Mamy rażący brak symetrii w podejściu państwa polskiego do Ukrainy i przejawia się to na różnych frontach. 

Polska jest aktywna na froncie niemieckim, pojawiła się kwestia odszkodowań. Sejm wydał w tej sprawie opinię, premier Szydło zapowiedziała, że temat zostanie zaopiniowany przez rząd, mamy więc widoczną ekspansję w tym kierunku. Jest ona związana ze sprawami przeszłości, ale ma również związek z przyszłością i teraźniejszością. Polska jest przecież aktywna również w kwestii imigracji, też potrafimy twardo postawić te kwestie.

Jeśli chodzi o Rosję, to polityka również jest zdecydowana. Nie ma fałszowania wspólnej historii, nikt się nie bawi w uniki, tylko rzeczy nazywane są po imieniu. Mówimy wyraźnie, że polityka Rosji Sowieckiej wobec Polski była agresywna i zbrodnicza. Nie zgadzamy się na retorykę, w myśl której w roku 1944 dostaliśmy wolność, a później długie i szczęśliwe życie. Przeciwnie, podkreślamy, że była to brutalna okupacja.

Z Ukrainą jest zupełnie inaczej i to jest zastanawiające, dlaczego na dwóch frontach możemy być zdecydowani, a na trzecim prowadzona jest polityka zamiatania rzeczy pod dywan. Obserwujemy to zarówno w stosunku do przeszłości, jak i teraźniejszości. Wielu parlamentarzystów potrafi nazywać rzeczy po imieniu, ale główny nurt rządzący jest nurtem opływania spraw ukraińskich. Wszystko sprowadza się do tego, że nie wymagamy od Ukraińców, by nazwali swoją zbrodnię ludobójstwem, żeby przeprosili i żeby zadośćuczynili. Mamy tu całkowity impas. Jeśli chodzi o ludobójstwo dokonane na Polakach, to obecna sytuacja niestety skutkuje tym, że Ukraińcy nic nie robią sobie ze swojej przeszłości i blokują całkowicie prace ekshumacyjne.

Tak jak dbamy o obywateli II RP będących ofiarami niemieckiego nazizmu czy sowieckiego komunizmu, tak zupełnie odpuściliśmy obywateli II RP zamordowanych przez ukraiński nacjonalizm. Jest to bardzo niespójne i zadziwiające. Na innych frontach jak ognia boimy się zachowań poprawnych politycznie – szczególnie w kontaktach z Niemcami i Unią – a na froncie ukraińskim – mam nadzieję, że nieświadomie – zachowujemy się poprawnie politycznie. Robimy wszystko, by nie podpaść, a przecież Ukraina nie jest takim graczem, który by tego od nas wymagał.

Nie powinniśmy na wyrost prowadzić polityki poprawnej politycznie, nie powinniśmy ulegać przed sprzeciwem Ukrainy. Należy występować zdecydowanie, z pozycji gracza silniejszego, który może pomóc, ale który stawia twarde warunki, bo inaczej odbije się to nam czkawką. Teraz Ukraińcy wykorzystują, że są słabi, a co się stanie, gdy będą silni? Należy zaapelować o całkowitą reorientację polskiej polityki wobec Ukrainy, która może być normalna, ale pod warunkiem załatwienia kwestii przeszłościowych.

Wola działania jest po stronie Instytutu Pamięci Narodowej. Kierownictwo, a szczególnie Biuro Poszukiwań i Identyfikacji robi wszystko, by te prace były możliwe, ale nie mogą przebić się przez mur polityczny. Po stronie polskich badaczy i historyków są chęci, są pieniądze, natomiast nie ma zielonego światła z góry.