Codziennie tłumy imigrantów przeprowadzają szturmy na tunel pod Kanałem La Manche. Jak dotąd nie dochodziło do poważniejszych aktów przemocy, jednak uległo to zmianie. Tzw. uchodźcy rozładowują swoją frustrację na samochodach zaparkowanych wzdłuż drogi prowadzącej do ich obozowiska zwanego „dżunglą”, atakują także przejeżdżające auta.

W tegoroczne święta ponad 2000 imigrantów w drodze powrotnej do obozu wtargnęło na autostradę i zatrzymywało przejeżdżające auta, rozbijając w nich szyby. Do urzędu miasta zgłosiło się ze skargami ponad 50 kierowców. Po incydencie dzicz zabrała się za samochody zaparkowane w dzielnicach mieszkalnych miasta. Kamieniami rozbijała szyby i urywała lusterka.

„Musiałem zawieźć moje dzieci na ostry dyżur, bo zraniła je rozpryskująca się szyba samochodu. Mam tego dość! Dajemy uchodźcom schronienie, a oni wypowiadają nam wojnę! My, Francuzi przestajemy się czuć u siebie!” – mówi jeden z okolicznych mieszkańców.

„Słyszeliśmy krzyki. Wybiegliśmy na ulicę, a tam imigranci właśnie demolowali samochód sąsiada. Skopali mu karoserię. Porozrzucali też kosze na śmieci na ulicy. Panował chaos. Ci imigranci byli w asyście policjantów, a ta nic nie zrobiła. Skradziono mi także już dwa rowery. Postanowiłem się wyprowadzić do Zutkerque. Nie da się tu wytrzymać” – dodaje inny.

Wielu Francuzów nie zamierza wyjeżdżać, a przeciwnie – chcą zostać i walczyć o swoje prawa. W tym celu stworzyli uzbrojoną, nielegalną milicję. Jak twierdzą – policja nie potrafi zagwarantować im bezpieczeństwa i chronić ich dobytku.

 

wpolityce.pl/mn