Komorowski foto: PIFS (Flickr.com / CC by 2.0)
Komorowski foto: PIFS (Flickr.com / CC by 2.0)

Ekipa rządowa coraz bardziej boi się porażki Bronisława Komorowskiego w zbliżających się wyborach prezydenckich – władze konsularne kontrolowane przez Platformę ograniczają drastycznie punkty dla Polonii w których będzie można głosować! Czy na tym polega obywatelskość?

Niepokojące informacje napływają z ośrodków, w których mieszka spora grupa Polaków (Chicago i Detroit w USA, Dortmund i Zagłębie Ruhry w Niemczech, Limerick w Irlandii). Kontrolowane przez rząd Platformy władze konsularne ograniczają tam liczbę miejsc, w których będzie można głosować podczas wyborów prezydenckich. Najgorzej pod tym względem jest w Chicago, gdzie liczba punktów wyborczych została drastycznie ograniczona i będzie najmniejsza w historii.

Według posła PiS Adama Kwiatkowskiego członka sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą – te decyzje zapadły bez jakiejkolwiek rozmowy, dyskusji czy opinii środowisk polonijnych. Zostały wprowadzone administracyjnie.

Okazało się, że placówki dyplomatyczne chcą stworzyć punkty do głosowania, w niekorzystnie położonych miejscach.

Według informacji, które docierają do posła Kwiatkowskiego, problem z głosowaniem mogą mieć także Polacy w Australii. W Melbourne punkt ma być w tym roku zlokalizowany w miejscu, w którym Polacy nie mieszkają. To samo dotyczy Zagłębia Ruhry. Zgłaszane są też liczne problemy z takim ulokowaniem komisji, gdzie nie będzie możliwości zaparkowania samochodów.

Rodzi się pytanie, dlaczego w tym roku, choćby w Chicago zrezygnowano z punktów wyborczych, które do tej pory zlokalizowane były w polskich parafiach, czy szkołach zlokalizowanych przy tych parafiach, w miejscach, w których Polacy głosowali od lat? – pyta poseł Kwiatkowski.

źródło: Radio Maryja / wpolityce.pl