fot. Kresy.pl
fot. Kresy.pl

Ukraińscy studenci posiadający Kartę Polaka, którzy w październiku ubiegłego roku w podziemnym parkingu galerii handlowej w Przemyślu zrobili sobie prowokacyjne zdjęcia z czerwono – czarną banderą UPA zostali ukarani w efekcie postępowania uczelnianej komisji dyscyplinarnej. Wracające jak bumerang wspomnienie tego koszmarnego aktu głupoty czy też przemyślanej prowokacji na co wskazywałyby inne zdjęcia zamieszczane na facebooku przez niektórych bohaterów tego haniebnego czynu, skłoniło mnie do pewnej refleksji.

Skoro dnia 9 kwietnia w ukraińskim parlamencie przegłosowano ustawę uznającą ‘herojów’ z UPA za bohaterów walczących o wolną Ukrainę, a krytykujących zasadność ich walki, w tym także obcokrajowców, będzie można karać w świetle tej ustawy, to kierując się zwykłą logiką sądy ukraińskie powinny pociągnąć do odpowiedzialności wydających powyższy wyrok w Polsce. Za co? – może się to wydawać absurdem, ale za ukaranie gloryfikujących UPA. Ktoś powie, że nie warto tego roztrząsać – przecież dosięgła ich ręka Temidy:

„Siedmiu studentów Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu zostało ukaranych naganą z ostrzeżeniem. Dodatkowo czterech z nich ograniczeniem pomocy materialnej, przez jeden semestr nie będą otrzymywać stypendium.„

Czy kara jest adekwatna? Nie mnie to osądzać, jednak z czysto moralnego punktu widzenia kara ma sens gdy karany bez jakiegokolwiek przymusu poczuwa się do winy i czuje skruchę. W momencie gdy przeprosiny zamieszczone w Internecie przez delikwentów znikają po kilku godzinach, to zaczynam w to wątpić. To co się wydarzyło w Przemyślu jest w pewnym stopniu następstwem wydarzeń, do których doszło na Euromajdanie, gdzie wypoczwarzył się w pełnej krasie pod czerwono-czarną banderą Prawy Sektor, który ktoś słusznie nazwał współczesnym UPA.

Euromajdan foto rebelya.pl
Euromajdan foto rebelya.pl

„Jako zorganizowana grupa powstał on w czasie protestów antyrządowych na Ukrainie zwanych Euromajdanem w latach 2013–2014, po raz pierwszy ujawnił się 1 grudnia 2013 roku, gdy ok. 200 członków organizacji zaatakowało na ul. Bankowej kordon milicji strzegącej budynków rządowych…Prawy Sektor jest przeciwny zarówno zbliżeniu z Rosją, jak i integracji z Unią Europejską, jakkolwiek poczuwa się on do dziedzictwa europejskiego. Członkowie organizacji odwołują się do tradycji Stepana Bandery, Romana Szuchewycza, a także OUN i UPA.” (źródło: Wikipedia)

Warto podkreślić, że od UPA zapożyczyli ideologię i flagę, a w pewnym momencie na Euromajdanie powiewało więcej czerwono-czarnych flag niż tych niebiesko-żółtych. Pomimo to i tak niektórzy twierdzą, że Neo-Banderyzm na Ukrainie to margines – w pewnym sensie tak – margines społeczny, co zupełnie nie było żadną przeszkodą by Prawy Sektor oficjalnie stał się częścią ukraińskiej armii:

„Połączyliśmy wszystkich patriotów i obrońców Ukrainy pod jednym dowództwem. Wróg widzi naszą jedność i wie, że jego ataki spełzną na niczym. Mamy wspólny cel: zjednoczoną Ukrainę. Armia staje się silniejsza z każdym tygodniem”, powiedział szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy generał Wiktor Mużenko, który „wydał zgodę na powołanie na stanowisko doradcy ds. tzw. operacji antyterrorystycznej ukraińskiego dowództwa wojskowego lidera organizacji paramilitarnej „Prawy Sektor” Dmitrija Jarosza. Jednocześnie wydano decyzję o włączeniu w skład ukraińskich sił zbrojnych członków tej organizacji oraz w skład ukraińskich formacji sił bezpieczeństwa.”

Kto śledził ostatnio wydarzenia na Ukrainie nie mógł przegapić faktu, że lider Prawego Sektora Dmitrij Jarosz, nawiasem mówiąc znajdujący się na wniosek Rosji na liście poszukiwanych przez Interpol, dopuścił się szantażu, a wręcz groźby, że wyśle swój batalion na rząd w Kijowie jeśli ten nie spełni jego żądań – stosunkowo niedawno odbył się protest przywódców samozwańczych batalionów pod siedzibą Poroszenki. W końcu postpuczowy rząd jak widać uległ presji przywódcy paramilitarnej organizacji.

