W sobotę w Poznaniu odbył się marsz poparcia dla dewiantów spod znaku tęczowej flagi. Prezydent miasta Jacek Jaśkowiak wykorzystał ten spęd do politycznej agitacji.

Nie jesteśmy homofobicznym zaściankiem, tylko jesteśmy miastem otwartym – grzmiał prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.

Politycznym przeciwnikom dostało się nie tylko za „nietolerancję” w stosunku do środowisk LGBT, ale również za sprzeciw wobec przyjmowania imigrantów. Niechęć do ich sprowadzania Jaśkowiak porównał do… antyżydowskich działań nazistowskich Niemiec.

To, niestety, skutki tej retoryki rządzących, tego właśnie podjudzania, straszenia obcymi, terrorystami i to właśnie, wśród ludzi gorzej wykształconych, przez ludzi, którzy nie mają takiej orientacji łatwiej jest siać strach i nienawiść. Robiono tak już wcześniej, bo przecież w nazistowskich Niemczech też straszono robactwem, tyfusem, który mieli roznosić Żydzi – powiedział.

Być może nie jestem akceptowany przez nacjonalistów, przez ksenofobów czy przez ludzi, którzy gardzą innymi z uwagi na ich orientację seksualną, rasę, wyzwanie czy, na przykład, niepełnosprawność. Ja uważam, że wręcz naszym obowiązkiem, samorządowców, jest to, aby tego typu inicjatywy, tego typu marsze popierać. Dwa lata temu nie był na to gotowy jeszcze Paweł Adamowicz z Gdańska, a teraz poszedł. Jestem przekonany, że w następnych latach kolejni prezydenci także pójdą – prężył muskuły prezydent miasta.