13 grudnia przypada rocznica wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, przez zorganizowaną grupę przestępczą na czele z Wojciechem Jaruzelskim. Dzień dzisiejszy jest jednak rocznicą także innego tragicznego w skutkach wydarzenia – podpisania Traktatu Lizbońskiego. – Nie ulega wątpliwości, że ten traktat był największą klęska polskiej polityki zagranicznej od czasu upadku komunizmu i odzyskania niepodległości – ocenił w jednym ze swoich tekstów Marian Piłka.

Dzisiaj warto przypomnieć fragmenty tekstu Mariana Piłki, pod tytułem „Zwycięstwo Białej Flagi”, poświęconego właśnie Traktatowi Lizbońskiemu. – Po upadku ratyfikacji traktatu konstytucyjnego, któremu PiS się zdecydowanie sprzeciwiał, czego wyrazem jest opracowanie programowe „Silna Polska w chrześcijańskiej Europie”, Niemcy i Francja zabiegały o przygotowanie nowego, nieznacznie zmienionego traktatu. Bez zgody wszystkich członków Unii niemożliwe było rozpoczęcie formalnych negocjacji. Prezydent Lech Kaczyński wyraził na to zgodę w czasie wizyty Angeli Merkel na Helu w kwietniu 2007. Zaś na czerwcowym szczycie w Brukseli został on wynegocjowany z udziałem polskiego prezydenta. Jak donosiły media, także Jarosław Kaczyński telefonicznie brał udział w negocjacjach. Prezydent Kaczyński wielokrotnie podkreślał, że w tym traktacie osiągnął „wszystko” o co zabiegał, w tym wyłączenie Polski spod obligu stosowania Karty Praw Podstawowych. Uważał go za swój sukces i ostatecznie go ratyfikował – przypomniał Marian Piłka.

– Jakie zmiany wprowadza ten traktat? Przede wszystkim w preambule definiuje tożsamość Europy. Pomimo wielu protestów, w tym traktacie nie znalazło się żadne odniesienie do chrześcijaństwa. W ten sposób formalnie, dziedzictwo chrześcijańskiej Europy zostało zanegowane jako współtworzące tożsamość europejską. Wartości chrześcijańskie zostały wyrugowane z unijnego porządku prawnego. W traktacie w katalogu wartości nie znalazły się także prawa rodziny, natomiast znalazł się koncept „orientacji seksualnych”, jako instrument umożliwiając ingerencję w politykę wewnętrzną państw członkowskich. Wbrew oficjalnym stwierdzeniom ten koncept znajdował się nie tylko w Karcie Praw Podstawowych, ale w samym tekście traktatu. Największe zmiany traktat lizboński wprowadzał w funkcjonowaniu Rady Europejskiej – najważniejszego decyzyjnego organu Unii. W traktacie nicejskim Polska, podobnie, jak Hiszpania posiadała 27 głosów, gdy Niemcy, Francja Włochy i Wlk. Brytania 29 głosów. Wartość polskiego głosu wynosiła 93% wartości głosu niemieckiego. Traktat lizboński uzależnił siłę głosu, od ludności poszczególnych państw. W ten sposób wartość polskiego głosu w stosunku do niemieckiego spadła do poziomu 48%. Ale nie to jeszcze było najważniejsze. W systemie nicejskim, praktycznie nie można było podejmować decyzji bez zgody Polski, to w systemie lizbońskim przy niemiecko-francuskiej zgodzie, polski głos był zbędny przy podejmowaniu decyzji. System podejmowania decyzji, wraz z ograniczeniem możliwości stosowania veta , stwarzał formalne podstawy niemiecko-francuskiej hegemoni w Unii. Ponadto traktat ustanawiał wspólną, wiążącą dla państw członkowskich, politykę zagraniczną Unii, bez wcześniejszego określenia jej charakteru. Ten zapis powodował, że Niemcy i Francja praktycznie byli w stanie podporządkować sobie politykę zagraniczna Unii, bez względu na interesy innych państw. Ten traktat prowadził do ubezwłasnowolnienia naszego państwa w strukturach unijnych i radykalnego ograniczenia naszej suwerenności – podkreślił.

