WIELKA DEBATA PAREZJI część I

To właśnie dziś, zaczynamy zapowiadaną od pewnego czasu Wielką Debatę Parezji. Przed nami siedem części, z których każda dotyczyć będzie innej dziedziny. Na pierwszy ogień idzie oświata. Serdecznie zapraszamy do lektury:

OŚWIATA

1. Co sądzisz o pomyśle posyłania sześciolatków do szkół ?

Damian Kowalski:Konstytucja przewiduje, że w sprawach ważnych dla państwa obywatele mogą podjąć decyzję bezpośrednio, w formie referendum. Czy zatem można zignorować 960 tysięcy osób, które sprzeciwiają się obowiazkowemu posyłania sześciolatków do szkoły? Nie, natomiast obecny rząd ma inne zdanie, i z tego co obserwuję robi wszystko na kazdym froncie, aby od jak najmłodszych lat mieć kontrolę nad obywatelami. Moim zdaniem to rodzice powinni decydować czy poślą swoje dziecko czy nie.

Dominik Cwikła: Uważam to za pomysł absurdalny. Zamiast posyłać na siłę dzieci do szkół i w ten haniebny sposób próbować ratować statystyki bezrobocia w Polsce, powinno się pozwolić dzieciom być dziećmi. Wczesne zamknięcie w szkole spowoduje z pewnością zmniejszenie ich kreatywności oraz krytycyzmu.

Kuba Szylkiewicz: Wysyłanie już sześcioletnich dzieci do szkoły to moim zdaniem zupełnie niepotrzebne pozbawianie ich dzieciństwa. Poza tym ten projekt jest tylko pierwszym krokiem do realizacji bardziej perspektywicznego planu. W Republice Francuskiej do szkoły mają uczęszczać już nawet trzyletnie dzieci! W całej sprawie chodzi o to, że państwo pozoruje sobie prawo do ich wychowywania i doprowadzenia do absurdalnej sytuacji, gdzie to państwo ma wychowywać dzieci a nie ich rodzice. A służy temu oczywiście szkoła. Jest to najprostszy sposób, by odebrać dzieci rodzicom, przynajmniej na te kilka godzin dziennie, i jeszcze by rodzicom się wydawało, że to oni wciąż wychowują swoje pociechy. A im wcześniej szkoła zacznie „urabiać” niewinne dziecko, którego umysł chłonie wszystko jak gąbka, tym większe prawdopodobieństwo odniesienia sukcesu. Tak było w ZSRR, tak jest dzisiaj w Republice Francuskiej, gdzie dzieci są wychowywane w duchu Rewolucji Francuskiej, wpajane są ideały republikańskie, świeckie i inne głupoty, które tylko zaśmiecają umysły młodych Francuzów. Jest to zjawisko tym bardziej niepokojące z tego względu, że ostatnimi czasu bardzo dużo się kombinuje przy polskim programie nauczania. Jeżeli jest coraz mniej lekcji historii, jeżeli na lekcjach języka polskiego obowiązuje dziwny kanon lektur, a jeśli do tego dojdą nikomu niepotrzebne „edukacje seksualne” czy inne tego typu bzdury połączone przy tym z coraz niższym wiekiem obowiązku szkolnego, to da to nam naprawdę poważne powody do niepokoju o przyszłe pokolenia. Cytując klasyka: „takie będą Rzeczypospolite jak jej młodzieży chowanie”. 

Michał Górski: Pomysł jest głupi i ma na celu jedynie szybsze wypuszczenie w świat bezrobotnych, którzy będą płacić podatki. Pomyślano o wszystkim, tylko nie o dobru dzieci. W wieku sześciu lat dziecko powinno jak najwięcej uczyć się bawiąc, poznawać świat a nie kisić się w ławkach i do późnych godzin nocnych odrabiać zadania domowe. Większość rodziców, którzy ulegli i posłali swoje dzieci wcześniej do I klasy, bardzo tego żałuje. Dzieci są znerwicowane, z niczym się nie wyrabiają. Oczywiście są tacy, którzy sobie poradzą. Ale to powinna być indywidualna decyzja rodziców po wnikliwej obserwacji a nie odgórny przymus wspomagany propagandą. Co bardzo istotne, szkoły nie są przystosowane do przyjęcia małych dzieci. Nie ma oddzielenia ich od starszej młodzieży co powinno być podstawą, fatalne są warunki w toaletach, często nie ma stołówek.

