Foto: Wikimedia Commons
Foto: Wikimedia Commons

Minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska bierze na celownik lekcje wychowania fizycznego i zamierza rozprawić się z nękającą uczniów niesprawiedliwością. Wraz z nadejściem kolejnego roku szkolnego wuefiści zobowiązani będą do stosowania nowych metod wystawiania ocen.

Chodzi o wprowadzenie zasady, według której na stopień mają mieć wpływ indywidualne możliwości danego ucznia. Obecnie trwają prace nad szczegółami reformy. „Konsultacje potrwają 30 dni. Zbieramy uwagi i potem będziemy je analizować” – mówi o sprawie Kluzik-Rostkowska.

„Znamy sytuacje, że dziecko ze wszystkich przedmiotów ma szóstki, a z wf-u tróję, więc rodzice proszą o zwolnienie z lekcji, żeby słabsza ocena nie psuła średniej. Nie jest winą dziecka, że fikołki robi wolniej albo gorzej. Dlatego tak przygotowujemy to rozporządzenie, żeby doceniany był wysiłek, chęci, a nie sposób zrobienia tego fikołka. To mają być zajęcia, do których dzieci przystępują chętnie. To nie mają być zajęcia eliminujące fizycznie słabszych” – dodaje.

Oprócz wrodzonego talentu do „fikołków”, przy wystawianiu oceny pod uwagę będzie brany również systematyczny udział w zajęciach, a także aktywność ucznia w pozalekcyjnych  działaniach na rzecz sportu. Jak wyjaśniono w uzasadnieniu do projektu rozporządzenia: „wprowadzenie zmian ma na celu zwiększenia motywacji uczniów do uczestnictwa w zajęciach wychowania fizycznego oraz podejmowania aktywności na rzecz kultury fizycznej”.

Do całej sprawy trudno mieć inny stosunek niż ambiwalentny. Z jednej strony lekcje wf-u rzeczywiście są zmorą wielu uczniów, tych słabszych fizycznie i mniej wysportowanych. Dyskomfort związany z tymi zajęciami jest powodem masowych zwolnień z ćwiczeń, co przekłada się na przeróżne zwyrodnienia, jak nadwaga czy wady kręgosłupa. Z drugiej jednak strony wsłuchując się w słowa Kluzik-Rostkowskiej o tym, że liczą się „chęci”, trudno nie pójść o krok dalej i nie zapytać, dlaczego minister edukacji narodowej ogranicza się jedynie do lekcji wf-u? Przecież taka chociażby matematyka również wielu przyprawia o palpitacje serca i silny stres. Do niej również potrzeba specjalnych zdolności, dlaczego więc nie wprowadzić oddzielnego systemu oceniania dla lepszych i gorszych? Przecież najważniejsze są chęci. Skąd więc ten brak konsekwencji?

Proponując tego typu pomysły, Joanna Kluzik-Rostkowska najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo są one niedorzeczne. By je obalić wystarczy przytoczyć przykład z jakimkolwiek innym przedmiotem i już cała sprawa wydaje się groteskowa, a przecież wf jest dyscypliną szkolną taką jak każda inna i powinien być rozpatrywany analogicznie. Przecież pani minister ma zamiar walczyć właśnie o to, by nie traktowano go po macoszemu. Hasło mówiące, że liczy się wysiłek włożony w zlecone zadanie jest naprawdę wzniosłe i piękne, ale co dalej? Czyżby szykowało się postawienie polskiej szkoły na głowie i stawianie krzyżyka na uczniach, u których stwierdzi się mniejsze niż u rówieśników zdolności? Czego i jak ci młodzi ludzie mają się nauczyć?

Z punktu widzenia przeciętnego ucznia reforma jest jak najbardziej korzystna. Przecież wystarczy pokazać się na wf-ie, udać dobre chęci i już można liczyć na pozytywną ocenę. Ogólna frekwencja na zajęciach być może ulegnie poprawie, ale czy o to chodzi?

Dodatkowo segregowanie uczniów na lepszych i gorszych może przynieść odwrotne do zamierzonych skutki. Oczywiście, już dziś taka segregacja występuje, a jej wyznacznikiem są oceny – u jednych wyższe, u drugich niższe. Ale czy warto kategoryzować uczniów z góry? Na starcie stawiać ich w rzędzie słabych? Dla niektórych będzie to na pewno wygodne, ale na dłuższą metę może okazać się zgubne.

Pomysł Joanny Kluzik-Rostkowskiej, choć z pewnością podszyty dobrymi chęciami, daleko mija się z doskonałością. To, iż zmiany w polskiej edukacji są konieczne nie ulega wątpliwości. Dlaczego zaczynać je jednak od wf-u? A jeżeli już, to dlaczego w taki akurat sposób? Cóż, powinienem chyba zreflektować się przed zbyt krytyczną oceną dla pani minister. W końcu liczą się chęci.