Z tak szeroką krytyką na świecie spotkało się to, że polskie władze chcą penalizować zakłamywanie historii. Cała ta ostatnia nagonka pokazuje z całą dobitnością, że w polityce na świecie nie liczą się fakty, ale interesy.

Nagonka, jaką rozpętał Izrael pod adresem Polski przypomina mi działania dyplomatyczne III Rzeszy prowadzone w dwudziestoleciu międzywojennym przeciwko naszemu krajowi. W obu przypadkach mieliśmy do czynienia z szukaniem pretekstu do tego, aby uderzyć w Polskę i wbrew faktom ukazać ją jako czarny charakter na arenie międzynarodowej. W obu przypadkach nie było i nie jest winą rządu polskiego prowadzenie suwerennej polityki.

Nie jestem zwolennikiem rządu. Wręcz przeciwnie. Jednak w kwestii ustawy odnośnie IPN nie można nic złego władzy zarzucić. Niektórzy nawet stwierdzają, że jest jakimś kuriozum, że chyba najbardziej pro-izraelski rząd III RP padł ofiarą takiej zmasowanej akcji. Faktem jest, że stosunki polsko-izraelskie były dobre i dopiero haniebne wypowiedzi izraelskich polityków je zepsuły. Nie zauważyłem, żeby ktokolwiek za nie przeprosił.

Nikt rozumny, nikt kto nie kieruje się logiką „wszystko co PiS-wskie trzeba krytykować”, nie może zarzucić, że zapisy ustawy o IPN są złe. Są precyzyjne do bólu – kluczowym stwierdzeniem jest „wbrew faktom”. Ciekawe, czy ktoś znalazłby podobne precyzyjne określenie w analogicznych izraelskich przepisach?

Oczekiwanie, że w ustawie powinny znaleźć się konkretne zakazane sformułowania jak „polskie obozy śmierci”, jest bezrozumne. Jest to wbrew ogólnie przyjętym technikom prawodawstwa i doświadczeniu prawnemu. Można choćby przywołać kwestię z pozoru całkowicie inną, a jednak mającą podobieństwa do sprawy tej ustawy, tj. sprawę tzw. dopalaczy. W tym przypadku zakazuje się specyfików o konkretnym składzie, przez co producenci dopalaczy zawsze robią po prostu minimalną zmianę w składzie i już zgodnie z prawem dany produkt nie jest dopalaczem. Czy trudniej byłoby zmienić fragment stwierdzenia? Nie, również nie stanowiłoby to problemu. Zakazalibyśmy terminu „polskie obozy śmierci”, to zaczęto by używać innej nazwy, np. „polskie obozy zagłady” czy „polskie obozy Holokaustu”.

Dyskusja o ustawie o IPN ma swoje plusy. Wszyscy pokazali swoje prawdziwe oblicza. Mamy lepszą świadomość tego, jak jesteśmy postrzegani na arenie międzynarodowej. Natomiast w Polsce poszczególne środowiska zaznaczyły swoją przynależność do poszczególnych obozów: obozu władzy, obozu zdrady (zwanego mylnie totalną opozycją) i obozu opozycji (której w Polsce prawie nie ma). Okazało się, że bardziej przyjazny Polsce jest niemiecki minister spraw zagranicznych, niż choćby Donald Tusk.