Krzysztof Reszka: Jestem zdecydowanie przeciwny zmuszaniu dzieci do wcześniejszego pójścia do szkoły. Oczywiście uważam, ze rodzice mają prawo wysłać swoje dziecko do szkoły rok wcześniej, jeśli uznaja to za stosowne dla swojej pociechy. Jednak nie wolno nikogo zmuszać. Państwo powinna wtrącać się jak najmniej w życieprywatne obywateli i – zgodnie z zasadą pomocniczości – nie wchodzić w kompetencje rodziców, jeśli ci radzą sobie dobrze. Przystosowanie dziecka by pójść do szkoły to kwestia bardzo indywidualna, niektóre porzebują rozpocząć edukację dopiero od ósmego roku życia. Okres pierwszych siedmiu lat, dziecko tradycyjnie spędzało w domu, budując mocne relacje z rodzicami. Dopiero w 7 roku życia rozpoczynano wychowanie – u starożytnych Słowian następował obrzęd postrzyżyn, a dziecko średniowiecznej szlachty stawało sie paziem.

Kasper Gondek: Niedopuszczalna jest jakakolwiek ingerencja państwa w rodziny, a więc także nakazy posyłania dzieci, w jakimkolwiek wieku, do szkoły już z zasady jest zły. Praktycznymi skutkami posyłania 6-latków do szkół jest jedynie odebranie dzieci rodzicom i szybsze rozpoczęcie reżymowej indoktrynacji, a na to godzić się nie można.

Paweł Kubała: Jestem przeciwny, bo skoro wiele tysięcy rodziców, czy osoby doświadczone w pracy z dziećmi krytykują ten pomysł, to MEN nie powinno na siłę go forsować. Poza tym, jak już rząd podwyższył wiek emerytalny, zmuszając tym samym Polaków do dłuższej pracy (bo nie chce mu się przyłożyć do polityki prorodzinnej) to mógłby choć dzieciom zostawić ten rok więcej beztroskiego życia.

Dominik Górczak: Jestem przeciwny temu pomysłowi. Dzieci w wieku 6 lat są jeszcze niedojrzałe i po prostu za młode żeby zaczynać już szkołę. To także odbieranie im dzieciństwa. Obecny „próg” wiekowy jest odpowiedni.

Przemek Stolarski: Jest to działanie państwa mające na celu jeszcze większą kontrolę obywateli, już od najmłodszych lat. Każdy wie jak wyglądają podręczniki i jak łamany jest przepis o prawie do neutralnej światopoglądowo edukacji szkolnej. I na tym powinna się opierać dyskusja, a nie na debatowaniu czy do pójścia do pierwszej klasy przygotowany jest sześciolatek czy siedmiolatek. To kolejny fundamentalny problem polskiego szkolnictwa, że jedynym kryterium podziału na klasy jest wiek.

John Connor: Spójrzmy na Terence Tao, w wieku 2 lat umiał czytać, w wieku 3 poszedł do podstawówki, mało tego, jego syn nauczył się czytać w wieku 3 lat i też leci programem przyśpieszonym. Facet zdobył medal Fieldsa i się unieśmiertelnił w historii matematyki, dlatego, że miał rodziców, którzy MYŚLĄ. Ogólnie sąsiedzi czy nawet dalsza rodzina widząc potencjał dziecka powinna to zgłaszać np. dyrektorom podstawówek, tak żeby porozmawiali z rodzicami, rodzice często są „ciemną masą” pouczoną w TV, w jakim wieku i do której szkoły mają posłać dziecko, nie zdają sobie nawet sprawy, że być może ich dziecko jest/ma potencjał na geniusza i warto dać mu się rozwijać.

 

2. Co sądzisz o obecnej formule oświaty z podziałem na gimnazja i licea ?

Damian Kowalski: Gimnazja trwają już 14 lat a temat wraca i będzie wracał coraz częściej, miałem to nieszczęście, że musiałem chodzić do gimnazjum i patrząc z perspektywy czasu uważam to za kolejną porażkę systemu
nauczania. W tamtym czasie najbardziej nie podobało mi się to, że rozdzielili nasza klasę która była bardzo zgrana, a trafiłem do totalnych idiotów i te 3 lata nic mi nie dały, były stracone, jakbym był w wiezieniu, zamiast iść do przodu stałem w miejscu. Ten wiek jest bardzo buntowniczy i wielu uważa się już za dorosłych, jest alkohol,
papierosy, a nauczyciele nie starają się z tym walczyć. Może i to co mówię nie jest obiektywne, ale patrząc na różnego rodzaju sondaże, zawsze większość Polaków opowiada się za likwidacją, to o czymś świadczy.

