Burza jaka ostatnio rozpętała się wokół Uniwersytetu Jagiellońskiego, niewyobrażalne naciski polityków PO na władze placówki i medialna nagonka po raz kolejny pokazują w jak chorym państwie żyjemy. Państwie, gdzie niezależność szkół wyższych jest mitem. A jeśli jeszcze są gdzieś jakieś wyjątki, to władza stara się je tępić w zarodku.

common.wikimedia
common.wikimedia

UJ w tym roku obchodzi 650 lecie powstania. Z tej okazji, w sobotę 10 maja mają odbyć się wielkie uroczystości. Gościem specjalnym miał być szef Komisji Europejskiej – Jose Manuel Barroso. W czasie uroczystości, Barroso miał zostać odznaczony najbardziej prestiżowym wyróżnieniem – tytułem doktora honoris causa. Takiemu pomysłowi sprzeciwiła się jednak zarówno większość profesorów z Rady Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych oraz studentów. Oficjalnie rzecznik UJ tłumaczył to następująco: „Propozycja była, ale upadła, ponieważ zgodnie z tradycją uniwersytecką czynny polityk nie może dostać tytułu doctora honoris causa. Nie ma tutaj żadnej afery.” Mówi się jednak, że przeważył fakt, iż Barroso jest zbyt lewicowy oraz promuje szkodliwą ideologię gender.

Taka decyzja wywołała prawdziwą burzę wśród lewacko liberalnej, postępowej sitwy. Media pokroju „Gazety Wybiórczej” rozdzierają szaty, politycy PO ciskają gromy na uczelnie, straszą, grożą i kajają się przed portugalskim szefem KE. Gwiazda dziennikarstwa resortowego – Janina Paradowska wycedziła: „Jest mi trochę wstyd, że jestem absolwentką uczelni, której profesura posługując się jakimiś idiotycznymi zarzutami, odmawia doktoratu honoris causa przewodniczącemu KE. Najstarszej i najbardziej zasłużonej polskiej uczelni, w miarę upływu lat, godności nie przybywa, a raczej ubywa.”

Róża Maria Grafin von Thun und Hohenstein z PO lamentowała: „To, co się wydarzyło w Krakowie, to skandal. Wybitny człowiek został już przecież poinformowany o chęci przyznania mu tytułu. Polska bardzo dużo zawdzięcza polityce Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Barroso. Moim zdaniem profesorowie przeciwni tej kandydaturze kierowali się prywatnymi poglądami politycznymi, a nie względami merytorycznymi.” Wtórował jej unijny komisarz kandydujący do PE z list tej samej partii co Thun – Janusz Lewandowski, groźnie marszcząc czoło: „Barroso był zaproszony, jako szef niezwykle ważnej instytucji , premier Europy, szef Komisji Europejskiej. To jest afront. Coś bardzo dziwacznego na tle przysłowiowej polskiej gościnności. Zaproszenie i tego typu „czarna polewka”. Od tej pory Uniwersytet Jagielloński nie będzie się dobrze kojarzył. Będę gorąco przepraszał i tłumaczył kolegom z różnych krajów, że to jest przypadek jednego wydziału, bo Polska ma dobrą markę w Europie. Niestety Uniwersytet Jagielloński nie będzie jej miał przez ten bardzo niefortunny afront.”

No tak, to coś bardzo dziwacznego że polska uczelnia podejmuje jakąś decyzję w zgodzie z własnym sumieniem bez ulegania presji lewackich środowisk. Wam to nie mieści się w tych przeżartych móżdżkach. „Będę gorąco przepraszał” –mówi Lewandowski. Proponuję uklęknąć , bić pokłony i wylizać do czysta buciki Pana. Może spojrzy łaskawym okiem, może wybaczy i nie będzie bił swoich „polskich” parobków. A jak jednak nie wybaczy? No przecież będzie miał rację – zdają się mówić zatroskani członkowie PO. Wtedy najwyżej się wypniecie, zaciśniecie zęby, odbierzecie zasłużoną karę i tyle. Żyje się dalej.