multikultu / islam / muzułmanieNiemal każdego dnia możemy doszukać się informacji o kolejnych bulwersujących zachowaniach osób bądź środowisk, dla których życiową misją jest działanie na rzecz rzekomo wykluczonych, pokrzywdzonych i dyskryminowanych. Ze znajdującymi się na sztandarach hasłami odwołującymi się do przywrócenia równości i sprawiedliwości, zamiast budować, niszczą dotychczasowy ład społeczny i podburzają do wzajemnej nienawiści.

Pierwsze z brzegu przykłady z ostatnich dni: chociażby opisany przez portal Parezja.pl przypadek szwajcarskiego hymnu, który zostanie zmieniony, ponieważ jego słowa odnosiły się do Boga. „Będę Cię miłował Panie, moja mocy!” okazało się niezwykle krzywdzącym zdaniem dla wszystkich, którzy w multikulturowej Szwajcarii uważają się za ateistów lub innowierców. Samo użycie słowa „Bóg” jest zbrodnią przeciwko nim i karygodnym przykładem prześladowania. Całe szczęście dla autora pochodzącego z 1841 roku tekstu, że nie dożył obecnych czasów, bo za ciemiężenie mniejszości trafiłby niechybnie za kratki.

Włodarze krajów podobnych Szwajcarii z dumą podkreślają swoją otwartość i światopoglądową nowoczesność. W ich imię sprzedają własną narodową tradycję i wyrzekają się wzniosłych wartości. Nietrudno zauważyć, że dzięki takim postawom cywilizacja europejska zmierza ku upadkowi, a dyktat obcych kultur na ziemiach Europy wydaje się kwestią czasu i procesem, który niezwykle trudno będzie zatrzymać i odwrócić.

W roku 2011 zmiana hymnu państwowego z podobnych pobudek miała także miejsce w Austrii. Tam słowa „Naród wielkich synów” zmieniono na „Naród wielkich synów i córek”. Śmieszne? A może raczej tragiczne?

A teraz przykład z rodzimego podwórka, również podany przez „Parezję”. Osoba doradzająca Bronisławowi Komorowskiemu, niejaka Justyna Glusman (sic!) postanowiła rozpocząć walkę z odbywającymi się w czasie zajęć lekcyjnych rekolekcjami. Jakim trzeba być człowiekiem, by urządzać takie sceny? Ile trzeba mieć w sobie jadu, by podejmować batalię z tak piękną tradycją? W imię czego?

Jak długo jeszcze będziemy musieli znosić na własnym terenie dyktaturę obcych nam kulturowo ideologii? Wydaje się, że przyzwolenie społeczne na tego typu działania coraz bardziej nakręca spiralę wydarzeń, które uderzają bezpośrednio w polskość. Przykłady walki toczonej z hasłami równouprawnienia na ustach można oczywiście mnożyć, ich zasoby wydają się być niewyczerpane. To również od nas zależy, czy następnego dnia obudzimy się w Polsce, czy może już w zupełnie innym kraju.