Komisja Europejska planuje wprowadzić nowe oznaczenia środowiskowe żywności. Straci na tym m.in. Polska.
Bruksela chce ujednolicić metody określania wpływu na środowisko. Najprawdopodobniej przyjęta zostanie metoda LCA. Uwzględnia ona m.in. sposób pozyskania energii wykorzystywanej podczas produkcji. I tu pojawia się problem, bowiem w Polsce energia wytwarzana jest głównie w elektrowniach węglowych. To zaś oznacza, że nasze produkty będą oznaczone jako gorsze niż produkty z krajów posiadających elektrownie atomowe.
Nowe pomysły będą również kosztowne. Eksperci z Polskiej Federacji Producentów Żywności uważają, że sam audyt środowiskowy może kosztować producentów nawet 50 tys. zł.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że owoce i warzywa z niemiec, francji czy wielkiej brytanii są dużo bardziej szkodliwe niż nasze. Nawet pomimo ich „elektrowni atomowych”. Bo wątpię, żeby nasi rolnicy ładowali takie ilości chemii jak niemieccy czy francuscy (choćby ze względu na ceny tej chemii). Nie mam doświadczenia z brytyjskimi rolnikami ale zapewne jest to samo.
Tak więc ciekaw jestem, czy będą również oznaczali ilość chemii w swoich produktach. Tyle, że wtedy ich naklejki nie byłyby czerwone a czarne.
Pozdrawiam
To się nazywa wolny rynek wg. eurokołchozu. Jak nie kijem go to pałą. Jakoś trzeba obrzydzić naszą żywność.