– Czasem bywa tak, że dla osiągnięcia dobra trzeba się na chwilę zatrzymać – powiedział… no właśnie, kto? Czy to fragment wystąpienia Prezydenta Dudy uzasadniającego zawetowanie ustawy degradacyjnej? Nie, to Antoni Macierewicz broniący pod koniec 2016 roku wyrzucenia do kosza przez PiS projektu rozszerzającego ochronę życia.

PiS w tym zatrzymaniu jest już trzeci rok. To już nie jest zwyczajny postój, to jest długotrwała blokada. W kontekście słów i zachowania Antoniego Macierewicza z końca 2016 roku, jego obecne słowa i zachowania w sprawie ustawy degradacyjnej są kompletną aberracją umysłową. Przecież skoro można zatrzymywać (jak to określa Macierewicz, choć bardziej adekwatne byłoby słowo blokować) najważniejszą sprawę, od której zależy życie niewinnych osób, to tym bardziej można zatrzymywać kwestię degradacji, jeżeli pojawiają się wątpliwości co do konkretnych zapisów.

Przesunięcie degradacji o miesiąc wcześniej czy później, a nawet 10 lat wcześniej czy później, nie jest jakimś wielkim wydarzeniem. To kwestia czysto symboliczna. Przez degradację lub jej brak nie umrze więcej lub mniej komunistycznych zbrodniarzy. Zresztą większość z nich już nie żyje. Skoro nie dzień, nie dwa dni, nie miesiąc, ale 3 lata zwłoki w pełnej prawnej ochronie życia, jest do zaakceptowania, choć codziennie przez to ginie średnio troje niewinnych osób, to dlaczego pewne przesunięcie degradacji w większości już gnijących w grobach zbrodniarzy, jest zbrodnią?

O degradacje można było rozdzierać szaty w 1985 roku, w 1988 roku, a nawet w 1992. Jednak w 2018 jest to sprawa będąca bardziej w naszych umysłach, niż w rzeczywistości. Od początku w pełni popieram ideę degradacji, ale jeżeli już jakieś ustawy zatrzymywać w celu ich poprawienia, to właśnie takie, które nie dotyczą aktualnego życia ludzi, które nie trzeba robić na chybcika, ale nawet jeżeli trochę później, to raz a dobrze. Tymczasem codziennie w Polsce ginie średnio troje osób, w wyniku aborcyjnego holocaustu. Jutro zginie kolejne troje. Jednak Antoniego Macierewicza bardziej interesuje niezwłoczna degradacja jeszcze żyjących staruszków lub już trupów. Jak taki człowiek mógł być przez wiele lat liderem partii o nazwie „Ruch Katolicko-Narodowy”? Co ciekawe, RKN nadal istnieje, a jego liderką jest asystentka Macierewicza. Dziwny to katolicyzm i dziwni to narodowcy…