Na początku kwietnia 2010 roku, portal dziennik.pl informował, że rząd PO – PSL, zakazuje sklepom zielarsko – medycznym sprzedaży kolejnych produktów. Wśród nich były np. maść ichtiolowa skuteczna w zwalczaniu stanów zapalnych skóry, maść bursztynowa, która działa rozgrzewająco, poprawia ukrwienie skóry i łagodzi dolegliwości reumatyczne, maść cynkowa, rutinoscorbin, sól bocheńska czy pasta borowinowa.

Jak mówiła Urszula Jarosz z Izby Zielarskiej, regularnie lista produktów których nie można sprzedawać w sklepach zielarskich wydłuża się. To natomiast prowadzić będzie do likwidowania takich placówek. Co ciekawe sklepy te spełniają najbardziej surowe wymagania. Mają co najmniej dwa pomieszczenia, lodówki do przechowywania leków, pracuje w nich wykwalifikowana kadra z tytułami techników i magistrów farmacji. Dla odmiany, hipermarkety największych sieci typu „Lewiatan” sprzedają bez ograniczeń leki, które leżą po prostu na półkach. W upale, przy innych produktach, również żywności.

To nie wszystko. Poza kolejnymi produktami, wycofywanymi ze sprzedaży trwa walka na innych frontach. Wysyłane są kontrole, złożone z ludzi pozbawionych jakichkolwiek kwalifikacji. Ich zadaniem jest jedno: znaleźć coś, do czego można się przyczepić. Często przepisy są naciągane i naginane. Urzędnicy są w tym prawdziwymi ekspertami. Właściciele sklepów są wysyłani na kolejne, drogie kursy, które niczego nie wnoszą, nie poszerzają warsztatu i wiedzy zielarzy ale za to rujnują ich finansowo i zmuszają do porzucenia interesu. Jesteśmy też świadkami nagonki medialnej. Że to szarlatani, że to żerowanie na chorych ludziach…

Skąd taka wściekła i zajadła walka ? Narzuca ją m.in Unia Europejska. Z roku na rok, ludzie stają się coraz świadomi. Widzą i zdają sobie sprawę, że jesteśmy zewsząd truci. Jedzeniem, powietrzem, lekami, które tak naprawdę najczęściej po prostu uśmierzają skutki a nie leczą dolegliwości. I dzięki temu leki te są przepisywane i zażywane regularnie a majątki koncernów rosną. To wszystko doprowadziło do rozwoju sklepów zielarskich, ze zdrową żywnością. Można tam kupić wszystko. Od zdrowego piwa, mięsa, grzybków marynowanych, soków czy herbat po naturalne zioła, leki oparte na pradawnych recepturach. Dawniej nie było tych wszystkich Gripexów, Aspirin, Apapów a ludzie jakoś sobie radzili. Wystarczy pomyśleć.

Mało mówi się o takich przypadkach, bo to bardzo niewygodne, bo sprzeczne z oficjalną propagandą. Czy wiecie Państwo, że pestki jabłek działają antyrakowo ? Pestki dyni poprawiają płodność, szczególnie u mężczyzn. Pestki arbuza działają korzystnie na układ pokarmowy, leczą zaparcia, poprawiają trawienie. Kolejna naturalna rzecz to pestki moreli. Można kupić lub zamówić przez internet. Pakowane w dużych workach. Jedzone profilaktycznie, od 3 do 5 dziennie zapobiegają nowotworowi. Jedzone we wczesnym stadium nowotworu są w stanie wyleczyć człowieka. Są również inne naturalne zioła i leki zdolne do wyleczenia nowotworu. Ale światowe koncerny nie podadzą tego do publicznej wiadomości. Lepiej faszerować nas chemią. Czy ktoś się łudzi, że koncerny farmeceutyczne mają misję „uzdrowienia” świata ? Ich celem jest zarobek. Wyzdrowienie jest więc sprzeczne z ich interesami.

Mało rozpowszechniana informacja. Dyrektor znanego dziś na całym świecie producenta leków:  firmy Bayer (m.in Aspirina) w czasie wojny powołał koncern chemiczny IG Farben. Współpracował on z Niemcami, produkując… cyklon B używany do mordowania więźniów w obozach. Piękna karta historii nieprawdaż ?

Nie powinniśmy ulegać propagandzie i nadal korzystać z dostępu do zdrowej żywności, do naturalnych leków, do ziół póki jeszcze mamy taką możliwość. Szukajmy w internecie, w mądrych książkach których wbrew pozorom jest wiele. Wykażmy trochę inicjatywy, zatroszczmy się o swoje zdrowie. Zdrowe produkty są droższe, ale chyba nie warto oszczędzać na własnym zdrowiu ? Potraktujmy to jako inwestycję w siebie. Wystarczy porównać sobie naszych dziadków i nas. Tamto pokolenie potrafiło dożyć nawet setki. A dziś ? Przejrzyjcie Państwo nekrologi. 30 lat, 50 lat, 60 lat. W takim wieku kończą żywot ludzie. Nasze babki, nasi dziadkowie mieli swoje domowe metody. Przeziębienie trwało dwa trzy dni. A dziś ? Często człowiek męczy się ponad tydzień zanim pozbędzie się kaszlu czy gorączki.