Przy okazji 70. rocznicy urodzin ks. Popiełuszki wyszły na światło dzienne wszystkie zdumiewające sytuacje, które obserwuję wokół tej sprawy, mające odzwierciedlenie medialne.

Jeżeli w takiej sprawie jak śmierć księdza Jerzego, przez większość mediów przywoływani są państwo Wiścicki, Czaczkowska, którzy od lat lansują tezę, że ustalenia procesu toruńskiego są prawdziwe, to mnie brakuje słów. Ci ludzie wykonali wczoraj ogromną pracę na rzecz utrwalenia dotychczasowej wersji zbrodni na ks. Popiełuszce, która choć absurdalna, wciąż jest wersją obowiązującą. Przy tej okazji dochodzi głos cenionej przeze mnie redaktor Mileny Kindziuk, która w tej sprawie przyjmuje narrację zdumiewającą, a obecną wśród wielu przedstawicieli kościoła – że nieważne jak ks. Jerzy zginął, ważne że będzie święty. Ja z tą narracją absolutnie się nie zgadzam. Ksiądz Popiełuszko mówiłby: dociekać prawdy. Jako młody chłopak uczestniczyłem w tych mszach wielokrotnie, setki razy i on zawsze mówił o prawdzie. Znamy oczywiście hasło: Zło dobrem zwyciężaj, ale przede wszystkim księdzu przyświecała prawda. Jak więc można mówić, że ta najgłośniejsza zbrodnia PRL nie jest istotna?

Wszystkie te wypowiedzi przebija nie kto inny, jak bardzo lansowany przez media podobno prawicowe tzw. „nawrócony esbek” czyli pułkownik Wroński. A kiedy pułkownik Wroński się „nawrócił”? Dwa czy trzy lata temu. A co robił w 1984 roku, kiedy mordowano księdza Popiełuszkę? Był w SB. Gdy osoby posiadające resztki przyzwoitości odchodziły z SB, on dopiero wstępował w jej szeregi. I z niego robi się autorytet, on wypowiada się, czy prokurator Witkowski ma rację, czy nie. Gdzie jest rozsądek? Gdzie jest logika? Jest to jakiś diabelski chichot.

W oparciu o to przedstawia się Polakom ogląd, co jest właściwe, co jest niewłaściwe. Wystarczy tymczasem sięgnąć do prawdziwego autorytetu w tej sprawie, niezłomnego prokuratora Witkowskiego, który całym swoim życiem świadczy o prawdzie, który ryzykując wszystkim, dochodzi tej prawdy, który przez kilkadziesiąt lat prowadził w tej sprawie śledztwo i który stworzył doskonały zespół śledczy. Dotarł do faktów, których nie da się podważyć, pokazał nam prawdę, ale jest ona niewygodna. Tej prawdy bała się III RP i boi się IV RP.

To właśnie prokurator Witkowski pokazał nam, że tak naprawdę już 30 października 1984 roku, kiedy oznajmiono Polakom o wydobyciu z Wisły zwłok księdza Jerzego, Mazowiecki, Geremek, Kiszczak, Jaruzelski, Rakowski rozmawiali o tym, że ta sprawa jak wiele innych nie będzie nigdy wyjaśniana. Podzielono Polskę na nowo. Wtedy zaczęła się III RP. Nad umęczonym ciałem księdza Jerzego. Zrobili to wspólnie ci, którzy byli po jednej i drugiej stronie. To jest praprzyczyna wszelkich trudności.

To jednak nie wszystko. Jeśli sięgniemy do wypowiedzi postulatora procesu beatyfikacyjnego, księdza Kaczmarka, sprzed roku czy dwóch o Witkowskim czy Sumlińskim, to zobaczymy, że mówi o nas jako o sensatach, dodając, że całą prawdę o tej zbrodni już znamy. Prokurator Witkowski na moje pytania, co z tym robić, tylko zagryzał wargi. Ale Piotr Litka, którego prosiłem o zajęcie się tą sprawą, nie zagryzał warg, tylko powiedział to, o czym Witkowski wiedział od dawna: że postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego był agentem SB. Jeśli ksiądz kardynał Nycz i prezydent Komorowski byli po imieniu, a tacy wspaniali kapłani jak ks. Stanisław Małkowski mieli z tego powodu ogromne problemy, to jak możemy mówić o wyjaśnieniu tej sprawy?

Jesteśmy bardzo daleko, a zarazem bardzo blisko od prawdy. Szukam w sobie optymizmu, z ks. Małkowskim, prokuratorem Witkowskim i setkami innych osób próbujemy działać w tej sprawie w myśl zasady „czyń swoje, nie patrząc końca”. Korzystając z okazji, zapraszam 19 października do Częstochowy – tego dnia uprowadzono, a nie zamordowano księdza Jerzego. Na Jasnej Górze o godzinie 16:30 odbędzie się msza święta, a później spotkanie z osobami, które raz jeszcze poproszą władze o przywrócenie sprawy prokuratorowi Witkowskiemu, który już w 2014 roku obiecał, że jeśli dostanie tę sprawę na 6 miesięcy, to przywróci nam prawdę i pokaże nie tylko przebieg zbrodni, ale jej następstwa. Chodzi nie „tylko” o zabicie księdza Jerzego, ale również o przywrócenie najnowszej historii w prawdzie. Taka jest stawka.

Ksiądz Stanisław Małkowski odbył szereg rozmów, dotarł m.in. do prezydenta Dudy czy premier Szydło. Każdą z nich poprosił o przywrócenie sprawy prokuratorowi Witkowskiemu i wszyscy wypowiedzieli się w podobnym tonie. Andrzej Witkowski dostanie śledztwo, ale najpierw musi dojść do kanonizacji, bo śledztwo zaszkodziłoby procesowi kanonizacyjnemu. To jest to straszne kłamstwo, którym posługują się wrogowie prawdy. Kiedy rozmawiałem z księdzem Przekazińskim, poprosił, byśmy zostawili tę sprawę, bo jego zdaniem nam chodzi o sensację, a jemu o kanonizację. Dwa lata później wyciekły dokumenty, z których wynika, że Andrzej Przekaziński był agentem SB i donosił na przyjaciela, ks. Jerzego.

W tej chwili ludzie bojący się przeszłości, tych cmentarzy pełnych trupów, które skrywają w swoich szafach, posługują się tym argumentem. Mówiono: nie dotykajcie tej sprawy, bo zaszkodzicie beatyfikacji. Prawda nie zaszkodziła beatyfikacji, nie zaszkodzi i kanonizacji. Chodzi o czas. Umrze Witkowski, umrą świadkowie, zaginą dokumenty… Za kilkadziesiąt lat do sprawy może wrócą historycy, ale nie będzie już nikogo, kto mógłby rzucić na tę sprawę światło.

Ksiądz Małkowski dotarł również do ojca Rydzyka. Poprosił go, aby chociaż zorganizować cykl audycji o zakłamaniu towarzyszącym sprawie śmierci ks. Popiełuszki. Ojciec Rydzyk popatrzył mu głęboko w oczy, objął po ojcowsku, spojrzał jak na naiwne dziecię i mówi: Księże, gdybym podjął ten temat, to nie ma mnie w tym radio i nie ma tego radia. Tak mi zrelacjonował ksiądz Małkowski, który nigdy nie kłamie.

Co to za sprawa, której wszyscy się boją? Którą wszyscy omijają szerokim łukiem, chociaż wiadomo, że ustalenia procesu toruńskiego są jednym wielkim kłamstwem. To kłamstwo wciąż trwa.