Dominik Cwikła: Chodziłem do gimnazjum i stwierdzam, że jest to niewypał. Po prostu. Nie są to już dzieci, więc na więcej sobie pozwalają. Jednocześnie nie są to jeszcze dorośli, więc wariują. Oczywiście jest też kwestia rozłożenia materiału, szczególnie w kierunkach humanistycznych – w 3 lata zdążyć z całym materiałem, z całą historią świata? A potem rozszerzona powtórka w liceum? Wolne żarty!

Kuba Szylkiewicz: Obecny system edukacji jest moim zdaniem zły. Nie spełnił pokłądanych w nim nadziei i okazał się niestety projektem chybionym. Utworzenie gimnazjów miało niby oddzielić starsze już dzieci od młodszych i tym samym przeciwdziałać wszelkim złym zjawiskom wśród braci uczniowskiej. Tylko efekt okazał się całkowicie odwrotny od zamierzonego! Właśnie młodzież w wieku gimnazjalnym 13-16 lat jest w tym najtrudniejszym wieku pod względem wychowawczym i nad uczniami będącymi wyłącznie w tym szczególnie trudnym wieku wyjątkowo trudno zapanować. Z pewnością sami nauczyciele życzyliby sobie powrotu do starego systemu 8+4. Poza tym obecny system walnie przyczynił się do obniżenia poziomu kształcenia, ponieważ skoro wprowadzono nowy segment edukacyjny w postaci gimnazjów i tym samym skrócono liczbę klas oraz liczbę godzin w szkołach podstawowych i średnich, to tym samym w szkołach wszystkich szczebli uczy się mniej niż w poprzednim systemie. Na ten problem wielokrotnie skarżyła się moja wychowawczyni z liceum, która tłumaczyła to rodzicom, że w programie w Liceum Ogólnokształcącym trzeba było z 10 tematów lekcyjnych zrobić 6. Takim oto sposobem uczniowie mają o wiele więcej materiału do przyswojenia w dużo mniejszej liczbie godzin. Nie należy się zatem dziwić, że większość z nich zwyczajnie nie daje rady i nie nadąża. Dlatego też poziom nauczania z roku na rok się obniża. Moim zdaniem powinno się przywrócić poprzedni system bez gimnazjum. 

Michał Górski: Uważam to za kolejny chory element polskiej oświaty. Taki podział jest niepotrzebny i generuje liczne problemy jak słynna „fala”. Rzucanie nastolatków w wieku dojrzewania w nowe środowisko sprawia, że czują się zagubione, sfrustrowane. Tą frustrację starają się odreagować chociażby szukając sobie ofiar wśród słabszych. Nowe otoczenie, nowi nauczyciele. To również wpływa negatywnie na aspekt czysto edukacyjny. Nie ma ciągłości edukacji, zmienia się podręczniki, metody kształcenia co nie sprzyja młodym, nieukształtowanym uczniom.

Krzysztof Reszka: Lepszy był stary system, kiedy po ośmiulatach podstawówki, młodzież szła do szkoły średniej. W wieku gimnazjalnym następuje burzliwy okres dojrzewania i młodzież jest szczególnie zagrożona przezpatologie, takie jak narkotyki, sekty, pornografia, alkohol, przemoc, zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia). Do tego dochodzi wlaśnie nowe środowisko. W dawnym systemie młodzi ludzie wchodzili w ten burzliwy okres od okiem nauczycieli, których znali od dzieciństwa i wśród których mogli mieć zaufane osoby.

Kasper Gondek:Kwestia podziału na gimnazja i licea jest akurat mało istotna. Często na tenże podział zrzuca się odpowiedzialność za problemy tzw. wychowawcze w szkołach (od wychowania jest rodzina, nie szkoła jak błędnie zwykło się teraz mniemać!). Tymczasem te „problemy wychowawcze” mają swoją przyczynę w „prawach ucznia”. Gdy nauczyciel nie ma wpływu na młodzież trudno oczekiwać, że będzie on miał posłuch i wzbudzał respekt. Sam fakt występowania agresji między uczniami jest naturalny i za nic nie wolno go tłamsić (oczywiście w granicach normalności).

