W sieci pojawił się list otwarty Ukraińców do Polaków sygnowany między innymi przez byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenkę, zwierzchników Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Kijowskiego Patriarchatu oraz Cerkwi Greckokatolickiej, literatów, polityków i działaczy.

Apel zawarty w liście, jak również sam list wywołał spory rezonans wśród polskich internautów, gdyż  w mediach głównego nurtu z kolei panuje wymowna cisza.  Może to oznaczać albo niechęć do zwrócenia uwagi niezainteresowanych do tej pory Polaków na kwestię wołyńską wzbudzając niepotrzebnie ich ciekawość i dociekliwość, albo po prostu uznano apel za niepoważny – kierowany do rządzących Polską przez osoby w końcu nie mające zupełnie wpływu na politykę Ukrainy.

Co w liście jest uderzające, to na pewno forma niewspółmierna do wagi kwestii, której list niby dotyczy, a tak naprawdę to którą poruszać powinien. Apel jak wnioskuję z enigmatycznej treści listu został wystosowany w związku ze zbliżającą się rocznicą Rzezi Wołyńskiej. Dziwnym trafem  pokrywa się ten akt dalece wątpliwej woli z nieudolnym szczególnie ostatnio relatywizowaniem, a wręcz rozmydlaniem przez stronę ukraińską kto jest sprawcą, kto ofiarą. Co gorsza jest to najwyraźniej list ze wskazaniem na winę Polaków poprzez przysłowiowe odwracanie kota ogonem, lub zrównywanie ludobójców z ofiarami – doskonale to widać w przemyślanym, aczkolwiek rażącym naiwnością doborze słów.

Niepoważnym byłoby traktować wiążąco apel, pod którym widnieje nazwisko człowieka, który za swojej prezydentury uhonorował pośmiertnie twórcę ludobójczej ideologii – Stepana Banderę. Wśród wymienionych pod treścią listu nie ma żadnego historyka, jest natomiast historyk sztuki, jest też współprzewodniczący jedynie – i tu ciekawostka: Obywatelskiego Komitetu na Rzecz Uczczenia Pamięci Hołodomoru w latach 1932-33, i to w momencie gdy poruszaną kwestią jest ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej ze swoim apogeum 11 lipca 1943 roku. Co ma wobec tego piernik do wiatraka?

O umniejszaniu win swoich przodków świadczy stosunek Ukraińców do tych wydarzeń. Dla nich to jedynie tragedia, dla nas ludobójstwo nazywane również ‘genocidum atrox’ – czyli ludobójstwo ze szczególnym okrucieństwem dokonane przez ukraińskich nacjonalistów przy silnym zorganizowanym wsparciu ludności miejscowej – bez którego mordy na taką skalę nie mogłyby mieć miejsca.

Potwierdził to wybitny znawca prawa międzynarodowego, prof. Ryszard Szawłowski, nadając równocześnie tej zbrodni ze względu na przerażające bestialstwo, specjalną formę zwaną z łacińska: „genocidum atrox”, czyli ludobójstwo straszne, okrutne. Ludobójstwem nazwali także tę zbrodnię wszyscy historycy IPN badający przestępstwa popełnione na Polakach. Uważaliśmy więc, że w tak poważnym dokumencie, jak Ustawa, należało rzecz nazwać po imieniu. Zbrodnie dokonane przez OUN i UPA na Polakach, a także na innych obywatelach II RP, były zbrodniami ludobójstwa. „

Kluczową jest kwestia przebaczenia – w liście Ukraińców czytamy:

Prosimy o wybaczenie i tak samo przebaczamy zbrodnie i krzywdy uczynione nam – to jedyna formuła duchowa, która powinna być motywem każdego ukraińskiego i polskiego serca pragnącego pokoju i porozumienia.”

Skoro odwołują się do formuły duchowej jak to określają i sygnatariuszami apelu są również duchowni, to nie mogę nie odnieść się do podstawowych zasad według których postępują nie tylko wierni Kościoła Katolickiego, lecz każdy przyzwoity człowiek.

