Krzesimir Dębski w rozmowie z wPolityce.pl nie krył oburzenia marginalizowaniem zbrodni ludobójstwa dokonanej przez Ukraińców na Polakach.

Ciągle jestem wkurzony, a nie mam natury człowieka denerwującego się, tym, że z takim oporem do świadomości naszych rodaków przebija się prawda o zbrodniach na Wołyniu. Ubolewam, że z takim trudem wiedza o mordowanych tam naszych rodakach przebija się do mediów. Zbrodnie popełnione przez UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej są spychane do kąta niepamięci. Pamiętamy o strasznym mordzie w Katyniu, natomiast 11 lipca, rocznica „czarnej niedzieli”, czyli kulminacja mordów na Wołyniu w 1943 r. jest pomijana milczeniem – powiedział Dębski.

Zdaniem kompozytora jedną z przyczyn takiej sytuacji jest ukraińska emigracja w Ameryce Północnej, gdzie wydawane od zakończenia wojny publikacje zatruwają pamięć historyczną. Dębski uważa, że opary tej trucizny docierają również do Polski.

Przekonuje się, że nie należy mówić o zbrodniach ukraińskich, aby nie odpychać Ukrainy od Zachodu, żeby nie zaostrzać stosunków między naszymi krajami. Rzeczywiście, to komplikuje nasze kontakty, ale prawda jest ważniejsza. Kiedyś Rosjanie nie chcieli przyjąć faktów o Katyniu, jednak po projekcji filmu Andrzeja Wajdy w pewnej mierze przełknęli tę gorzką prawdę – dodał.