Miliony złotych skradzione z kont jednego z największych polskich banków trafiły na Ukrainę w czasie, gdy trwała tam rewolucja. W atak zamieszana była spółka z Warszawy, która do UE ściągała uchodźców – odkryli dziennikarze tvp info.

W czasie rewolucji na Ukrainie okradziony zostaje jeden z największych banków w Polsce. Z kont giną miliony złotych i po serii przelewów trafiają do 29 Ukraińców. Mimo dużych sum pojedynczych transakcji, nie widzi tego ani Generalny Inspektorat Informacji Finansowej, ani departament bezpieczeństwa banku. Nikogo to nie interesuje. Na trop afery wpadają dopiero policjant zajmujący się przestępstwami gospodarczymi i prokurator z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie. Po nitce do kłębka trafili do urzędów pracy, później do spółki mieszczącej się na warszawskim Solcu, stamtąd do ambasady RP w Ankarze i do Stanów Zjednoczonych.

„Widziałem w swoim życiu wiele spraw gospodarczych, ale tak dziwnej nigdy” – powiedział prokurator z Białegostoku, który poznał szczegóły śledztwa.

W styczniu 2012 roku dwóch 30-latków z Warszawy zakłada spółkę z o.o., która przez pół roku niczym się nie zajmuje. 30 maja 2012 roku do Warszawy przylatują Turek Azrak S. i posługujący się amerykańskim paszportem Tanju O. Mężczyźni składają ofertę kupna 100 proc. udziałów spółki. Oferta zostaje przyjęta. Spółkę kupili za 6 tys. zł.

7 czerwca 2012 roku Azrak S. i Tanju O. lecą do Turcji. Przez następny rok ich spółka niczym się nie zajmuje. Aż do września 2013 roku. Wówczas do różnych urzędów pracy trafiają ogłoszenia o pracę. Spółka Azraka S. i Tanju O. szuka m.in. „kontrolerów przemieszczania ładunków”. Oferują 4,5 tys. zł pensji. Reklamują się jako „znana na rynku firma logistyczna”. Ogłoszenia nie są weryfikowane. Nikt nie zwraca uwagi, że firma nie podaje adresu ani numeru telefonu.

Odzew jest ogromny. Po wysłaniu aplikacji bezrobotni dostawali mailem umowę o pracę, którą mieli wypełnić, wpisując m.in. numer swojego konta bankowego, na które ma być przelewane wynagrodzenie. Proszeni są o podpis, zeskanowanie i odesłanie zwrotnym mailem. W ramach „testu” każdy otrzymał na swoje konto pieniądze, które miał przesłać dalej na otrzymany mailem adres i konto odbiorcy.

„Osoba, która się z nimi kontaktowała, dzwoniła zawsze z zastrzeżonego telefonu. Rozmawiała płynną polszczyzną” – powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie Zbigniew Czerwiński.

Od października 2013 roku do kwietnia 2014 roku kilkadziesiąt osób zatrudnionych w spółce otrzymało na swoje konta przelewy od 5 do 34 tys. zł, opisane jako „test”. Pieniądze zgodnie z instrukcją trafiły do wskazanych osób – 29 Ukraińców mieszkających na Ukrainie. W tym czasie trwała tam rewolucja. Ślad po pieniądzach się urywa.

„W instrukcji mieli napisane, że do konkretnej osoby mieszkającej na Ukrainie mają przelać okrągłą kwotę. Na konta zawsze dostawali np. 8900 zł czy 31500 zł. Końcówka tej kwoty była dla nich” – stwierdził jeden z prokuratorów.

Ludzie ci byli rzecz jasna „słupami”. Wszystkie pieniądze, którymi obracali, pochodziły z przestępstwa – z kradzieży z kont klientów jednego z największych banków w Polsce. W ciągu pół roku wytransferowano za wschodnią granicę kilkanaście milionów złotych. Na konta włamywano się poprzez wirusa, którym były infekowane komputery, z których korzystały osoby odpowiedzialne za przelewy: prezes, księgowa czy członek zarządu. Nie wiadomo, skąd hakerzy wiedzieli, na jakich komputerach należy zainstalować wirusy.

Prokuratorzy prowadzący śledztwo wpadli na trop jeszcze jednej interesującej historii związanej ze spółką. W 2014 roku firma Azraka S. i Tanju O. wystąpiła do Ambasady Polskiej w Ankarze o wizy dla 174 tureckich uchodźców, którzy mieli pracować jako kierowcy. Część wniosków wizowych została rozpatrzona pozytywnie i osoby te wjechały na teren Unii Europejskiej. Tutaj ślad po nich zaginął, nikt nie wie, gdzie dziś przebywają ani kim naprawdę ci ludzie byli. Wiadomo tylko, że żadna z tych osób nigdy nie szukała pracy na terenie Unii.

„Śledztwo obecnie jest zawieszone. Czekamy na pomoc prawną z Ukrainy i Turcji” – powiedział rzecznik Czerwiński.