Paweł Kubała: Gimnazja moim zdaniem się nie sprawdziły i powinny zostać zlikwidowane. Błędem jest wyrwanie dzieci w tym wieku (13-14 lat) z dotychczasowego środowiska. Nowi nauczyciele ich nie znają. Nie wiedzą, jacy byli wcześniej, i trudniej im z nimi pracować. To powoduje, że gimnazja są siedliskiem deprawacji młodzieży. Warto zauważyć, że np. w Finlandii, której poziom nauczania według różnych międzynarodowych rankingów należy do najwyższych, obok 9-letniej szkoły podstawowej jest 3-letnia szkoła średnia.

Dominik Górczak: Wg mnie to nie jest takie złe. Nie tak dawno kiedy podstawówka liczyła 8 klas było duże zróżnicowanie wiekowe – na jednym korytarzu 7-letnie dziecko spotykało dorosłego chłopaka. To było dość groźne, dobrze wiemy jakie są niekiedy realia. Mimo, że gimnazjum to „głupie lata” to jednak uważam, że jest dobrze jak jest.

Przemek Stolarski: Jestem zwolennikiem likwidacji gimnazjów – odizolowanie młodzieży w najgłupszym wieku nie służy niczemu dobremu.

John Connor: Jest sens o tym rozprawiać? Nie przypominam sobie, żeby Ministerstwo Nauki kiedykolwiek konsultowało cokolwiek z kimkolwiek, zrobią jak będą chcieli, za 2 lata przyjdzie inny minister i też zrobi po swojemu.

 

3. Czy uważasz, że nauka powinna być obowiązkowa ?

Damian Kowalski: Czasy w których żyjemy, będą skłaniać coraz wiekszą rzeszę rodziców o tym, że nauka nie powinna być obowiazkowa, sam jestem pełen obaw, jak to będzie wyglądać gdy będę miał dzieci, skoro już teraz w szkołe uczy się w podstawówce jak się masturbować!? To mi się nie mieści w głowie. Szkoła uczy zbyt wielu ogólników, bardzo dużo niepotrzebnych rzeczy, omawiamy historię Egiptu szczegółowo, natomiast historię Polski tylko powierzchownie.

Dominik Cwikła: W bardzo okrojonym zakresie – tak. Powinna istnieć publiczna i obowiązkowa nauka na kilka pierwszych klas. Każdy obywatel powinien umieć czytać, pisać, znać podstawowe i najważniejsze zagadnienia historyczne. Ponadto podstawowe działania matematyczne, które będą mu potrzebne do działania w życiu. Dodatkowo jestem za tym, by wprowadzić w tym okresie obowiązkowym zajęcia z podstaw psychologii oraz przekazu informacji, by od małego każdy wiedział, że media jednak mogą kłamać, o czym społeczeństwo wydaje się dzisiaj zapominać.

Kuba Szylkiewicz: Pytanie jest tyleż ciekawe co trudne. Gdyby nauka nie była obowiązkiem, jak obecnie, a prawem bądź nawet przywilejem, to mogłoby się to walnie przyczynić do wzrostu analfabetyzmu. Oczywiście gdyby na rynku pracy było mniej osób wykształconych, była by mniejsza konkurencja, co na pewno spowodowałoby spadek bezrobocia strukturalnego, a może nawet, o dziwo, spadek bezrobocia w ogóle. Oczywiście na tę chwilę jest to wróżenie z fusów. Załóżmy jednak, że edukacja powinna pozostać obowiązkowa jak do tej pory, co też byłbym skłonny poprzeć, jednak wówczas życzyłbym sobie znaczniej liberalizacji systemu edukacji i uczynienia go jeszcze bardziej elastycznym. Co prawda już dzisiaj obok szkół publicznych mamy równolegle także szkoły prywatne i każdy rodzic może wybrać, gdzie zechce posłać swoje dzieci. Jednak mnie osobiście oburza absurdalny zakaz nauczania domowego, tzw. home schooling’u. Jest to autentyczny skandal, gdzie w podobno cywilizowanym kraju, rodzic nie może uczyć swoich dzieci w domu, także przy pomocy wykwalifikowanej kadry nauczycielskiej, jeśli uzna, że wszystkie ogólnodostępne szkoły mu nie odpowiadają. Skandalem jest także sytuacja, w której Ministerstwo Edukacji autorytarnie narzuca wszystkim szkołom w kraju, nie ważne czy publicznym czy prywatnym, ten sam sztywny program nauczania, który wszystkie muszą skrupulatnie realizować. Już do samego programu nauczania można mieć duże zastrzeżenia, a co dopiero wówczas, kiedy wszystkie placówki oświatowe muszą go realizować! Ministerstwo według mnie mogłoby co najwyżej dawać szkołom bardzo ogólny i bardzo podstawowy program, który wszystkie musiałyby zrealizować, dając im tym samym możliwość rozwijania tegoż programu według uznania własnego czy też rodziców swoich uczniów. 