Prośba o wybaczenie jest najwyższym stanem empatii poprzedzonym rachunkiem sumienia, szczerym żalem za winy, postanowieniem poprawy, wyznaniem grzechów i zadośćuczynieniem. W tym liście strony ukraińskiej jest pokrętna prośba o wybaczenie z cedowaniem win na ofiary ludobójstwa, zupełny brak żalu poprzez relatywizowanie i umniejszanie win swoich przodków – choć powinno być im przecież łatwiej przeprosić za tych, których kara w wymiarze ludzkim i tak już nie dosięgnie. Właściwie to w ogóle nie ma nazwania sprawców i ich ofiar – są tylko ogólniki: „dni pamięci po poległych synach i córkach naszych narodów”, „zginęły tysiące niewinnych braci i sióstr”. Brak wyznania i przyznania się do grzechów nie może prowadzić do żalu, a jeżeli o nim mowa, to jest nieszczerym aktem bezczelności. Skoro nie ma skonkretyzowania , a więc nazwania sprawców, to nie ma postanowienia poprawy i zadośćuczynienia.

Jak tu zresztą mówić o jakiejkolwiek zmianie na lepsze kiedy szczególnie ostatnio w ramach tak zwanej dekomunizacji na Ukrainie następuje tak naprawdę banderyzacja sfery publicznej poprzez zastępowanie pomników Lenina postumentami z Banderą, przemianowywanie ulic kojarzących się z niechlubnym systemem minionym na nazwy jeszcze bardziej niechlubne w naszym – prawdziwych Polaków jedynie rozumieniu – które jak widać diametralnie się różni od tego ukraińskiego. Wspominając w liście o panteonach nie wspomnieli o tym kogo na tych panteonach stawiają? – niepojęte.

Wybaczyć można komuś kto czuje prawdziwy żal i skruchę oraz deklaruje postanowienie poprawy. Prosząc o wybaczenie należy to zrozumieć, powinno się przynajmniej chcieć to pojąć w miejsce przyjmowania, a wręcz narzucania punktu widzenia pogrobowców katów. Obserwując polemikę w mediach internetowych, albo jej brak poprzez ucinanie banem przez ukraińskich internautów, stwierdzam świadoma swoich słów, bo znam problem z autopsji, że Ukraińcy nie dążą do pojednania kończąc dyskusję z Polakami poprzez usunięcie polskich interlokutorów zanim ta dyskusja  jeszcze się zdąży rozwinąć. Dodam, że jest to zjawisko nagminne.

Ukraińcy zrównują, a więc niwelują (co widać wyraźnie w doborze słów) zbrodnie zwyrodnialców ukraińskich z przewinieniami ze strony Polaków, które w wypadku Rzezi Wołyńskiej mogły być jedynie odwetem, mogły sporadycznie, bo ofiary nawet nie miały szans na samoobronę zaskoczone we śnie, w kościele, czy tez w czasie codziennych prac.
Przeanalizuję pod kątem językowym fragmenty listu:

Czytamy w apelu „dni pamięci po poległych synach i córkach naszych narodów” –  sformułowanie „poległych” jest dość kuriozalnym i niezrozumiałym w przypadku odnoszenia się do zbrodni, w wyniku których cywile konali w potwornych męczarniach zmuszeni wcześniej do patrzenia na uwieńczone zakatowaniem na śmierć pastwienie się oprawców nad najbliższymi ofiar, nie szczędząc nawet malutkich dzieci. W poruszającym dokumencie pod tytułem „Jeżeli zapomnimy o nich” wyemitowanym co najmniej dwukrotnie przez kanał TVP Historia jest mowa o tym, że dzieci stanowiły nawet jedną trzecią ogólnej liczby ofiar. Wynikałoby z tego, iż często ginęły całe rodziny.

Odniosę się również do następujących słów:

tragedia Wołynia i polsko-ukraińskiego konfliktu” – dla Ukraińców tragedia, dla Polaków Rzeź. Sformułowanie „polsko-ukraińskiego konfliktu” – z umiejscowieniem na początku członu „polsko-…” – co z lingwistycznego punktu widzenia ewidentnie przenosi winę na Polaków ustawiając ich w pierwszej kolejności. Znamiennym jest również to, że według Ukraińców „tragedia Wołynia” jest jedynie „epizodem” – bolesnym i „dla Ukrainy, i dla Polski” – skoro epizodem, to o co tu kruszyć kopie? Nie rozumieją, to wyjaśnię – dla nas ludobójstwo dokonane przez ich przodków na Kresach Rzeczypospolitej nie jest epizodem! – tym bardziej, że nawet teraz katów nazywają bohaterami. Ukraińcy w apelu ustanowili priorytety – co świadczy o przemyślanej próbie wpływu na opinię czytelników poprzez wyrafinowany i dokonany z pietyzmem dobór słów. Nie bez przyczyny pod apelem podpisali się ludzie pióra jak sądzę.

