W niedawnym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” (sic!) szefowa Centrum Badania Opinii Społecznej – wielce szanownej instytucji, której to „badaniami” prawie na każdym kroku kłują nas w oczy niemal wszystkie media – zadeklarowała swoje polityczne sympatie i antypatie.

Mirosława Grabowska, bo o niej mowa, swego czasu nagrodzona przez Bronisława Komorowskiego Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, nawet nie próbuje kreować reprezentowanej przez siebie instytucji na wiarygodną i niezależną. Nie ma dyskusji z faktem, iż CBOS jest współfinansowane z budżetu państwa, a nadzór nad nim sprawuje premier, jest jednak sporą bezczelnością tak aroganckie prezentowanie poglądów politycznych przez osobę stojącą na czele tego tworu, którego doniesienia codziennie trafiają do domostw (a co za tym idzie umysłów) Polaków poprzez środki masowego przekazu ślepo CBOS cytujące.

Zdaniem Grabowskiej „Polacy widzą, że ta partia (Prawo i Sprawiedliwość – przyp. red.) rozmija się z rzeczywistością. Ludziom żyje się coraz lepiej, a z PiS płynie przekaz, że jest coraz gorzej. Jak takiej partii zaufać?” No właśnie, jak? Głosujcie więc wszyscy na partię, która utrzymuje moje miejsce pracy, a tym samym moją rodzinę – zdaje się nawoływać szefowa CBOS-u. Nie chodzi tu wcale o sympatię czy antypatię względem PiS-u – w jego miejsce wstawić możemy każdą mniej lub bardziej lubianą przez nas partię. Chodzi o to, że Pani Grabowska jawnie nawołuje do popierania Platformy i dla zagwarantowania jej zwycięstwa „straszy PiS-em”, co dla mojej wrażliwości jest oburzające.

Wszechobecna indoktrynacja stosowana przez CBOS jest dziś na porządku dziennym. Nikt nie dołącza do wytworów (pozwolę sobie użyć tego słowa, jako że określenie „badań”, w dodatku pozbawione cudzysłowu, byłoby sporym nadużyciem) jego działalności informacji, że za ową instytucją stoją dana partia, dany polityk, dane poglądy. Wręcz przeciwnie – doniesienia CBOS-u są traktowane bezkrytycznie i stawiane za wzór niezależności, czyli w domyśle – należy je brać za pewnik.

Nie sądzę, bym musiał przekonywać do traktowania tej instytucji z mocnym przymrużeniem oka akurat czytelników „Parezji”, ale uważam, że podobne sprawy trzeba naświetlać i wypunktowywać. Należy za wszelką cenę dążyć do szerzenia prawdy o otaczającej nas rzeczywistości, bo tylko owa prawda może nas wyzwolić.