foto: flickr.com

Wczorajsze podpisanie Paktu Społecznego Przeciw Dopalaczom, to wyraz bezsilności rządu i instytucji polskiego państwa.

Po pierwsze podpisanie jakiegoś „paktu” nie będącego ustawą, rozporządzeniem czy innym aktem prawnym, nie zmieni rzeczywistości, w której grupy przestępcze dorabiają się na nielegalnym procederze, a obywatele tracą zdrowie i życie dzięki działaniom tych grup. Po drugie podpisanie Paktu następuje 5 lat po tym, jak Premier Rządu RP Donald Tusk publicznie ogłosił, że problem z dopalaczami został skutecznie wyeliminowany. Wyeliminowany oczywiście dzięki zdeterminowanym działaniom rządu na czele którego stał ów premier, a resortem zdrowia kierowała dzisiejsza premier, Ewa Kopacz.

Co zatem stało się, że teraz podpisuje się Pakt? Problem w tym, że sygnatariusze wczorajszego Paktu (szefowie ministerstw Spraw Wewnętrznych, Edukacji Narodowej, Zdrowia, Sprawiedliwości, Administracji i Cyfryzacji, a także Rzecznik Praw Dziecka, Policja, samorządy i organizacje typu ZHP) nie mają pomysłu, jak poradzić sobie z problemem dopalaczy. Grupy przestępcze wprowadzające na rynek nielegalne substancje są wyrachowane i na tyle silne, że organy państwa pod obecnymi rządami ich nie wyeliminują, a problem będzie istniał. Postanowiono zatem stworzyć przeświadczenie, że państwo działa, że służby i instytucje stoją na posterunku, troszczą się, monitorują, dbają. Ale to tylko swoista kampania medialna, reklamowy spot.

Takie pozorowane i czysto propagandowe działania, to kolejny przejaw psucia państwa i działania niezgodnego z interesem społecznym. Oczywiście nie odbieram rządzącym prawa do działań propagandowych, ale to powinno być dodatkiem i uzupełnieniem do działań realnych. Powinno być zwieńczeniem kompleksowych działań, takich jak programy edukacyjne dla młodzieży, kampanie społeczne prezentowane w mediach (przemyślane, a nie wywołujące śmiech u widzów), zmiany legislacyjne, szkolenie funkcjonariuszy, działania służb specjalnych (o których obywatele nie muszą wiedzieć), dofinansowanie i doposażenie instytucji nadzorczych i kontrolnych w sprzęt techniczny i laboratoryjny oraz szereg innych działań, które są wykonywane nie dla propagandy, ale dla zwiększenia bezpieczeństwa obywateli.

Przez ostatnie 5 lat nie dokonano nowelizacji prawa ani innych skutecznych działań zmierzających do rozwiązania problemu dopalaczy (jaki długofalowy efekt przyniesie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii obowiązująca od 1 lipca, poza wprowadzeniem na rynek ogromnej ilości „dopalaczy” tuż przed jej wejściem w życie, nie wiemy). Gdyby nie ostatnia fala masowych zatruć i przypadki zgonów, nie byłoby nawet działań pozornych i propagandowych, do jakich zaliczyć trzeba podpisanie Paktu.

I to się nie zmieni, bo szefowa MSW, minister Piotrowska, mówi wyraźnie: „raz w miesiącu instytucje publiczne, organizacje pozarządowe, media, środowiska naukowe i młodzież będą spotykać się, by wspólnie monitorować wszystkie prowadzone działania, definiować nowe problemy i szukać najlepszych rozwiązań w walce z dopalaczami”. Czyli nie państwowe instytucje i służby powołane do walki ze zorganizowaną przestępczością, ale pospolite ruszenie i… jakoś to będzie. I kolejny cytat z minister Piotrowskiej: „Chcemy, aby prowadzone i planowane inicjatywy w walce z dopalaczami znalazły się na interaktywnej mapie inicjatyw społecznych. Każdy z tutaj obecnych i każdy w Polsce będzie mógł dopisać się do tej mapy i dołączyć do paktu przeciw dopalaczom.” Śmiać się, czy płakać widząc taką bezradność szefowej „siłowego” resortu?

Rządzący nie mają pomysłu na zmierzenie się ze stojącymi przed Polską wyzwaniami i nic się nie zmieni dopóty, dopóki mamy tą ekipę rządową, a „państwo jest tylko teoretyczne”.