Mam prawo wątpić w szczerość apelu, który jest przemyślaną, a więc z premedytacją  wykreowaną i narzucaną zakłamaną wersją pisaną tak naprawdę przez tych, z których zdaniem i tak nikt się nie liczy, bo nie są wiążące. Obecny wyłoniony w wyniku zamachu stanu prezydent Ukrainy uznany, co już nawet nie dziwi z wiadomych przyczyn, przez instytucje międzynarodowe, określił się jasno podpisując w maju 2015 roku ustawę z dnia 9 kwietnia,  innym razem przenosząc również Dzień Obrońcy Ukrainy na 14 października – tj. oficjalną rocznicę powstania UPA. Tym aktem złej, a wręcz wrogiej wobec Polaków woli nie pozostawił nam żadnych złudzeń po czyjej stronie się opowiedział.

Jak już wspomniałam priorytetową jest w apelu, co sami podkreślają, kwestia przebaczenia: „Prosimy o wybaczenie i tak samo przebaczamy zbrodnie i krzywdy uczynione nam” – w podobnej wenie grzmiał Petro Poroszenko w Sejmie w grudniu 2014 roku krótko przed podpisaniem wspomnianej ustawy gloryfikującej zbrodnicze formacje.

Proszą o wybaczenie za co właściwie? – bo nie jest to wyartykułowane, natomiast wina Polaków jest tu dosadnie nazwana przez autorów apelu: „zbrodnie i krzywdy uczynione nam” Jakie krzywdy mogli wyrządzić zaatakowani w sposób zorganizowany w jak podają źródła 99 wioskach i miejscowościach podczas sumy w kościele? – jak to miało miejsce 11 lipca 1943 roku, do czego nawiązują autorzy apelu nie wymieniając nawet tej daty? Co mogli zrobić trzymający modlitewnik w ręku wobec uzbrojonych w siekiery, kosy, noże i inne prymitywne narzędzia?

„…zginęły tysiące niewinnych braci i sióstr” – Polaków i Polek głównie – o tym wspomnieć już zapomnieli?

Największym złem w naszych stosunkach była nierówność, wynikająca z braku państwa ukraińskiego.” –

Mam refleksję: szkoda tylko, że w imię walki o to państwo wraz z ukraińskimi nacjonalistami ich potomkowie uznawali jedynie Ukraińców jako sobie równych – pod warunkiem, że ci nie bratali się z Polakami – więc nieszczere, płaczliwe nadużywanie tu słowa „pobratymcy” jest kpiną – czy to z ignorancji podszytej niewiedzą, czy też dla realizacji własnych antypolskich celów jest to jednak zabieg celowy tych, których nazwiska widnieją pod apelem, gdyż o aż taka niewiedzę ich nie podejrzewam.

Dostrzegam tu kolejne przekłamanie:

„Katastrofa ukraińskiej państwowości prowadziła do ruiny państwowość polską.”

Nie było przypadkiem dokładnie na odwrót? – czyż niszczenie przejawów polskości nie doprowadziło do katastrofy dążenia wielu Ukraińców, którzy zdradzeni przez swoich nazistowskich idoli wraz z tymi spod znaku tryzuba musieli zamienić widły na sierp i młot?

Na koniec zostawiłam ‘najlepsze’:

Krzywda jest bowiem zawsze obustronna – i wobec mogił, i wobec pamięci, i wobec przyszłości.”

Miecz może być obusieczny, ale krzywda „obustronna”? – i to zawsze? Czyli według tej pokrętnej logiki ofiary są „zawsze” winne losu jaki ich spotkał? Pamiętajmy, że z rąk uzbrojonych oprawców ginęli głównie bezbronni cywile, w tym sporą część ofiar stanowiły malutkie dzieci. Jakich „mogił”? – szczątki bezimiennych pomordowanych są nadal znajdowane, jak te porozrzucane po polach i lasach na tak zwanym Trupim Polu.” Pamięci”? – chyba szarganej, jako że przez treść listu przewija się porażająca amnezja wobec faktów historycznych i lekceważenie dla uczuć żyjących nie tylko potomków ofiar, ale przede wszystkim świadków tego piekła na ziemi wyreżyserowanego przez braci, braci Ukraińców – również zgotowanego swoim rodakom, którzy mieli odwagę się przeciwstawić złu. „Krzywda …wobec przyszłości”? – strasznie dużo w tym apelu niedomówień. Dostrzegam tu jednak rzeczywiście krzywdę wobec wspomnianej przyszłości, która jest niestety budowana przez stronę ukraińską na wypaczaniu przeszłości.