Uchwalenie 9 kwietnia ustawy nie pozostawiającej Polakom żadnych złudzeń w kwestii stosunku rządzących na Ukrainie do katów Polaków z UPA, nie stało się jednak przysłowiową kroplą, która przelałaby czarę goryczy, gdyż rząd w Polsce nie potępił oficjalnie tak prowokacyjnego i haniebnego aktu wobec nas Polaków, a szczególnie wobec potomków pomordowanych na Wołyniu. Słuszną, acz kuriozalną jest natychmiastowa reakcja ministra Schetyny na kompromitujące słowa szefa FBI przy jednoczesnym usprawiedliwianiu Ukraińców gdy mówił w jednym z wywiadów o poszukiwaniu przez nich własnej tożsamości w świetle, a może bardziej adekwatnym byłoby rzec w cieniu przegłosowanej z premedytacją w parlamencie ukraińskim, zaledwie w kilka godzin po przemowie Prezydenta Komorowskiego, jakby nie było bardzo niebezpiecznej dla nas i przyszłości stosunków polsko-ukraińskich ustawy gloryfikującej katów Polaków, a dopuszczającej karanie tych, którzy piętnują ludobójców, czyli potencjalnie nas – rzeczników niemych ofiar wołających zza grobu. Wszystkie te wydarzenia jak jakaś reakcja łańcuchowa niestety składają się w logiczną całość także wobec poniższych faktów.

Pokłosie tzw. majdanowej rewolucji – marionetkowy rząd z mianowania z prezydentem wyróżnionym za zasługi, oligarchą Poroszenką współfinansującym Euromajdan – jest tak naprawdę kontynuacją niedokończonej Pomarańczowej Rewolucji, której efektem były rządy Wiktora Juszczenko znanego z faktu, że uhonorował autora ludobójczej ideologii – Stepana Banderę. Wówczas ten fakt skutecznie wywołał falę oburzenia. Szkoda tylko, że teraz żaden z przedstawicieli UE oficjalnie poza prezydentem Czech Miloszem Zemanem i premierem Węgier Wiktorem Orbanem nie reaguje na to neobanderowskie tsunami na Ukrainie, którego następstwem było również jednym rozporządzeniem Petro Poroszenki przeniesienie obchodów Dnia Obrońcy Ukrainy z 23 lutego na 14 października.

„W celu uhonorowania męstwa i heroizmu obrońców niepodległości i integralności Ukrainy, wojskowych tradycji i zwycięstw ukraińskiego narodu, a także dalszej budowy mocnego patriotycznego ducha w społeczeństwie, postanawiam ustanowić na Ukrainie święto – Dzień Obrońcy Ojczyzny, który obchodzony będzie corocznie 14 października” – napisał w rozporządzeniu prezydent Poroszenko.’’

Prowokacyjne obchodzenie tego święta dokładnie w oficjalną rocznicę powstania UPA jasno określa stawianych na piedestale – tak naprawdę popapranych fanatycznych zwyrodnialców mordujących w niewyobrażalnie okrutny i wyszukany sposób, a nawet kilkaset sposobów, głównie polskie kobiety i dzieci. Niedługo po tym fakcie jako jeden z nielicznych portal kresy.pl podał informację o kolejnej sensacji:

„21 listopada, Trzeci Komitet Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych przyjął uchwałę wzywającą kraje członkowskie do podjęcia bardziej skutecznych środków zwalczania gloryfikacji nazizmu …W głosowaniu wzięło udział 115 ze 193 państw członkowskich, z czego 55 wstrzymało się od głosu, a trzy – Kanada, USA i Ukraina, zagłosowały przeciw …W głosowaniu Polska wstrzymała się od głosu.”

Znamiennym i nieprzypadkowym, a także mającym wymiar symboliczny jest fakt, iż tylko trzy kraje: Kanada, USA i Ukraina zagłosowały przeciw. Polska wstrzymała się od głosu – i o dziwo zrobił to kraj, który doświadczył holokaustu i stale zmaga się z fałszywymi, a wręcz absurdalnymi oskarżeniami o współudział w zbrodniach na własnym narodzie. Dlaczego taką decyzję podjęto? – czyżby Putinowi na złość, bo to Rosja wystąpiła z wnioskiem, a może po to, żeby nie robić przykrości braciom Ukraińcom? – jeśli tak to z niewłaściwych pobudek, bo oznaczałoby to, że decyzje tych którzy reprezentują Polskę nie są suwerenne, jako że zdane na łaskę i niełaskę obcych, na życzenie tych łaszących się, którzy się szarogęszą w Parlamencie w Polsce. Myślę, że Polacy oczekiwaliby przynajmniej od tych szarogęszących się wyjaśnienia a propos wspomnianej tu kwestii, gdyby w ogóle o fakcie słyszeli – niestety w imię immunitetowej poprawności politycznej media na tak ważną sprawę spuściły zasłonę milczenia. Widać razem z zamiataniem pod dywan to ich spécialité de la maison.