Michał Górski: Nauka powinna być obowiązkowa, jednak powinna wyglądać zupełnie inaczej niż obecnie. Przede wszystkim, na etapie dzisiejszej końcówki gimnazjum i początku liceum każdy powinien wybierać dziedziny, z którymi wiąże przyszłość, w których czuje się najlepiej. I to im powinien poświęcać najwięcej czasu, w nich się doskonalić. Każdy powinien również mieć możliwość brania udziału w zajęciach przygotowujących do dorosłego życia jak np. Nauka o otaczającym nas świecie, kurs biznesu, tak by każdy w przyszłości był w stanie wziąć swój własny los we własne ręce. Żeby miał ku temu odpowiednie kompetencje. Dziś szkoły wypuszczają tabuny „wyedukowanych” młodych ludzi. Ich głowy przepełnione są niepotrzebnym złomem jak całki, wzory kwasów czy budowa pantofelka. Nie dość, że po okresie, w którym tego się od nich wymaga nic nie pamiętają to jeszcze w większości są to rzeczy, które nijak nie pomogą im w dorosłym życiu. I stąd tylu bezrobotnych z wyboru, których jedyną ambicją jest wywalczyć najwyższy możliwy zasiłek.

Krzysztof Reszka: Zastanawiam się nad tym. Wydaje się, że tak. Uważam że rodzice nie powinni być przez państwo przymuszani do np. posyłania dzieci na edukację seksualną. Powiem tak – powinna być osobowiązkowa, ale też lepiej dopilnowana. Nie powinna zabijać ciekawości, uczyć konformizmu itd. Pamiętam że my w szkole byliśmy indoktrynowani przez nauczycieli. Nie wolno było np. być przeciwnikiem Unii Europejskiej. Jak ktoś sie odważył coś powiedzieć, to nauczycielka tak zajadle krytykowała, zarzucała pytaniami, retorycznymi chwytami i samą mimiką czy gestykulacją, że uczeń zrezygnowany przyznał jej racje głosem niepewnym. Raczej dla świętego spokoju niż z przekonania. Nauczyciele indoktrynowali ostro za PO-SLD, nazywając idiotami niektórych prawicowych polityków. Tylko starsza pani od fizyki, która była za PiS kazała mówić o Tusku na „pan”, bo jest człowiekiem i go „trzeba uszanować, mimo wszystko”.

Kasper Gondek: Tylko od rodziców zależy czy w ogóle i ewentualnie kiedy posyłać dzieci do szkoły. Rodzice najlepiej znają swoje dzieci i to oni i tylko oni mogą zdawać sobie sprawę z tego, czy posłanie dziecka do szkoły jest potrzebne czy też nie. Szkolnictwo musi zostać w pełni sprywatyzowane, a przymus edukacji jakiejkolwiek należy jak najszybciej zdjąć. 

Paweł Kubała: Myślę, że obowiązek szkolny nie jest potrzebny – wystarczy, aby edukacja publiczna nadal była darmowa, a wtedy każdy, kto by chciał i był rozsądny, uczyłby się i rozwijał w takim kierunku, w jakim się najlepiej czuje.

Dominik Górczak: Bez dwóch zdań. Nie każdy musi mieć tytuł magistra czy doktora, ale brak podstawowych umiejętności takich jak pisanie, czytanie, podstawy matematyki „skreślają” naszą przyszłość.

Przemek Stolarski: Powinna, ale do pewnego momentu. Którego? Na ten moment nie potrafię odpowiedzieć.

John Connor: Nauka powinna być elitarna. 90% Ludzi z którymi miałem wątpliwą przyjemność się uczyć nie powinno nigdy ukończyć szkoły średniej ani zostać wpuszczonym na uczelnię wyższą, nawet jako wycieczka. Magister jest dziś wart tyle co matura przed wojną.

