W sobotni wieczór doszło do silnej eksplozji w centrum Budapesztu. Dwie osoby zostały ranne.

Eksplozja nastąpiła o godz. 22.30 w VII dzielnicy, przed sklepem przy Bulwarze Teresy, w okolicy placu Oktogon, niedaleko Akademii Muzycznej im. Franciszka Liszta. Miejsce to jest chętnie uczęszczane przez turystów, znajduje się w sercu węgierskiej stolicy.

Wybuch miał być tak silny, że słyszano go nawet po drugiej stronie Dunaju. Służby zdecydowały się na zamknięcie części ulic. Wciąż badane są przyczyny eksplozji. Nieoficjalnie mówi się o „akcie przestępczym”. Część mediów podała, że wybuch mógł być spowodowany nieszczelnością instalacji gazowej.

„Siedziałem spokojnie, gdy nagle usłyszałem silny wybuch. Wszystkich wyproszono z lokalu” – powiedział jeden ze świadków, który w trakcie wybuchu przebywał w pobliskiej restauracji.

Dwie ciężko ranione w wybuchu osoby to policjant i policjantka, którzy byli wówczas na służbie. Oboje trafili do szpitala. Według części mediów funkcjonariusze mieli zauważyć podejrzany pakunek. Świadkowie mówią o śrubach, które miały leżeć dookoła.

„Okna w sąsiednich budynkach zostały powybijane, ludzie wyszli na ulice. Metro nie zatrzymuje się na pobliskich stacjach” – powiedział Janosz Tischler, dyrektor Węgierskiego Instytutu Kultury. „Były przypuszczenia, że doszło do wybuchu gazu, potem podano, że doszło do tzw. aktu przestępczego, że to nie był przypadek. Że mogła to być bomba, w której nawet były gwoździe” – dodał.

Zdaniem płk. Leszka Artemiuka ze Stowarzyszenia Polskich Specjalistów Bombowych, ślady widoczne na budynku świadczą o bombie. „Wskazują one na to, że był to ładunek umieszczony na zewnątrz. Trudno tu mówić o wybuchu gazu, bo ma on zupełnie inne parametry” – stwierdził.