Foto: Wikimedia Commons

Na posiedzeniu Miejskiej Komisji Wyborczej w Elblągu okazało się, że wynik jednego z kandydatów został źle policzony. Korekty dokonano na podstawie niezabezpieczonego protokołu roboczego a nie poprzez ponowne policzenie kart. Dlaczego? Bo komisja była… zmęczona.

„Dokonano korekty tego, na podstawie protokołu ROBOCZEGO, który nie znajduje się w kancelarii tajnej. Oznacza to, że Miejska Komisja Wyborcza w Elblągu, dopuściła do procedury, w której Obwodowa Komisja Wyborcza dokonała zmiany swojego protokołu, nie na podstawie ponownego policzenia kart, które zostały oddane przez wyborców, ale na podstawie swojego protokołu, który nie był chroniony nawet tajemnicą kancelarii niejawnej Urzędu Miasta w Elblągu.” – poinformował członek komisji Mariusz Lewandowski.

Na nagraniu, które ujawnił portal elblag24.pl słychać, jak szef komisji Michał Bober bagatelizuje znaczenie uwzględnienia w protokole wszystkich incydentów, brak plomb na urnach czy brakujące karty do głosowania.

O samym liczeniu głosów Bober mówi:

„Nie chciało mi się, bo byliśmy zbyt zmęczeni i nie pochyliliśmy się matematycznie nad każdym protokołem. To jest nasze zaniedbanie”.