 

4. Co sądzisz o egzaminie maturalnym w obecnej formie ?

Damian Kowalski: Program MaturaToBzdura.tv pokazuje dobitnie wartość tego egzaminu i naszego systemu. Obecna forma matury jest łatwa a mimo to uczniowie nie za dobrze ją zdają . Wystarczy 30 proc. poprawnych odpowiedzi z trzech głównych przedmiotów… Komentarz pozostawiam czytelnikom…

Dominik Cwikła: Nie jest źle, choć pomysł z kluczem odpowiedzi w przedmiotach humanistycznych jest po prostu głupotą (lub celowym działaniem mającym uszablonować myślenie młodego człowieka).

Kuba Szylkiewicz: Myślę, że egzamin maturalny w obecnej formie jest dobry i generalnie spełnia swoje zadania, choć oczywiście samo przygotowanie do niego jest złe, ponieważ zły jest system z trzema poziomami szkolnymi 6+3+3. W związku z tym uczniowie podchodzą do niego źle przygotowani. Jednakże bardzo dobrze że jest to egzamin zewnętrzny, który jest oceniany według obiektywnych, anonimowych egzaminatorów ( tylko w przypadku egzaminów pisemnych oczywiście ) i tym samym jest jednocześnie egzaminem wstępnym na uczelnie wyższe. Jest to dla przyszłych studentów bardzo duże ułatwnienie i tym samym całkowicie eliminuje możliwość korupcji komisji wstępnej podczas egzaminu na uczelnie wyższą. Akurat to było prawdziwą patologią jeszcze do niedawna w Gruzji, która została całkowicie wyeliminowana właśnie po wprowadzeniu zewnętrznego egzaminu dojrzałości bardzo podobnego do tego, który mamy obecnie w Polsce. By zwiększyć efektywność tego egzaminu i tym samym podnieść zdawalność, należy moim zdaniem, jednak ponownie zreformować system kształcenia i wrócić do poprzedniego systemu 8+4. 

Michał Górski: Matura w obecnej postaci to absolutna porażka. Wymaga się na niej wielu nieprzydatnych rzeczy, co obciąża umysły uczniów. Pomija się natomiast kwestie i zagadnienia, które mogą rozwinąć młodego człowieka i pomóc mu w dalszym życiu. Egzamin ten jedynie z nazwy jest egzaminem „dojrzałości”. Przykładowo matura z języka polskiego, która uczy tylko jednego. Tego, że żeby zdać, żeby osiągnąć coś w życiu należy przyjmować postawy konformistyczne. Odłożyć na bok myślenie, własne przekonania i wbić się w myślenie „Wysokiej Komisji”. Jeśli nie przewidzisz co kilku urzędasów zawarło w słynnym „kluczu” to możesz pożegnać się z dobrą uczelnią wyższą a co za tym idzie na starcie swego dorosłego życia masz zdrowo przegwizdane. Czymże to jest jak nie wychowywaniem stada bezwolnych baranów ? Moim zdaniem, zdecydowanie lepszym pomysłem byłby powrót do egzaminów wstępnych na studia, gdzie potencjalny student ucząc się skupiałby się na tym co Go interesuje i co jest niezbędne do wykonywania danego zawodu. 

Krzysztof Reszka: Pisanie według klucza zabija spontaniczne myślenie. Jednakże trudno też inaczej oceniać wypracowania z j. polskiego, aby uniknąć subiektywizmu. Prawda jest taka, że nadmiar lektur szkolnych sprawia, że uczniowie i tak czytają streszczenia, albo jeszcze głupsze gotowce, gdy kilkustronnicowe streszczenie okazuje się za długie. Warto by dać młodzieży małą próbkę ale za to bardzo dobrej literatury. Słyszałem że Harry Potter ma wejść jako lektura dla dzieci w podstawówkach. Myśle że najbardziej wartościowa jest ksiażka „Quo Vadis” oraz „Kamienie na szaniec”. Chętnie widziałbymw kanonie lektur coś o najwybitniejszych Polakach: Janie Pawle II i rotmistrzu Witoldzie Pileckim. Natomiast z baśni i fantastyki – J. R. R. Tolkienia i C. S. Lewisa.

