Polskim firmom działającym na rynkach UE, a także Polakom pracującym we wspólnocie, coraz bardziej doskwierają wymierzone w nich dyskryminacyjne działania podejmowane w państwach Europy. – Są właściwie dwa źródła dyskryminacji: polityka i związki zawodowe, które strzegą swoich członków i swojego rynku – mówi Hanna Stypułkowska-Goutierre, prezes Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej we Francji.

Foto: parezja.pl

– Niektórzy to już dostrzegają, a przede wszystkim firmy, które na tym cierpią. Mówię między innymi o firmach francuskich, ponieważ one bardzo cenią firmy polskie na przykład w sektorze budowlanym – dodaje pani prezes. – Pracownik belgijski czy francuski widząc coraz więcej napływających polskich pracowników, coraz więcej ofert pracy dla pracowników z Polski, coraz więcej kolegów pojawiających się w halach fabrycznych czy winnicach, po prostu się obawia. Bardzo silne są związki zawodowe, organizacje pracownicze, które lobbują i próbują wymusić takie prawo, które by zablokowało wysyłanie polskich czy rumuńskich pracowników – tłumaczy Radosław Gałka, ekspert Polskiej Izby Handlu.

Często podejmowane jest w stosunku do polskich przedsiębiorców albo pracowników tzw. zastraszanie w białych rękawiczkach. Francuska izba pracy często kontroluje firmy zatrudniające Polaków, a w mediach prezentowane są negatywne stereotypy, dotyczące np. warunków, w jakich żyją polscy pracownicy.

– Polska jest obecnie największym eksporterem usług w Europie. Europa potrzebuje polskich usług, bowiem gospodarka UE ma problemy z efektywnością, z wysokimi kosztami pracy, z konkurencyjnością. Dlatego warto walczyć o polskie usługi – one są jedną z największych naszych przewag konkurencyjnych w UE – powiedział prezes Inicjatywy Mobilności Pracy Stefan Schwarz. Jak ocenia Polska Izba Handlu, najgorsza sytuacja dla polskich firm i pracowników jest obecnie we Francji, ale  niepokojące sygnały dyskryminacji polskich firm płyną też ostatnio z Niemiec.

na podstawie: polonika.fr