Dziś druga odsłona naszego cyklu historycznego. Przybliżamy sylwetkę Danuty Siedzikówny, ps. „Inka”.

common.wikimedia

Danuta Siedzikówna urodziła się 3 września 1928 we wsi Guszczewina koło Narewki. Nosiła też nazwisko konspiracyjne: Danuta Obusiewicz. Była sanitariuszką 4. szwadronu 5 Wileńskiej Brygady AK, która została odtworzona na Białostoczyźnie.

W 1940 ojciec „Inki” został wywieziony do łagru w ramach pierwszej wywózki mieszkańców Kresów. Udało mu się jednak przedrzeć do oddziału Andersa. Matka Danuty w 1943 roku zginęła z rąk Gestapo za współpracę z polskim podziemiem. Po traumatycznych przeżyciach związanych z zamordowaniem matki, „Inka” wspólnie z siostrą wstąpiła do Armii Krajowej. W czerwcu 1945 roku, została aresztowana przez NKWD-UB za współpracę z antykomunistycznym podziemiem. Uwolniona przez patrol AK Stanisława Wołoncieja, następnie w jego oddziale podjęła służbę jako sanitariuszka. Później służyła również w szwadronach por. Jana Mazura „Piasta” i por. Mariana Plucińskiego „Mścisława”.

Na przełomie 1945/1946 pod nazwiskiem konspiracyjnyjm: Obusiewicz podjęła pracę w nadleśnictwie Miłomłyn. Na początku 1946 dotarła do dowódcy szwadronu „Łupaszki” – podporucznika Zdzisławea Badochy. 28 czerwca 1946 Badocha został zamordowany w obławie UB. Po jego śmierci, następcą został Olgierd Christa ps. „Leszek”. To właśnie on wysłał „Inkę” do Gdańska po zaopatrzenie medyczne. 20 lipca 1946 roku, została aresztowana w lokalu kontaktowym V Brygady Wileńskiej w wyniku „sypania” przez Reginę Żylińską – Mordas. Po aresztowaniu trafiła do gdańskiego więzienia jako więzień specjalny. Mimo okrutnego traktowania, nie zdradziła. 3 sierpnia została skazana na śmierć przez majora Adama Gajewskiego. Zarzucano jej udział w zabiciu funkcjonariuszy UB i MO czy wydawanie przez nią rozkazów. Oczywiście w głoszeniu tak jawnych kłamstw nie przeszkadzały fakty, które były takie że Danuta była sanitariuszką. Zabijać więc nie mogła, nie mówiąc o wydawaniu rozkazów. Co ciekawe, podczas zeznań mylili się sami świadkowie a jeden z nich poinformował nawet, że „Inka” pomogła mu, gdy był ranny. Sąd stalinowski uznał w końcu, że oskarżona nie brała bezpośredniego udziału w zabójstwach, ale w niczym jej to nie pomogło. Skazana została na śmierć.

Niedługo przed śmiercią przekazała gryps o treści: „Jak mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zrobiłam, co trzeba”.

28 sierpnia 1946 roku została zastrzelona w więzieniu w Gdańsku, wspólnie z Feliksem Selmanowiczem „Zagończykiem” przez podporucznika Franiciszka Sawickiego. Pierwsze strzały raniły jej towarzysza w nieszczęściu. Ona pozostała bez ran. Wściekły Sawicki podszedł bliżej i strzałami w głowę ostatecznie zamordował „Zagończyka” i „Inkę”. Zginęła nie ukończywszy nawet 18 lat. Świadek jej egzekucji, ks. Marian Prusak twierdził, że ostatnie słowa wypowiedziane przez „Inkę” brzmiały: Niech żyje Polska! Niech żyje „Łupaszko”. Po egzekucji jeden z UBeków miał powiedzieć: „Nie chciała skacina zdechnąć, trzeba ją było dobić.” Ciało „Inki” po śmierci zostało zbeszczeszczone przez bandytów. Do dziś również nie wiadomo, gdzie spoczywa ciało bohaterskiej nastolatki.

Oczywiście po wojnie, podobnie jak wielu innych polskich bohaterów „Inka” była uznawana za „wrogi element” czy wręcz za bandytę. Chwilę przed wykonaniem wyroku, z ust obecnych katów padło: „Po zdrajcach narodu polskiego, ognia!”. A więc zdrajcy narodu… Jan Bobczenko, były szef UBP w 1969 w swojej książce „Front bez okopów” określił „Inkę” krwiożerczą i zarzucił jej udział w egzekucji UBeków. Prokurator wojskowy – Wacław Krzyżanowski, który żądał dla „Inki” kary śmierci mimo postawienia przez IPN przed sądem i oskarżenia o udział w zbrodniach komunistycznych został uniewinniony. Na jego korzyść rozstrzygnięto wszystkie wątpliwości, które wynikały z niezachowania się akt sprawy „Inki”. Sam Krzyżanowski stwierdził, że: „„Inka” sama sobie była winna, bowiem gdyby nie podjęła działalności w oddziale „Łupaszki” i siedziała w domu, nie doszłoby do wyroku skazującego.” Również i inni odpowiedzialni za ten nieludzki czyn pozostali nieosądzeni. Przykłady ? Józef Bik, będący naczelnikiem UB w Gdańsku zmienił nazwisko i wrócił do Izraela. Tam rozpoczął głoszenie swojej wersji wydarzeń. Miał być ofiarą „polskiego antysemityzmu”. Andrzej Stawicki, przesłuchujący „Inkę” zmienił prawdopodobnie nazwisko, wyjechał z Polski i ślad po nim zaginął mimo prób odnalezienia go przez IPN.

 

Tekst powstał w oparciu o:

 

www.inka.org

www.wikipedia.pl

http://www.inka.witryna.info/

oraz o książkę „Inka. Zachowałam się jak trzeba.”