Radosław Sikorski ewidentnie nie może uporać się ze słomą, która wręcz wysypuje się z jego buciorów. Po obrażeniu premier Szydło, przyszedł czas na prezesa PiS-u.

Kilkanaście dni temu informowaliśmy o grubiańskim ataku, jaki Sikorski przeprowadził na Beatę Szydło, która skrytykowała działania opozycji.

Wredny babsztyl śmie grozić »aferami«, w których nie postawiono nawet zarzutów, o wyrokach nie wspominając. Lepiej by przeprosiła za osławiony audyt, za haniebny list do przywódców Europy ws. Tuska i za próbę wrobienia chłopaka we własny wypadek samochodowy – w ten sposób były minister komentował wystąpienie premier podczas debaty nad jej odwołaniem.

Radosław Sikorski pytany był o tę wypowiedź na antenie Radia Zet. Nie tylko nie uznał z perspektywy czasu, że wpis był nietaktem, ale w niewybredny sposób zaatakował prezesa PiS-u.

Uważam, że prezes Kaczyński jest wrednym dziadygą – stwierdził, po czym dodał: Opinia o kimś, że jest wredny, jest daleko łagodniejszą formą, niż powiedzenie o kimś, że ktoś jest zdrajcą, bo powiedzenie o kimś, że jest zdrajcą, wyklucza ze społeczności i kończy dyskusję.

Gdyby zdrajców wykluczano ze społeczności, niewielu członków i sympatyków PO chodziłoby jeszcze po ulicach polskich miast, panie S.