnik napisał:

Szybko „Gazeta Wyborcza” została uznana za najważniejszy „dziennik opinii” nie tylko w Polsce, ale też w całym regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Owszem, tak było kiedyś. Dziś stopniowo upadacie. Z roku na rok notujecie spadek sprzedaży, ostatnio pojawiła się informacja że Agora może drugi rok z rzędu nie wypłacić dywidendy akcjonariuszom ze względu na milionowe straty. Dziś jesteście synonimem sprzedajności, kłamstwa i obciachu. Żaden szanujący się człowiek was nie czyta i nie słucha. Mało tego, nie bierze do ręki „Wyborczej”, tak jak nie smaruje się krowim łajnem. Bo później umyć się można, ale smród pozostaje jeszcze przez długi czas. Występujecie przeciwko Bogu ,wartościom, rodzinie, prawdzie i Polsce. Przeciwko wszystkiemu co przez wieki było fundamentem naszej cywilizacji. Dziś robicie wszystko, żeby tę cywilizację rozpieprzyć a w jej miejsce powołać jakąś pustą, tęczową, zdegenerowaną podróbę. Ale to wam się nie uda. Bo jak głosi znana ze stadionów i Marszów przyśpiewka: „Kłamstwa Michnika wyrzuć do śmietnika”.

Świętej Pamięci Stefan „Kisiel” Kisielewski o Michniku mówił: „Przecież ten dzisiejszy Michnik to totalitarysta. Demokratą jest ten, kto jest po mojej stronie. Kto ze mną się nie zgadza, jest faszystą i nie można mu podać ręki. A tylko Michnik wie, na czym polega demokracja i tolerancja. On jest tutaj sędzia, alfa i omega”. Inny wybitny polski poeta, śp. Zbigniew Herbert o naczelnym „Gazety” mówił bez ogródek: „Michnik jest manipulatorem. To jest człowiek złej woli, kłamca. Oszust intelektualny. Ideologia tych panów, to jest to, żeby w Polsce zapanował 'socjalizm z ludzką twarzą’ . To jest widmo dla mnie zupełnie nie do zniesienia. Jak jest potwór, to powinien mieć twarz potwora. Ja nie wytrzymuję takich hybryd, ja uciekam przez okno z krzykiem”.

Kim jestem, by mieć ostatnie słowo po ludziach pokroju „Kisiela” czy Herberta? Nikim. Wobec tego, niech te słowa będą podsumowaniem tego przydługiego felietonu. Mam nadzieję, że nie zanudziłem Czytelników.

na podstawie: www.glos.com, wyborcza.pl, lustracja.net, Tomasz Mielczarek „Monopol, pluralizm, koncentarcja. Środki komunikowania masowego w Polsce w latach 1989 – 2006”, Warszawa 2007