Sytuacja na Ukrainie z dnia na dzień tylko bardziej się zaognia. Czy wykorzystają to sąsiednie państwa? Nie od dziś wiadomo, że do części terenów pozostających w granicach Ukrainy swoje rozszczenia wysuwają m.in. Polacy, Rumuni, Rosjanie, czy Węgrzy.

Foto: flickr.com
Foto: flickr.com

Jak informuje rosvesty.ru Rumunia już teraz przygotowuje się do zbrojnej inwazji na Ukrainę. Emisariusze tego państwa mieli rozpocząć działalność w przygranicznych regionach Ukrainy, żeby przygotować podatny grunt pod interwencję. Chodzi o obwody: czerniowiecki, iwano-frankiwski oraz odeski. Dodatkowo, 25 stycznia prawie wszystkie główne media rumuńskie zaczęły wygłaszać wezwania do interwencji wojskowej przeciw Ukrainie w celu „obrony dawnych rumuńskich terytoriów”. – Ukraina znajduje się na krawędzi wojny domowej. Nie jest wykluczony podział kraju na proeuropejski Zachód i prorosyjski Wschód. Czy Rumunia jest gotowa do interwencji w celu ochrony Rumunów z Północnej Bukowiny, okręgu Herc, Północnej i Południowej Besarabii? – można przeczytać w jednej z rumuńskich gazet.

Tymczasem do wprowadzenia swoich wojsk na teren obwodu zakarpackiego namawiają rząd Węgier przedstawiciele tamtejszej mniejszości węgierskiej. – Mieszkańcy naszego kraju, posiadający obywatelstwo Węgier, są przekonani, że w przypadku zaostrzenie politycznej i socjalnej sytuacji w obwodzie, Węgry będą gotowe wprowadzić swoje wojska na terytorium Zakarpacia w celu stabilizacji sytuacji i dla obrony swoich obywateli. Jest bardzo możliwe, że na Zakarpaciu może powtórzyć się historia 1939 roku, kiedy Węgry wprowadziły swoje wojska na Zakarpacie, aby przeciwstawić się galicyjskiemu ekstremizmowi – piszą „Nowiny Zakarpacia”.

Pojawiały się głosy, że może dojść do podobnej sytuacji, jak w Polsce w 1981 roku, kiedy władze straszyły społeczeństwo sowiecką inwazją, a przy granicy obserwowano wzmożony ruch wojsk. Jednak z drugiej strony wydaje się, że Putin nie odważyłby się raczej wkroczyć z wojskami na Ukrainę przed IO w Soczi, bo to mogłoby negatywnie wpłynąć na imprezę, która jest ostatnio oczkiem w głowie rosyjskiego prezydenta.

Najmniej prawdopodobna jest interwencja wojsk polskich. Mimo tego, że wielu Polaków z nostalgią wspomina czasy, kiedy Lwów należał do Polski, to rząd Tuska raczej nie jest na tyle odważny, żeby podjąć decyzję o wkroczeniu wojsk na Ukrainę. Politycy Platformy podkreślają od dłuższego czasu, że zależy im na dobru Ukrainy, jej integracji z UE, a rozpad tego państwa na pewno nie wyszedłby mu na dobre.

na podstawie: kresy.pl, rosvesty.ru, ukr.pravda.ua