Tadeusz Pieronek występował w Jeleniej Górze na spotkaniu nazwanym „Klubem Obywatelskim”. Rozpoczął je tymi słowami: „W takich okolicznościach, w jakich przyszło nam żyć, dobrze jest dzielić się swoimi opiniami i podsuwać jakieś rozwiązania oraz dowiadywać się, jaka jest rzeczywistość”.

„Zarzuca mi się, że uprawiam politykę. Stanowczo się temu sprzeciwiam. Polityka ma dwie definicje. Pierwsza to roztropna troska o dobro wspólne. Gdyby ta roztropna troska miała zostać mi odebrana, to straciłbym wszystkie moje prawa obywatelskie. Jestem częścią tego świata. Mam prawo, jako obywatel, a zwłaszcza jako biskup, ustosunkowywać się do tych chwil, które przeżywamy. Druga definicja to zaangażowanie się w zdobywanie władzy, sprawowanie władzy i przekazywanie władzy. Ksiądz nie powinien się tej polityce oddawać, nawet nie wolno mu tego robić. Jako biskup mam obowiązek oceniać od strony moralnej, etycznej postępowanie także władzy. Jeśli ja powiem, że tak nie wolno, bo to grzech – nie mam prawa do tego? Biskupi mają obowiązek nazywać rzeczy po imieniu”.

Pieronek wspierający Platformę Obywatelską wypowiedział się na temat aborcji. „Kościół nie powinien, ale bardzo chce, żeby państwo dekretowało tak, jak powinni myśleć i działać wierzący, nawet widząc, że to wezwanie Kościoła jest przekraczane. Państwo ma inne zadanie. Ja podchodzę do tego w ten sposób – jeżeli jest ustawa, która zezwala na aborcję z jakichkolwiek przyczyn, to człowiek wierzący i tak jest zobowiązany zachować prawo moralne. Kiedy byłem sekretarzem episkopatu, to pamiętam, że przyszli do mnie posłowie z prawicy, z jakiejś katolickiej partii. Wszyscy płakali nad tym, że jestem taki głupi, bo powiedziałem, że to dobry kompromis. Powołałem się na papieską encyklikę Jana Pawła II. Jeżeli można uzyskać coś lepszego od tego, co było, a w PRL-u aborcja była dostępna na życzenie, to oczywiście przyjęto ten kompromis”.

Mówił też o tzw. uchodźcach. „Przed dwoma laty Polacy opowiadali się za przyjęciem migrantów. Już dzisiaj jest odwrotnie. Dlaczego? Bo ktoś wmówił temu społeczeństwu, że ci ludzie roznoszą zarazki i będziemy chorować, bo nam zabiorą pracę, bo to są terroryści. To obłudny fałsz i niemoralne kłamstwo. Musimy przyjmować tych ludzi według roztropnych reguł możliwych do spełnienia dla nas (…). Nikt nie mówił, że ten kraj ma przyjąć tyle, a tamten tyle”.

„Polska wymówiła zasadę solidarności, do której jest zobowiązana traktatami europejskimi. Tu jest największy zgrzyt w stosunku do tego, że wyłamała się spod zasad tworzących UE. Nie wiem, czy coś się poprawi”.

„Konstytucyjnie jesteśmy krajem demokracji liberalnej, przy czym ta liberalność jest za daleko idąca. Jestem liberałem w sprawach gospodarczych, ale nie w kwestii poglądów na świat – musiałbym przestać być chrześcijaninem. W tej chwili mamy dyktaturę faktyczną, tylko jeszcze nie zadekretowaną”.

„Albo ci ludzie sami się pogryzą, bo każda dyktatura pada z rąk swoich zwolenników – na to trzeba czasem dłużej czekać, a czasem przychodzi szybko. Druga sprawa to opór obywatelski. Ludzie mają prawo do protestu”. Pieronek nazwał brak publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 2015 roku „grzechem pierworodnym”.