„Smoleńsk z 2010 roku nie jest opowieścią z porządku polskich narodowych dramatów. Jest opowieścią z porządku polskiego burdelu” – stwierdził niejaki Tomasz Lis.

„Smoleńsk trwa. Być może prawdziwy dysponent lotu jest nawet ten sam co osiem lat temu. Spodziewajmy się wszystkiego, co najgorsze, bo dysponent bawi się lotem, a – niestety – poza samolotem nie ma absolutnie nic do stracenia” – napisał Lis w swojej gazecie.

Dodał, że i dziś słyszymy „Pull up” i „terrain ahead”, ale „dysponenta to nie interesuje”. „Smoleńsk to stan umysłu, to stosunek do rzeczywistości, norm, zasad. (…) PiS jest państwem bananowo-wschodnim” — zaznaczył.