– Nie ulega wątpliwości, że ten traktat był największą klęska polskiej polityki zagranicznej od czasu upadku komunizmu i odzyskania niepodległości. Żaden traktat, ani żaden polityk polski od czasu rozbiorów nie zgodził się na przyznanie Niemcom tak wielkiej władzy i to kosztem międzynarodowej pozycji Rzeczpospolitej – ocenił. – Jedynym środowiskiem, które starało się publicznie występować przeciwko traktatowi lizbońskiemu była Prawica Rzeczpospolitej. Już na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych na początku lipca 2007 roku Marek Jurek publicznie pytał minister Fotygę, czy ze strony polskiej delegacji były podejmowane wysiłki w celu wpisania wartości chrześcijańskich do preambuły określającej aksjologię europejskiej tożsamości. Minister stwierdziła, że żadne tego typu inicjatywy nie były podejmowane – przypomniał.

– Afera gruntowa i rozwiązanie Sejmu zepchnęły sprawę traktatu na plan dalszy. Dopiero po wyborach Donald Tusk zadeklarował w swej gorliwości, że pragnie aby Polska pierwsza ratyfikowała ten układ. W tej sytuacji 11 grudnia Prawica Rzeczpospolitej wystąpiła z Deklaracją W Sprawie Nowego Traktatu Unii Europejskiej. W Deklaracji tej sformułowano najważniejsze zarzuty i wezwano do jego odrzucenia. Deklaracja też ustanawiała zasadę, „tyle wspólnych instytucji i kompetencji, ile wspólnych wartości i interesów, jako wytyczną dla polskiej polityki europejskiej”. Natomiast w artykule opublikowanym w Rzeczpospolitej w dniu 9 stycznia 2008 roku, Marek Jurek, uznając, że traktat ten należy odrzucić, zwrócił się do sił politycznych o odroczenie wszczynania procedury ratyfikującej do czasu ratyfikacji w Czechach, Wlk. Brytanii i Irlandii, najbardziej krytycznych państw wobec tego układu. Autor wskazywał, iż to wstrzymanie się z rozpoczęciem procedury ratyfikacyjnej ułatwi Polsce formułowanie własnych postulatów dotyczących polityki europejskiej. Jednocześnie wskazywał, że PiS ma wystarczającą ilość głosów (ponad 154) nieumożliwiających zablokowanie tej ratyfikacji. To wystąpienie, podobnie jak i wcześniejsza Deklaracja zapoczątkowała kampanię Prawicy Rzeczpospolitej na rzecz zablokowania tego traktatu. Prawica Rzeczpospolitej nie ograniczyła się do zajęcia stanowiska w tej kwestii, ale na miarę własnych możliwości, samotnie, prowadziła intensywną kampanię przeciwko ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Na łamach Naszego Dziennika ukazało się szereg artykułów i wypowiedzi Marka Jurka i niżej podpisanego, ukazujących szkodliwy dla Polski charakter tego traktatu. Także w wystąpieniach w radio „Maryja”, Telewizji „Trwam” i sporadycznie w innych mediach (na przykład w Dzienniku Polskim) przedstawiciele Prawicy Rzeczpospolitej walczyli o zablokowanie tego traktatu. Intensywnie wykorzystywany był także internet. Samych wpisów dotyczących Lizbony, na blogu Marka Jurka jest 41. Sejmowa akceptacja traktatu w maju tego roku nie zakończyła naszej batalii, choć nasze możliwości w wymienionych wcześniej mediach uległy radykalnemu ograniczeniu. Ta kampania, niezauważona przez wielu obserwatorów, nie korzystających z Naszego Dziennika i związanych z nim mediów, wywołała jednak duży niepokój w PiS-ie, który, głównie ze wyglądów wyborczych obawiał się utraty poparcia wyborców tradycyjnych. Dlatego Jarosław Kaczyński zgodził się, aby część posłów jego partii głosowała przeciwko ustawie upoważniającej prezydenta do ratyfikacji. W ten sposób chciał doprowadzić i do ratyfikacji traktatu, i do zachowania wyborców tradycyjnych. Bez głosów PiS-u niemożliwa była bowiem ratyfikacja tego traktatu. PiS posiadał wystarczającą ilość posłów, aby go zablokować. Jednak Jarosław Kaczyński zdecydował, wbrew apelom Marka Jurka, zgodził się na przyśpieszoną ratyfikacji traktatu – przypomniał.

Tekst „Zwycięstwo Białej Flagi” powstał kilka lat temu, ale jak widać – w większości fragmentów jest nadal niezwykle aktualny. Czy odrzucenie Traktatu Lizbońskiego uchroniłoby Polskę i UE przed choćby częścią problemów, które nas obecnie trapią? Tego już się nie dowiemy.