foto: kresy.pl/youtube.com

Portal Kresy.pl jest atakowany przez Dawida Wildsteina. Powód? Propolskie podejście do zamieszek na Ukrainie.

Dawid Wildstein, który tematem Kresów nie zajmował się wcześniej, po ujawnieniu ugrupowań, które kierują Rewolucją szowinistów na Majdanie postanowił włączyć się do działania. Napisał tekst na łamach portalu niezalezna.pl, który zakończył konkluzją istnieje Ukraina dla Polski dużo bardziej niebezpieczna niż ta, w której stawia się pomniki banderowcom. To Ukraina, na której stacjonują rosyjskie wojska. Tutaj pozwolę sobie zaprzeczyć. Otóż pod granicą Polski cały czas stacjonuje potężny garnizon Rosyjski, który – w razie wojny – na spokojnie niestety wystarczy, by zniszczyć nasze siły. Jednak tego póki co nie zrobi. Rosja nie ma motywacji, by nas zaatakować. Poza tym nie opłaca się to jej. Zaś Ukraina, na której rządy sprawować będą spadkobiercy Stepana Bandery, mający roszczenia do Przemyśla i terenów pogranicznych, nienawidzący nas oraz naszej ojczyzny, do wojny może dojść z samej tylko nienawiści czy ideologii. I szczerze mówiąc, to takiej Ukrainy boję się bardziej, niż kolejnej pokazowej armii rosyjskiej.

Czy wspieranie Swobody jest na rękę Polsce?

Jest to raczej retoryczne pytanie. Uważający się za spadkobierców UPA nie mogą być nawet partnerem dla nas. Oczywiście ktoś może zarzucić, że Swoboda i szowiniści (pardon – „nacjonaliści”) ukraińscy nie są do nas wrogo nastawieni. Podam tylko kilka ostatnich przykładów „przyjaźni ukraińskiej”.

W październiku 2013 roku odbyła się premiera dokumentalno-fabularnego filmu pt. „Historia jednej kryjówki”, opowiadającego o walce Ukraińskiej Powstańczej Armii z NKWD i „polskimi szowinistami”. Polacy przedstawieni są w nich jako mordercy i gwałciciele. Jednym z głównych sponsorów filmu jest ukraińska Swoboda, którą przecież Dawid Wildstein – wraz z całym środowiskiem GP oraz PiS – popiera.

Innym przykładem tej „przyjaźni” jest uznanie AK za formację ludobójczą, która dokonywała czystek etnicznych na Ukraińcach (sic!). Co ciekawe, sami Ukraińcy wzywają do nierozdrapywania ran przeszłości, gdy my wspominamy o rzezi dziesiątek tysięcy Polaków przez UPA.

Podczas konferencji 22. kwietnia 2013 roku, zorganizowanej przez wiodącą obecnie prym na Majdanie Swobodę, podkreślano, że Polacy powinni zdać sobie sprawę, że Wołyń i Galicja to nie kresy wschodnie Polski, ale etniczne terytoria Ukrainy, a Polska przyszła jako ich okupant. Należy przypomnieć tutaj dwie istotne kwestie. Pierwszą jest fakt, że Ukraińcy jako młody naród nie mieli nigdy wcześniej swojego państwa, nie można więc mówić o „okupacji”. Druga rzecz z kolei to przypomnienie – nie Polska, ale ZSRR (której spadkobierczynią jest Rosja) zafundowało masową zagładę Ukraińcom poprzez kolektywizację wsi, której efektem był tzw. „wielki głód” na Ukrainie. Pominę już inne absurdalne zarzuty pod adresem Polski, jak choćby zarzut, że od połowy XIV wieku Polska prowadziła konsekwentną politykę zaborczą wobec narodu ukraińskiego. Przecież nie istniał wtedy naród Ukraiński. Szanuję naród Ukraiński i uznaję fakt, że jako narodowi należy się im państwo. Jednak jest to naród młody, który wykształcił się na przełomie XIX i XX wieku. Mówienie o Ukraińcach w średniowieczu jest zwykłym bełkotem, jak gdyby ktoś chciał mówić o Polakach w starożytności.

Przeciwko Majdanowi są.. antysemici!

