W Polsce, w tzw. głównym przekazie nie ma dziennikarstwa, jest agentura – wiemy to od dawna. Jednak już nie tylko wewnątrzpaństwowe media antypolskie próbują zakrzyczeć wizję reform budzących w nich strach. Od pewnego czasu z większym niż zazwyczaj zaangażowaniem wtórują im także te zagraniczne, w których roi się od agentów rodzimych instytucji medialnych. Siatka ta jest na zachodzie bezrefleksyjnie uznawana za pierwsze źródło informacji.

Zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w ostatnich wyborach parlamentarnych wzbudziło popłoch wśród ludzi, którzy mówiąc w największym skrócie są spadkobiercami tzw. komuny. Uznawana za skrajnie prawicową czy wręcz nacjonalistyczną, by nie rzec faszystowską partia Kaczyńskiego kojarzy się im ze wszystkim co najgorsze – od wiary w Boga, po umiłowanie ojczyzny. Pomijam w tym miejscu fakt, który niejednokrotnie podejmowałem już na łamach „Parezji” – mianowicie to, że PiS nie jest w moim mniemaniu (a opieram je na klasycznych definicjach) w sensie ścisłym partią prawicową, a co dopiero taką, za jaką chcą ją uważać niektóre kręgi określające ją za pomocą przytoczonych wcześniej epitetów. Powtarzam – pomijam ten fakt. Mam świadomość, że niektórzy z różnych powodów – od głupoty, poprzez ignorancję, skończywszy na celowym zabiegu zaprzeczania prawdzie – nie są w stanie go sobie przyswoić. Trudno.

Ludzie ci znaleźli ostatnio swoich sojuszników w znanych zagranicznych tytułach, jak choćby „The Economist”, który nazywa Polskę „nowym utrapieniem Europy”. Ten brytyjski tygodnik porwał się na głoszenie sądów o sytuacjach mu nieznanych. Bo jak inaczej można skomentować szkalowanie rządu Beaty Szydło, a tym samym Polski jako państwa? Żeby wypisywać podobne brednie trzeba opierać swoją wiedzę wyłącznie na relacjach medialnej agentury. „Geniusz demokracji polega na tym, że wyborcy mogą pozbyć się rządu bez psucia państwa. Ale czasem nowy rząd, nie dość usatysfakcjonowany zepchnięciem poprzedniego z podium, sam wnosi na scenę młot” – czytamy w „TE”. „Geniusz demokracji” – pracują tam dziennikarze czy klauni?

Innym przykładem prestiżowego medium z dużą łatwością jednoznacznie oceniającego polską scenę polityczną jest chociażby CNN. „Sprawy przybrały brzydki obrót”, „Oby zwyciężył rozsądek” – to wyimki z programu wyemitowanego w tej amerykańskiej telewizji informacyjnej. Autorzy bezrefleksyjnie cytują wypowiedzi takich „autorytetów” jak Andrzej Zoll – jednej strony konfliktu. Niewiedza? A może świadoma propaganda? Cały materiał to jeden wielki żałosny płacz nad upadkiem polskiego państwa.

Czy można dziwić się podobnym zachowaniom, podczas gdy narrację tę przejmują (a może inicjują?) europejscy włodarze? Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz prowokuje Polaków otwarcie krytykując polski rząd. Zapomniał się? Przejęzyczył? Ależ skąd. Poproszony przez nasze władze o przeprosiny, butnie tego aktu odmówił. Mamy więc sytuację, w której każdy może występować w roli eksperta od realiów politycznych w Polsce. Zasada „nie znam się, więc się wypowiem” działa tu bez zarzutu.