Profesor Krzysztof Szwagrzyk od lat kierujący pracami ekshumacyjnymi w miejscach, gdzie komuniści mordowali polskich bohaterów, udzielił wywiadu Super Expressowi.

Główną tematyką rozmowy była oczywiście walka o przywrócenie godności Żołnierzom Wyklętym, rzuconym w bezimiennych dołach śmierci. Przy okazji kolejnej rocznicy śmierci rotmistrza Pileckiego profesor Szwagrzyk poinformował, że obecnie pod uwagę brane są trzy miejsca, w których mogą znajdować się szczątki ochotnika do Auschwitz.

„Łączka” to najbardziej prawdopodobne miejsce. Bierzemy też pod uwagę obszar więzienia na Rakowieckiej. Wreszcie trzeci – i najmniej prawdopodobny – to cmentarz na warszawskim Służewie przy ul. Wałbrzyskiej – stwierdził.

Ze słów historyka wynika, że latem wreszcie będzie możliwe zbadanie terenu na Rakowieckiej. Dotychczas takiej możliwości nie było.

Na teren więzienia wejdziemy latem tego roku. To bardzo ważna informacja, ponieważ do tej pory ten teren nie był przez nikogo badany – powiedział.

Podobnie sytuacja wygląda na warszawskiej „Łączce”.

Mam nadzieję, że po 3 latach nieobecności i pokonaniu bardzo wielu trudności uda nam się tam wrócić już latem. Zrobimy wszystko, aby teren przebadać. Wierzę, że przyniesie to pozytywne rezultaty.

Profesor Szwagrzyk jest przekonany, że jeszcze w tym roku poznamy tożsamość zamordowanych bohaterów.

Mogę zapewnić, że jesteśmy przygotowani do tego, by ten proces przyspieszyć. Wiemy, kogo szukamy. Wiemy, że Witold Pilecki zginął w wieku 47 lat. Wiemy, że tego samego wieczora uśmiercono też innego ważnego dla nas człowieka, dziewiętnastoletniego „Młota”. Spodziewamy się znaleźć dół ze szczątkami mężczyzny, wzrostu ok. 170 cm, praktycznie bezzębnego – efekt brutalnych przesłuchań Pileckiego – i ciało nastolatka średniego wzrostu o pełnym uzębieniu. Obaj powinni mieć przestrzelone czaszki. Jeśli znajdziemy takie szczątki, nie musimy ich porównywać z setkami profili genetycznych, ale możemy zawęzić krąg osób do identyfikacji do niewielkiej liczby – stwierdził.