Hanna Lis poparła tzw. czarne marsze, czyli manifestacje osób pragnących zabijać nienarodzone dzieci. Żona Tomasza Lisa nie szczędziła krytycznych słów wobec obecnej władzy.

„Do tych, którzy chcą być sumieniem kobiet: dziękujemy, mamy własne. Dziś chcą nas zmusić do rodzenia skazanych na śmierć płodów. A jutro? Każą rodzić ofiarom gwałtu? A potem? Czy potem okaże się, że 12. tygodniowe życie poczęte ma jednak większy ciężar gatunkowy, niż zagrożone ciążą życie 29. letniej matki?” – napisała na jednym z portali społecznościowych.

Przekonywała w swoim wpisie, że ofiarą „dealowania polityków z częścią kościoła nie padną z całą pewnością córki i żony polityków (jak wiemy tak ich, jak i ich rodzin życie dość często rozmija się z głoszonymi z sejmowej trybuny, wzniosłymi hasłami)”. „Zamożne Polki też sobie poradzą. Zapłacą za aborcję tutaj, wyjadą za granicę. Na badania prenatalne pojadą do Pragi, albo Sztokholmu (bo naturalną konsekwencją zakazu aborcji ze względu na ciężkie wady płodu będzie przecież zakaz badań prenatalnych). Nie poradzą sobie natomiast kobiety najsłabsze, bo ubogie”.

Lis stwierdziła, że Polska zacofana, nietolerancyjna, autorytarna, antywolnościowa i zabobonna jest dziś w natarciu. „Pokażmy, że się na taką Polskę nie zgadzamy!” – podkreśliła.