Foto: Flickr.com

Co jakiś czas, po tym, jak media zainteresują się mocniej jakimś przestępstwem, z ust posłów padają propozycje zaostrzenia kar za dany rodzaj przestępstw. Ostatnio jest moda na zaostrzanie kar za jazdę po alkoholu, jutro zapewne media znajdą sobie inne zajęcie i posłowie będą już chcieć zaostrzać kary np. za gwałt. Widzę w tym wszystkim bardziej jakiś teatrzyk, mający na celu przyciągnięcie wyborców, niż rzeczywistą chęć zmiany sytuacji związanej z przestępczością w Polsce.

Zacznę od sytuacji bieżącej. Od wczoraj partie prześcigają się w tym, kto zaproponuje najbardziej efektowny (nie mylić z efektywnym) sposób zaostrzenia kar za jazdę samochodem po pijanemu. Taką mamy modę, bo media zajęły się mocno sprawą niedawnego wypadku, w wyniku którego samochód prowadzony przez pijanego kierowcę wjechał w grupę osób, kilka zabijając. Nazywam to modą, bo tak wynika z analizy działań podejmowanych przez posłów największych polskich partii w ostatnich miesiącach, w tej sprawie. Dosyć niedawno, bo w kwietniu ubiegłego roku posłowie głosowali nad projektem Solidarnej Polski zaostrzającym kary dla pijanych kierowców. Zakładał on m.in. możliwość konfiskaty aut, publikację wizerunków skazanych, wyższe kary więzienia (czyli podobne rzeczy, co proponują obecnie politycy). Został odrzucony. Przeciwko mu głosowali posłowie Platformy (za wyjątkiem Jacka Brzezinki), Jan Krzysztof Ardanowski z PiS, ówczesny Ruch Palikota, Krzysztof Borkowski, Mieczysław Kasprzak, Janusz Piechociński i Józef Racki z PSL, Leszek Aleksandrzak, Anna Bańkowska, Grzegorz Napieralski, Stanisława Prządka i Ryszard Zbrzyzny z SLD (reszta partii wsztrzymała się od głosu) oraz Bartłomiej Bodio i Ryszard Kalisz (wtedy niezrzeszeni). Projekt poparli, prócz wspomnianego wyżej posła Platformy, także parlamentarzyści PiS-u, duża część PSL-u, Solidarna Polska i Jarosław Tomasz Jagiełło.

O ile podobają mi się pomysły konfiskaty samochodów, czy publikacji wizerunków pijanych kierowców, o tyle nie uważam, żeby napychanie więzień trzeźwiejącymi piratami drogowymi było czymś słusznym. Niby dlaczego ja mam płacić (poprzez podatki) za to, żeby przestępcy mogli w kameralnym gronie odpoczywać po popełnionym przestępstwie? Za łamanie prawa powinna grozić kara, a nie gratisowe wakacje. Miejsce odosobnienia jest dobre np. dla pisarzy, kiedy muszą zdobyć wenę potrzebną do twórczości (no i w więzieniu niektórzy pisali książki, np. Adolf Hitler w więzieniu napisał „Mein Kampf”), ale nie jako kara dla przestępców.

Najbardziej adekwatną karą byłoby odpracowanie wyrządzonych przez siebie krzywd. Zresztą w polskim prawie istnieje sankcja odbywania prac na cele społeczne. Jednak moim zdaniem powinno to zostać rozszerzone – więzienia powinny zostać przerobione na zamknięte, strzeżone zakłady pracy. To, jaką pracę tam by wykonywali zależałoby już od kreatywności kierownictwa zakładu karnego. W ten sposób nie dość, że nie musielibyśmy wydawać naszych cieżko zarobionych pieniędzy na darmozjadów z więzień, to jeszcze państwo polskie by miało z tego korzyści. Do tego wytworzone produkty miałyby konkurencyjne ceny, ze względu na użycie taniej siły roboczej, a więc zwiększałoby to konkurencyjność polskiej gospodarki na świecie. No, ale na to na pewno nie wpadną politycy Platformy, czy Ruchu Palikota, bo straciliby istotną część elektoratu, tj. odsiadujących w zakładach karnych. Liczę jednak na to, że politycy pozostałych partii będą bardziej odważni.

na podstawie: sejm.gov.pl, tygodnikzamojski.pl