W ostatnich dniach premier Litwy zaproponował Donaldowi Tuskowi wspólne spotkanie obu szefów rządów. Obpowiedź strony polskiej jest wyjątkowo chłodna i można ją porównywać do tej, jaką udzielili politycy PiS ws. propozycji debaty Tusk-Kaczyński.

Budynek litewskiego Sejmu.
Foto: Wikimedia Commons

W poprzednich latach wydawało się, że mimo niedopuszczalnych działań władz litewskich, podejmowanych w stosunku do polskiej mniejszości w tym kraju (porównywanych często do „Kulturkampfu”), stosunki polsko-litewskie nie są złe. Polski rząd zdawał się nie zauważać problemu. Po ubiegłorocznym spotkaniu Tusk-Butkevičius, szef polskiego rządu oznajmił: „Duże wrażenie wywarła na mnie determinacja pana premiera i jego przekonanie, że efekty pracy tego zespołu powinny stać się istotnym krokiem w rozwiązywaniu tych nie zawsze łatwych problemów (…). Wydaje się, że najbliższy czas dla relacji polsko-litewskich powinien być czasem lepszym niż lata, które są za nami”. Łagodnie o sprawie dyskryminacji Polaków na Litwie w ubiegłym roku wypowiadał się także ambasador Polski w tym kraju: „Wiemy, że na Litwie brakuje ustaw regulujących sytuację mniejszości narodowej. Możemy zrozumieć ich chęci. Z jednej strony to, że na Litwie brak działającej Ustawy o mniejszościach narodowych może być dla tych osób (Polaków na Litwie – przyp.red.) niedużym problemem. Z drugiej jednak strony istnieje prawo międzynarodowe.”

Nowy rok przyniósł jednak zmianę stanowiska polskich władz. Mimo tego, że litewski premier podkreślał ostatnio swój optymizm w sprawie stosunków polsko-litewskich, okazuje się, że podobne uczucia przestały się udzielać po stronie polskiej. Na zaproszenie do spotkania premierów Polski i Litwy najpierw niezbyt pozytywnie zareagował szef polskiego MSZ: „To bardzo miło, że premier Litwy jest gotów się spotkać i rozmawiać, ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby Litwa rozwiązała jeden z nabrzmiałych od dwudziestu lat problemów”. Kolejny raz negatywnie o działaniach litewskich władz Radosław Sikorski wypowiedział się kilka dni później na antenie Programu I Polskiego Radia: „W Europie ze sobą cały czas rozmawiamy. To, czego brakuje, to decyzji po stronie litewskiej, aby traktować polską mniejszość zgodnie z europejskimi standardami”. Takie dwie wypowiedzi można traktować nawet jako odmowę na litewską propozycję.

Później na ten temat wypowiedział się premier Tusk, który wyraźnie dał do zrozumienia, że litewski premier nie ma co oczekiwać spotkania, póki nie rozwiąże problemu polskiej mniejszości w swoim kraju: „Chciałbym tego spotkania, chciałbym tej rozmowy, będzie miało sens, kiedy wreszcie z tamtej strony będzie wyraźnie lepsza wola. Nie ma co się oszukiwać: tam się zbliżają wybory prezydenckie. Nie chcę dostarczać takiego pretekstu: »spotkali się premierzy i to znaczy, że wszystko jest w porządku«, bo nie jest w porządku.

Czy takie wypowiedzi ze strony polskich władz to znak, że chcą w końcu rozwiązać problem Polaków na Litwie? A może to element gry przedwyborczej? Zarówno na Litwie, jak i w Polsce już niedługo będą odbywać się wybory, a więc wiele z zapowiedzi można traktować z przynajmniej lekkim przymrózeniem oka. Miejmy jednak nadzieję, że za słowami w końcu pójdą odważne czyny.

na podstawie: kurierwilenski.lt