Kasper Gondek: Egzamin maturalny w każdej formie jest zbędny. Wystarczą egzaminy wstępne na uczelnie wyższe.

Paweł Kubała: Obecna formuła nie jest idealna. Po pierwsze – maturzysta zamiast wykazać się pełnią swoich umiejętności, musi wstrzelić się w klucz, a przecież zadaniem egzaminu maturalnego powinno być jak najlepsze sprawdzenie umiejętności uczniów. Po drugie – nie widzę podstaw do tego, żeby matematyka była przedmiotem obowiązkowym – jeżeli ktoś chce być np. archeologiem to nie musi wiedzieć jak obliczyć pole powierzchni stożka, a nawet, jeżeli mu będzie to kiedykolwiek w życiu potrzebne to zawsze może poszukać odpowiednich wzorów i na pewno uda mu się to obliczyć.

Dominik Górczak: Nie mam o nim żadnego zdania, matura to bzdura, a każda kolejna reforma jeszcze mocniej mnie w tym utwierdza.

Przemek Stolarski: Klucze odpowiedzi, systematyzacja testów, wybór przedmiotów – czy jest jakiś element w tej maturze, który nie jest zły?

John Connor: Matura w Polsce jest nie do obalenia, ludzie przez komunę tak do niej przywykli, że nikomu nie przyjdzie do głowy tego zmieniać, a pokrzykiwaniami prawicowych mediów nikt się nie przejmuje, więc nie ma sensu o tym rozprawiać. Oczywiście powinny być egzaminy wstępne na studia.

 

5. Jak według Ciebie powinna wyglądać oświata w Polsce ?

Damian Kowalski: Ciężki temat, nie czuje się na siłach aby tutaj przedstawić jakieś reformy całej oświaty, jednak uważam, że najwięcej radykalnych zmian potrzeba właśnie w nauczaniu na pierwszym etapie, podstawowym. Pierwszym krokiem ku lepszym zmianom będzie na pewno likwidacja gimnazjów to o czym już wspominałem na samym początku, chcę powrotu 8-letnich podstawówek. Nauka w Polsce polega na wkuwaniu na pamięć wielu
nieprzydatnych informacji, a moim zdaniem powinniśmy uczyć jak mają myśleć a nie co mają myśleć. I tutaj są problemem głównie podręczniki, które narzucają taki poziom nauki, oraz co gorsza są nowe co roku a tak nie powinno być. Dobra mogła by być prywatyzacja, aby szkoły konkurowały między sobą o ucznia, i to wtedy rodzic będzie miał większą władzę i większa wiedzę to czego się uczy jego dziecko i gdzie sie uczy. Ogólny poziom nauczania wzrosnie.

Dominik Cwikła: Pisząc swego czasu maturę z WoSu na poziomie rozszerzonym napisałem o tym wypracowanie na 3 strony 😀 Streszczając, więcej zajęć praktycznych, zajęć na temat przekłamań, propagandy, prawdziwa historia i wyraźne rozdzielenie na humanistów, matematyków, fizyków, chemików i osoby planujące pracować fizycznie czy jako fachowcy. Za moich czasów szkolnych wmawiano mi, że pracownik fizyczny jest jakąś gorszą kategorią człowieka i dopiero kilka lat temu zrozumiałem jak wielką bzdurą było takie myślenie. Obecny podział na humanistów i umysły ścisłe jest zbyt wąski, zaś szeroki wachlarz specjalności (ale konkretnych, a nie np. „zajęcia o modzie”) może przygotować naprawdę dobrych specjalistów, którzy jako dorośli ludzie będą w stanie być najlepszymi w tym, co robią.

Kuba Szylkiewicz: Częściowo odpowiedziałem już w poprzednich pytaniach, ale podsumowując: według mnie powinno się przywrócić dawny system z ośmioklasową szkołą podstawową oraz czteroletnią szkołą średnią. Ministerialny program nauczania powinno się uczynić maksymalnie elastycznym, o ile w ogóle go pozostawiając. Powinno się zalegalizować nauczanie domowe, tzw. home schooling. Każda szkoła powinna mieć możliwość tworzenia własnego programu nauczania. Wówczas powstałaby między szkołami konkurencja o ucznia i tym samym poziom kształcą tylko wzrastałby. Oczywiście bez nonsensownych wytycznych z ministerstwa. Egzamin maturalny powinien pozostać w obecnej formie. Powinno się ukrócić bzdurną praktykę częstej zmiany podręczników przez nauczycieli danego przedmiotu, gdzie w skrajnych przypadkach dochodziło do kuriozalnej sytuacji, gdzie każda klasa miała inny podręcznik, zupełnie innego wydawnictwa. Pod tym względem umowy szkół z wydawcami podręczników powinny być długoterminowe. Oczywiście jak każdy rozsądny człowiek życzyłbym sobie także o wiele tańszych podręczników. Poza tym można by pomyśleć nad digitalizacją edukacji naszej młodzieży i np. pójść śladem Japonii, gdzie uczniowie do szkoły przychodzą z laptopami lub tabletami zamiast plecaków z bardzo ciężkimi podręcznikami i zeszytami od których tylko krzywią sobie kręgosłupy. 

