Podobnie jak w przypadku pogrzebu „Inki” i „Zagończyka”, sprawa wznowienia prac na „Łączce” ma dwie strony.

Z jednej strony oczywiście możemy wyrazić żal, że to wszystko trwa tak długo, że jeszcze w roku 2016 nasi bohaterowie nie zostali wydobyci, a na górze znajdują się często ci, którzy ich mordowali. Ta sytuacja powinna zostać rozwiązana już dawno, ale III RP przez większość swych lat była bardziej kontynuacją PRL-u.

Cieszy natomiast fakt, że pomimo tylu lat rzucania w tej sprawie kłód pod nogi, coś się ruszyło i nie tylko „Ince” czy „Zagończykowi” można zapewnić godny pochówek, ale i reszta bohaterów zostanie ekshumowana z tych bezimiennych dołów.

Mogę oficjalnie potwierdzić, że większość tych grobów powstałych z inicjatywy Wojciecha Jaruzelskiego, została już przesunięta, co pozwala rzeczywiście mieć pewność, że w połowie września profesor Szwagrzyk i jego grupa badawcza będą mogli wejść na „Łączkę”. Można byłoby co prawda zrobić to już teraz, ale wypada jeszcze poczekać tych kilka dni, by całość tych górnych grobów została uprzątnięta.

Teraz pojawia się pytanie, kogo my tam znajdziemy. Wśród tych nazwisk najbardziej nas elektryzujących jest rotmistrz Pilecki, generał Fieldorf i pułkownik Ciepliński. Głęboko wierzę, że są oni właśnie na „Łączce”, i że profesor Szwagrzyk zrobi wszystko, by ich wydobyć. Potrzeba tu wyjątkowej wiedzy, bo ten ostatni etap ekshumacji będzie trudniejszy niż poprzednie.

Możemy z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że te szczątki na dole są zmasakrowane. Zmasakrowane nie tylko w chwili śmierci, nie tylko w chwili rzucenia do dołów śmierci, ale w chwili, gdy od 1982 roku były tam instalowane groby główne, kości tkwiące w ziemi były niszczone. Kiedy lano fundamenty, żadnego szacunku znalezionym szczątkom nie okazywano. Istnieją podejrzenia, że część została zepchnięta pod spód, ale również takie, że szczątki nie dające się zepchnąć, były wyniesione i wyrzucone.

Wszystko to pokazuje, że ekipa profesora Szwagrzyka będzie musiała się wznieść na wyżyny, aby z tych pogruchotanych, porozrzucanych szczątków na nowo złożyć ludzkie szkielety. Wiemy na pewno, że zrobią wszystko, co w ich mocy, ale musimy zdawać sobie sprawę, że nie wszystkich uda się zidentyfikować.

Liczę, że na wysokości zadania stanie również Uniwersytet Szczeciński i z dużym zaangażowaniem będzie identyfikował te wydobyte szczątki. My oczywiście czekamy na kolejne pogrzeby, jak to miało miejsce w przypadku „Inki” czy „Łupaszki”. To wszystko przed nami i myślę, że finał będzie wyjątkowy.

Tu nie chodzi też, żeby wszystkie te groby Żołnierzy Wyklętych były wielkie i wyjątkowe, ale żeby każdy mógł skorzystać z prawa do pochówku. Tym bardziej, że „Inka” i „Zagończyk” spoczęli w dosyć prostych grobach. To bardzo często byli ludzie prości, ale jednocześnie wielcy bohaterowie. Nie trzeba upamiętniać ich od razu marmurami, ale należy przywrócić im godność.

Warto powiedzieć jeszcze, że z kwatery „Ł” zniknęły groby dwóch najbardziej skompromitowanych panów, którzy tam leżeli – sędziego Romana Kryżego i prokuratora Jerzego Modlingera. Odetchnąłem z ulgą, te groby nigdy nie powinny się tam znaleźć, zwłaszcza ten sędziego Kryżego. Teraz jeszcze czekamy, by po przeniesieniu zbrodniarza, wydobyty został bohater, ale można powiedzieć, że już sprawiedliwość się dokonała.