Lewica od lat postuluje, by wprowadzić obowiązkową edukację seksualną dla dzieci i młodzieży, najczęściej w miejsce lekcji religii. Bogu dzięki, na razie w Polsce placówki które idą z duchem „postępu” są w mniejszości. Mamy jeszcze czas by się obudzić i zatrzymać falę dewiacji.

Wikimedia.com

WHO to Światowa Organizacja Zdrowia, działająca w ramach ONZ. Jej oficjalnym celem jest ochrona zdrowia. Tymczasem analizując wiele jej działań i dokumentów zastanawiam się, czy osoby teoretycznie powołane do dbania o zdrowie obywateli całego świata sami nie mają problemów ze zdrowiem psychicznym.

Dziś natrafiłem na tabelę z wytycznymi WHO odnośnie edukacji seksualnej dzieci i młodzieży z wyszczególnieniem w jakim wieku, jaką wiedzę i „umiejętności” powinniśmy „przyswajać”. I tak do czwartego roku życia dzieci powinny zastanawiać się „Co daje przyjemność” a także żyć w myśl zasady „Moje ciało należy do mnie”. Dzieci w wieku 4 – 6 lat zgodnie z wytycznymi WHO powinny poznawać „masturbację we wczesnym dzieciństwie” a także „poznawać relacje jednopłciowe, różne koncepcje rodziny oraz rozmawiać na tematy seksualne.” Dzieci do 9 roku życia powinny już opanować „masturabację, autostymulację, ejakulację, stosunek oraz antykoncepcję”. Powinny też poznać „prawa i nadużycia seksualne, choroby weneryczne oraz seks w mediach”. Przedział 9 – 12 lat to już wyższe „wtajemniczenie”. I tak dbający o rozwój najmłodszych urzędnicy uznali, że wiedzą odpowiednią dla osób w tym wieku będzie: „antykoncepcja, skuteczne używanie prezerwatyw, różnica między orientacją genderową a płcią biologiczną, masturbacja, orgazm.” Mają też umieć „wykorzystywać nowe media w tym internet” (czyżby umawianie się z wujkami na spotkania za cukierki?) oraz „akceptować różne formy seksualności, znać choroby weneryczne w tym HIV a także są świadome pozytywnego wpływu seksu na zdrowie.” Ostatnia grupa wiekowa (12 – 15) lat ma już mieć „pierwsze doświadczenia seksualne, być świadome konsekwencji macierzyństwa i ojcostwa, ciąży (także w związkach jednopłciowych), usług antykoncepcyjnych, prawa aborcyjnego, praw seksualnych i prawa krajowego”

Cóż, takie rzeczy zasługują na jednoznaczny komentarz, ale postanowiłem poddać się autocenzurze ze względu na wczesną porę. Napiszę jedynie, że nie ma czasu na śmianie się z czyjejś głupoty, stukanie się w głowę i kręcenie z niedowierzaniem głową. Czas walnąć pięścią w stół i zatrzymać falę dewiacji i deprawacji zanim przybierze ona taką formę jak na Zachodzie. Mój redakcyjny kolega prezentował w swoim artykule jak w Kanadzie „wychowawczyni seksualna” wyginała się ze sztucznym penisem w trakcie „lekcji poglądowej”. W Niemczech za nieobecność dzieci na takich zajęciach rodziców karze sie grzywnami lub więzieniem. Na naszych oczach, rodzice są pozbawiani podstawowych praw do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. Grupki dewiantów arbitralnie przyznają sobie prawo do indoktrynowania niewinnych, nieskażonych serc i umysłów bzdurami. Chcą wychować pokolenie hedonistów, nie potrafiących brać odpowiedzialności za siebie i za innych.

Czas powiedzieć DOŚĆ, a deprawatorom i zboczeńcom pokazać gest Kozakiewicza.

 

źródło: facebook: Leming TV, Nie o taką Polskę walczyli moi przodkowie