Michał Górski: Cóż, większość odpowiedzi zawarłem wyżej, jednak jeśli chodzi o podstawy, to przede wszystkim niezbędna jest likwidacja gimnazjów, reforma egzaminów wszelkiej maści, od tych po podstawówce po matury. Należy również zreformować programy nauczania. Pozbyć się rzeczy kompletnie zbędnych a położyć większy nacisk na rzeczy istotne, które będą pomocne w dorosłym życiu. Potrzebne są również dotacje na oświatę. Remonty szkół, tworzenie profesjonalnych pracowni przedmiotowych z odpowiednimi pomocami naukowymi.

Krzysztof Reszka: Nie potrzeba zwalniać naczycieli. Potrzeba tworzyć mniejsze klasy.

Kasper Gondek: Tak jak zechcą rodzice. Nauka może trwać 3 lata i być de facto intensywnym kursem rzemiosła, jak i 15 letnim procesem kształcenia człowieka rozwiniętego w wielu dziedzinach. Do tego potrzeba pełnej prywatyzacji szkół i zlikwidowania ministerstwa edukacji. Rodzice płacąc mogą wymagać od placówek edukacyjnych konkretnych rzeczy, realizacji swoich własnych pomysłów, zazwyczaj zdecydowanie lepszych niż to co narzuca minister edukacji. 

Paweł Kubała: Obecnie za duży nacisk kładzie się na to, żeby uczeń umiał rozwiązywać testy, czy żeby znał ogólne, podstawowe wiadomości ze wszystkich dziedzin. Powinno się jednak dostosowywać kształcenie do potrzeb rynku i predyspozycji uczniów. Państwo jednak woli wykształcać potulnych obywateli znających się na wszystkim po trochu, czyli na niczym – zasilającym szeregi bezrobotnych. Czy mechanik samochodowy musi umieć rozwiązywać testy? Czy informatyk musi wiedzieć, co miał na myśli autor tego, albo innego wiersza (to z resztą jest dla mnie bzdura – podejrzewam, że w rzeczywistości autorzy omawianych w szkole wierszy mieli na myśli co innego, niż jest nauczane w szkole)? Czy dziennikarz redakcji sportowej ogólnopolskiego dziennika musi umieć obliczyć całkę?

Dominik Górczak: Nigdy nad tym nie myślałem. Wg mnie powinien być położony większy nacisk na wiedzę i umiejętności praktyczne. Teoria teorią, ale jak wiemy w praktyce wszystko wygląda inaczej. Korzystne byłoby także wcześniejszy wybór kierunku dalszego kształcenia pod konkretnym kątem przyszłego zawodu, choć z tym mogłyby być problemy, bo nie każdy w gimnazjum wie co będzie robił w przyszłości, a tym bardziej w szkole podstawowej, gdzie większość nadal marzy o byciu strażakiem czy pilotem.  

Przemek Stolarski: To bardzo szeroka kwestia, o której można napisać pracę magisterską czy doktorską, a ja muszę zmieścić to w kilku zdaniach. Jestem zwolennikiem oświaty, która przede wszystkim będzie bardziej dostosowana do indywidualnych potrzeb i umiejętności uczniów, a nie będzie fabryką produkującą takie same egzemplarze głombów.

John Connor: Jest taki wywiad z „Matura to bzdura” z Tymochowiczem na YT, co prawda z tym ściąganiem na egzaminach to ciężko jego tezę obronić, ale poza tym jego historia edukacyjna daje do myślenia. Warto obejrzeć dla refleksji.

 

 

 

 Na kolejną część, poświęconą Prawu zapraszamy za tydzień.