Ponieważ portal kresy.pl cały czas mówił o sprawie Ukrainy i tezy przez niego wygłaszane odbiegały od linii PiS (a więc i Dawida Wildsteina), „ekspert” nie piszący w ogóle o Kresach postanowił uderzyć w inne miejsce. Mianowicie napisał na swoim profilu na facebooku taki oto status:

Kresy.pl i tęsknota za holocaustem

To, mam nadzieję, mój ostatni status o Kresy.pl. Portal ten regularnie kasuje posty i banuje ludzi, którzy nie zgadzają się z jego antymajdanową linią. A jednocześnie pozwala na bardzo ciekawe seanse nienawiści, które sam prowokuje postami na mój temat.

Kilka cytatów, które dla kresy.pl są „akceptowalne”:

„żyd to menda, żyd to buc – żyda trzeba mocno tłuc”
„jak się nie podoba, jedź panie do izraela, tam kibuce oczekują rąk do pracy”
„Olejcie tych MOŚKÓW i róbcie swoje. Warto by podać narodowość prawdziwą tych cwaniaków”
„Próby asymilacji przedstawicieli „narodu wybranego” są dość trudne..”
„Prosze zwroci uwage na jego nazwisko …..zawsze gdzie sie cos dzieje jest ich pelno jak sepow w okolicy”
” reprezentuje naród, którego nawet nie jest członkiem.”
„Wildstein to ma cos nie tak pod sufitem.ludzie zaluja ze hitler nie dokonczyl roboty”
” ofiaroa peknietego kondoma..”

Oczywiście takich uroczych wątków jest dużo więcej i zajmuję większą część dyskusji pod postami na mój temat.

Portal kresy.pl ustosunkował się w prosty sposób – nie zdążyli usunąć komentarzy obraźliwych (TUTAJ). Wygląda więc na to, że jeśli ktoś nie zgadza się z Wildsteinem musi być od razu antysemitą.

Bojownicy walczą między sobą

foto: kresy.pl

Na początku miesiąca doszło do walk między dwoma radykalnymi organizacjami bojówkarzy z organizacji Swoboda oraz Spilna sprawa. Do starcia doszło w budynku ministerstwa polityki rolnej. W ruch poszły pałki oraz łańcuchy. Jeden z uczestników zajścia uzbrojony był w pistolet. Trzy osoby zostały ranne, jedna postrzelona.

Kończąc

Dawid Wildstein sięgnął po ostatni pseudo argument – tzw. antysemityzm. W ten sposób udowodnił wszystkim, że nie ma racji i bajdurzy. W Polsce od niedawna krzyczenie „faszysta” czy „antysemita” nie jest już asem z rękawa, ale aktem wyraźnej desperacji i oddania pola walki.

Panie Dawidzie Wildstein – niech Pan już się nie kompromituje. Wspieranie Swobody to nie wspieranie „bojowników o wolność”, ale spadkobierców polonofobów i ludobójców. Na koniec fragment tekstu Czego nie rozumie Dawid Wildstein z kresy.pl: Zdziwienie Wildsteina przypomina zdumienie społeczeństwa Europy Zachodniej, które tuż po wojnie, z trudem oswajało się z faktem, że wielu nazistów, sympatyków i członków NSDAP czy nawet SS było w rzeczywistości normalnymi, wręcz sympatycznymi osobami, grzecznymi urzędnikami i ułożonymi przedsiębiorcami, mogącymi pochwalić się kochającą rodziną i gronem oddanych przyjaciół, wśród których nie brakowało często i Żydów. Należy przypuszczać, że Dawid Wildstein byłby zaskoczony, widząc nazistę Eichmanna przyjaźnie gawędzącego ze swoimi żydowskimi znajomymi w międzywojennych Niemczech, czy siedzącego nad kuflem piwa ze swym żydowskim szwagrem. Gdyby redaktor Sakiewicz nie wysłał Wildsteina do Kijowa A.D. 2014, a dajmy na to do Monachium A. D. 1935, ten zapewne wysyłałby równie „odkłamujące” pełne empatii i zrozumienia artykuły, co i teraz

na podstawie: kresy.pl//niezalezna.pl/fb.com/david.wildstein