O inkwizycji wszyscy coś słyszeliśmy. Najczęściej są to obrazy ludzi sadystycznych i tępych, którzy wszędzie widzą zło, zaś ich ulubionym sposobem spędzania wolnego czasu jest palenie na stosie heretyków, ewentualnie w przypadku lepszego dnia szybkie odcięcie głowy. Skąd pojawił się ten mit? I jak naprawdę wyglądała Inkwizycja Kościelna?

Pierwsze teksty mówiące o setkach niesłusznie skazanych ofiar inkwizycji pojawiły się w trakcie wojen protestantów z katolikami. Wtedy to jako pisma propagandowe pojawiały się tezy o masowych mordach na niewinnych ludziach, nieraz mówiące też o Inkwizycji Hiszpańskiej (która to była instytucją stricte państwową, niepodlegającą pod władzę papieża). Zamierzony cel był jak w przypadku każdej propagandy – obrzydzić wroga i przekonać swoich, że walczy się w obronie słusznych wartości, których wróg nie przestrzega w ogóle. W przeciągu wieków z powodu różnych konfliktów na linii Kościół – protestanci pojawiały się kolejne mity, mówiące o coraz większych liczbach ofiar. Jednak wyżyny absurdu osiągnęli w tym temacie sowieccy „historycy” – wg jednej z ich publikacji (którą antyklerykalne środowiska używają do dziś) inkwizycja Kościelna w XVI wieku zabiła ponad 2 miliony Niderlandczyków. Problem w tym, że w tamtym okresie żyło ich.. około miliona!

Jak naprawdę działała Inkwizycja Kościelna?
Przede wszystkim inkwizytorem mógł zostać tylko ktoś mający tytuł doktora (najwyższy wówczas tytuł naukowy). Nie byli to fanatycy, którzy ignorowali naukę i wszędzie doszukiwali się herezji, na widok których uciekali ludzie! Niejeden przestępca złapany na gorącym uczynku usiłował głosić herezje, by trafić do więzienia inkwizytorskiego. Czemu? Bo w więzieniu świeckim byłby bity przez strażnika, nieraz o takowych zresztą zapominano i umierali w celi z głodu. Więzienie inkwizytorskie zaś najczęściej znajdowało się w klasztorze, gdzie „heretyk” prowadził tryb życia razem z pozostałymi mieszkańcami – zarówno pracował, modlił się.. ale i jadał wraz z pozostałymi.
Można powiedzieć, że inkwizycja Kościelna była swego rodzaju policją polityczną. Słowo „policja polityczna” kojarzy się nam z UB czy NKWD, jednak w przeciwieństwie do nich, inkwizycja działała z rozsądkiem i humanitarnie. Gdy do UB ktoś składał donos na sąsiada, UB najpierw zamykało i pałowało podejrzanego, potem zadawało pytania. Gdy do inkwizytora przyszła osoba z donosem o podejrzenie herezji, ten najpierw robił wywiad, czy donosiciel nie ma osobistego zatargu z osobą, którą zgłosił.
Inkwizycja nieraz też chroniła ludzi przed samosądami – wbrew temu, co próbuje się dzisiaj nam wmawiać, palenie na stosach czy kamieniowanie było domeną ludzi prostych i niewykształconych. Wystarczało, że w wiosce zamieszkał medyk (dla prostych ludzi to co robił, nieraz uchodziło za czary), czy jakaś samotna kobieta stroniąca od ludzi, bardzo szybko widzieli w nich „diabelskie pomioty”. Właśnie inkwizytorzy przybywali i próbowali swoim autorytetem wpłynąć na ludzi, by dali spokojnie żyć takim osobom i że nie są „szpiegami diabła”. Niestety, często też po odejściu inkwizytora tłum i tak dokonywał tego, co wcześniej zaplanował.

Gdy inkwizytor stwierdził, że ktoś jest heretykiem, przybywał do niego na rozmowę. I jak to powiedział pewien profesor KULu, „była to rozmowa jak ze świadkiem Jehowy” – istna walka na wersety oraz rozmowy o Piśmie. Najczęściej nie pozbawiano wolności tej osoby, ponieważ kilka/kilkanaście rozmów wystarczyło, by heretyk zrozumiał swój błąd. Czasem jednak zamykano taką osobę w więzieniu inkwizytorskim i tam przymuszano do pokuty, przez jakiś czas narzucając klasztorny tryb życia.
Wyroki śmierci zdarzały się rzadko – najczęściej jeśli inkwizytor skazywał kogoś na śmierć, oznaczało to śmierć duszy takiej osoby. Wyroki śmierci fizycznej natomiast wydawała władza świecka – herezja uderzała w ład społeczny, gospodarczy i polityczny, co podważało władzę panów feudalnych i godziło w ich interesy. Najczęstszymi wyrokami inkwizycji zaś była przymusowa pokuta, pielgrzymka etc.

To bardzo krótki tekst demitologizujący temat Inkwizycji Kościelnej. Jeśli ktoś chce zapoznać się dokładniej z tematem, polecam poczytać przedwojenne książki traktujące o tym. Tylko należy zwrócić uwagę, kim był autor.

zdjęcie: Krzysztof Małys