Wybitny aktor (dziś celebryta?) Janusz Gajos stał się kolejnym ekspertem od wszystkiego. W TVN24 krytycznie, w opętańczym tonie, wypowiedział się o rządach PiS-u.

Gajos przyznał, że nie lubi rozmawiać o polityce. Aż chciałoby się zapytać: po co więc to robi? „Nie lubię tego, że muszę w tym uczestniczyć. Ja w tej chwili, jak zresztą większość nas, jestem ubezwłasnowolniony tym, co się dzieje, tym co nam grozi”.

Zapytany o to, czy uważa Jarosława Kaczyńskiego za charyzmatycznego przywódcę, Gajos odparł, że „charyzma kojarzy mu się z czymś szlachetnym”. „W tej chwili chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że to nie jest charyzma. Wielu ludzi daje się prowadzić za rękę w stronę piekła. Nie wiem, dlaczego ulegają nakazom i wyobrażeniom o naszym kraju. To jest teatr, którego ja do siebie nie dopuszczam”.

Jego zdaniem Kaczyński „troszeczkę myśli jak dziecko, które chce być królewiczem”. Nawiązał także do przemówienia Beaty Szydło w Sejmie, dotyczącego wielotysięcznych nagród, które przyznała sobie i swoim ministrom. „To jest cyrk, to jest slapstikowa komedia. Nie do uwierzenia, że to się dzieje naprawdę. Chciałbym czuć się bezpieczny i spokojny. Jeden człowiek chce mówić mnie, jak mam żyć. Daje mi tabelkę z przykazaniami na każdą okoliczność mojego życia. To jest przerażające. Nie umiem tego nazwać”.

Został zapytany, czy polityka próbuje wpływać na sztukę. Odparł, że „to jest jej marzenie, żeby wejść, brać udział i kierować wszystkim, czym się da”. „To jest najgorszy sposób obezwładniania człowieka poprzez władzę, poprzez jej wysłanników”.