Hryhorij Omelczenko, generał Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, twierdzi, że 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku miał miejsce zamach, a rząd PO-PSL otrzymał w tej sprawie dowody.

Na pokładzie prezydenckiego tupolewa doszło do wybuchu, a ocalałych pasażerów zastrzelili współpracownicy Federalnej Służby Bezpieczeństwa – uważa Omelczenko.

Zdaniem generała SBU amerykańskie służby dysponują dowodami na udział Rosjan w zniszczeniu polskiego samolotu. Dodał, że funkcjonariusze FSB zastrzelili każdego, kto przeżył katastrofę, a później zlikwidowali grupy dywersyjne.

Funkcjonariusze CIA mieli latem 2010 roku przekazać fotografie satelitarne, na których uchwycono moment zniszczenia polskiego Tu-145 M.

Polscy szpiedzy od razu zrozumieli, co to oznacza! Uskrzydleni sukcesem, wrócili do Warszawy i zameldowali o rezultatach spotkania. Szef ABW Krzysztof Bondaryk pisemnie powiadomił Tuska o otrzymanych fotografiach. Tusk wydał polecenie ukryć te informacje i odmówić USA pomocy – twierdzi.