Właśnie dziś, mija 30 rocznica brutalnego zamordowania przez milicję maturzysty, Grzegorza Przemyka.  Do dziś sprawcy tej zbrodni pozostają nieosądzeni. Żyją, mają się dobrze i śmieją się nam w twarz.

12 maja 1983 roku, po maturze młody Grzegorz Przemyk ze znajomymi świętował na Placu Zamkowym. Radosny nastrój przerwało zatrzymanie przez milicję. Zarówno Przemyk jak i Jego kolega, zatrzymany razem z nim Cezary Filozof nie mają dokumentów. Zdarza się. Nikt nie musi zawsze pamiętać o zabieraniu dokumentów z domu. Mlicjanci nie są jednak wyrozumiali. Zabierają Przemyka i Filozofa na komisariat. Grzegorz Przemyk zostaje brutalnie pobity w komisaricie na Jezuickiej. W wyniku licznych i poważnych urazów jamy brzusznej umiera w szpitalu 14 maja.

Śmierć maturzysty oburzyła społeczeństwo, które tłumnie wzięło udział w pogrzebie Przemyka. W całym kraju, chciano wykrzyczeć NIE dla brutalności piesków systemu. Jak można się domyślić, kaci nie przyznali się do winy. Oficjalnie winę za śmierć chłopaka, zrzucano na sanitariuszy, którzy pomagali konającemu Grzegorzowi. Byli zastraszani, zmuszani do konkretnych zeznań… Dezinformacji przewodzili… Czesław Kuszczak i znany dziś obleśny, zwyczajny lewacki cham Jerzy Urban, który upasł się na krzywdzie innych. Wersję o winie sanitariuszy i lekarki (która przesiedziała w więzieniu kilkanaście miesięcy) utrzymano w procesie z roku 1984. Z notatki sporządzonej przez Czesława Kiszczaka wynika: „Ma być tylko jedna wersja śledztwa –  sanitariusze”. Prawdziwi winni, milicjanci: Ireneusz Kościuk i Arkadiusz Denkiewicz zostali uniewinnieni. W tym samym roku Kiszczak przyznał funkcjonariuszom MSW, zamieszanym w dezinformację nagrody pieniężne za jak stwierdził: „ujawnienia wobec opinii publicznej rzeczywistej prawdy”.

Po wznowieniu procesu, sądzono Denkiewicza i Kościuka, Otłowskiego. Byli uniewinniani, lub wymigiwali się od kary zasłaniając się złym stanem zdrowia. Ostatecznie sprawę „zakończono” w 2009 roku. Sąd uznał, że… sprawa przedawniła się w 2005 roku. Decyzja ta doprowadziła do umorzenia toczącego się wtedy postępowania przeciwko Kościukowi.

Kaci Grzegorza Przemyka śmieją się więc nam w twarz, żyją w luksusach i spokoju nie niepokojeni przez nikogo. Takie zera moralne jak Urban, którzy ich bronili i obwiniali niewinnnych teraz są „autorytetami” lewicy. Grzeją się na salonach w błyskach fleszy. To nie jest wolna, suwerenna Polska. To wciąż pozostałość tamtego systemu, tylko w odrobinie „przystępniejszej” postaci.

My jednak w przeciwieństwie do sądów, propagandzistów PRLu i salonowców nie zapomnijmy o Grzegorzu Przemyku i ludziach jemu podobych. Świeć Panie nad Jego duszą. Cześć i chwała bohaterom !!