Dziś odbyła się pierwsza rozprawa w procesie przeciwko byłemu ministrowi infrastruktury – Sławomirowi Nowakowi, który jest oskarżony złożenie nieprawdziwych oświadczeń majątkowych. Czyn ten zagrożony jest karą do trzech lat więzienia.

common.wikimedia
common.wikimedia

Zegarek, który wywołał całe zamieszane kosztować miał ponad 17 000 złotych a przepisy mówią, iż w oświadczeniu majątkowym należy uwzględnić dobra powyżej 10 000 złotych. Były minister utrzymuje, że o tym nie wiedział.

„Nigdy nie sprzeniewierzyłem się przepisom prawa ani normom i zasadom porządku publicznego”. – zapewniał Sławomir Nowak na sali sądowej. Usłyszeliśmy również, że: „Ten proces nie jest o to, czy złamałem przepis ustawy, ale o to, czy jestem uczciwym i porządnym człowiekiem”.

W obronie byłego ministra, zeznawali również członkowie jego rodziny. Matka Sławomira Nowaka, ze łzami w oczach perorowała: „Gdyby mój syn wiedział, że ten zegarek trzeba wpisać, to na pewno by to zrobił. Od kiedy syn zaangażował się w życie polityczne, był bardzo transparentny…”

Według jej zeznań, zegarek był prezentem urodzinowym, który wymarzył sobie Nowak. Aby go kupić rzekomo razem z mężem, odkładali przez kilka lat po 300 – 400 złotych. Wydaje się to o tyle ciekawe, że ojciec byłego członka PO, otrzymywał 1000 zł renty a matka – 1500 zł. Wersję teściowej, potwierdziła żona Sławomira Nowaka, która mówiła:

„Mąż od dawna o tym marzył, ale uważał, że kwota jest duża. Ja postanowiłam zrealizować jego marzenie i namówiłam jego oraz teściów do zbierania pieniędzy. Oni pomysł podchwycili”.

na podstawie: wpolityce.pl, polskieradio.pl