Janusz Korwin-Mikke dziś znów zabłysnął swoją wypowiedzią. Na swoim facebookowym profilu poparł karę śmierci, a nawet napisał, że: „żaden katolik – i ogólniej: żaden chrześcijanin, muzułmanin, ani żyd – nie może być przeciwnikiem kary śmierci.(…) Katolik występujący przeciwko karze śmierci jest jawnym heretykiem. „. Jego słowa natychmiast podchwyciły główne portale internetowe, m.in. Onet, WP, itd. Ja także nie mogę pozostawić ich bez odzewu.

Foto: Wikimedia Commons

Korwin-Mikke jest ostatnim człowiekiem, który będzie mi, katolikowi, mówił, kiedy jestem heretykiem, a kiedy nie. Szczególnie, że jest wybiórczy w swojej argumentacji. Filozof (nie mogę nazwać politykiem kogoś, kto przez kilkanascie lat zajmuje się głównie wypowiadaniem na różne tematy na łamach mediów) ten jako argument swojej tezy przedstawił fragment z Biblii:  „A gdyby ktoś bliźniego swego umyślnie zasadziwszy się podstępem zabił – i od ołtarza Mego weźmiesz go i zabijesz!” (Wyj 21,14). To bardzo dobrze, że zna Pismo Święte, choćby tylko we fragmentach, jednak nie zna tego, na czym opiera się doktryna Koscioła katolickiego. Opiera się ona na Piśmie Świętym, tradycji i nauczaniu Kościoła. Nie można więc wybrać jednego fragmentu z Biblii, pomijając tradycję i nauczanie Kościoła i zakomunikować, że to jest wyznacznik tego, co katolik musi, a co nie musi.

Korwin zrównuje katolików, muzułmanów i żydów, odnosząc do nich wszystkich fragment Starego Testamentu. Problem w tym, że muzułmanie w ogóle nie uznają Pisma Świętego, żydzi tylko Stary Testament wraz z Talmudem, a katolicy Pismo Święte, tradycję i nauczanie Kościoła. Z tego wynika wiele różnic w postrzeganiu wielu spraw, np. tego, kto jest bliźnim. Żydzi uznają za niego współwyznawcę, bo tak mówi Talmud. Katolicy inaczej interpretują ten termin, bo inną interpretację przedstawił Jezus Chrystus. Nie inaczej jest w przypadku kary śmierci. Korwin może sypać cytatami ze Starego Testamentu jak z rękawa, ale katolik nie kieruje się jedynie Starym Testamentem – musi brać pod uwagę całokształt doktryny Kościoła. Natomiast Katechizm Kościoła Katolickiego podaje, że „Kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem„. No i tutaj się zatrzymajmy – nie nakazuje, nie popiera, ale nie wyklucza zastosowania kary śmierci. Wielu zwolenników tej kary na tym poprzestaje – Kościół nie wyklucza kary śmierci, ok. Jednak trzeba wziąć pod uwagę całe zdanie – Kościół stawia warunek – musi być ona „jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem„. Trzeba sobie więc zadać dwa pytania:

– Czy w Polsce mamy więzienia?

– Czy polskie więzienia skutecznie bronią społeczeństwo przed przestępcami?

Na oba te pytania całe szczęście możemy odpowiedzieć twierdząco. Trzeba więc podkreślić ze stanowczością, że katolik nie może być zwolennikiem wprowadzenia kary śmierci w polskich realiach. Katolik opowiadający się za karą śmierci (w polskich realiach) jest jawnym heretykiem. Inną kwestią są seryjni mordercy, którzy na mocy luki prawnej mają niedługo wyjść na wolność. W ich przypadku z dużą dozą pewności śmierć może być „jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem„. Jednak tylko w ich przypadku. Kościół w Katechiźmie Kościoła Katolickiego wyraźnie głosi: „Jeżeli jednak środki bezkrwawe wystarczą do obrony i zachowania bezpieczeństwa osób przed napastnikiem władza powinna ograniczyć się do tych środków, ponieważ są bardziej zgodne z konkretnymi uwarunkowaniami dobra wspólnego i bardziej odpowiadają godności osoby ludzkiej. Istotnie dzisiaj, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje państwo, aby skutecznie ukarać zbrodnię i unieszkodliwić tego, kto ją popełnił, nie odbierając mu ostatecznie możliwości skruchy, przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy „są bardzo rzadkie, a być może już nie zdarzają się wcale”.

Janusz Korwin-Mikke nie jest papieżem, żeby zmieniać nauczanie Kościoła. Jego słowa to jawna manipulacja katolikami i namowa do herezji. Nie zamierzam go słuchać – żeby rozstrzygnąć, co mogę, a co nie mogę robić, jako katolik, wystarczy mi Pismo Święte (postrzegan całościowo, a nie poprzez perspektywę pojedyńczych fragmentów), tradycja i nauczanie Kościoła. Osobiście jestem przeciwny zarówno karze śmierci, jak i karze więzienia (o tej drugiej sprawie pisałe niedawno tu). Uważam, że najlepszą możliwą karą byłaby praca (bez żadnej zapłaty oczywiście) w zamkniętych zakładach. No, ale skoro Korwin-Mikke chce populistycznie wykorzystywać hałas związany ze sprawą Trynkiewicza, to już jego sprawa. Niech jednak nie mówi katolikom co mają robić, szczególnie, jeżeli podsuwa im poglądy sprzeczne z doktryną Kościoła.