Myśl nurtu narodowego rozwijała się od XIX-wiecznego przełamywania politycznego romantyzmu poprzez silne związanie z katolicyzmem w pierwszej połowie XX wieku aż do stanowczego sprzeciwu wobec komunizmu w połowie tego wieku.
Zwycięski wówczas komunizm zamroził tę myśl, która przetrwała tylko w postaci refleksji wyspowych środowisk w kraju i za granicą. Upadek komunizmu uwolnił polską myśl polityczną, co spowodowało nowy rozbłysk inicjatyw narodowych po 1989 roku. Wtedy jednak okazało się, że myśl narodowa jest na tyle silna, by wytrwać i znajdować nowych adeptów, ale po dziesiątkach lat osłabienia na tyle słaba, by nie móc zdominować całego obozu patriotycznego.
W wolnej Polsce mieliśmy trzy fale ruchu narodowego. W 1989 roku powstało Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, którego zaletą była powaga osób i środowisk tworzących, natomiast wadą zbytnia nieśmiałość przy forsowaniu własnej wizji politycznej, gdyż korekta do liberalizmu to zbyt mało, jak na pełnie aspiracji chrześcijańsko-narodowych. W roku 2001 powstała Liga Polskich Rodzin, której zaletą był dynamizm społeczno-polityczny oparty o symbiozę z Radiem Maryja, natomiast wadą z jednej strony brak wyrobienia politycznego wielu działaczy, z drugiej postępujący cynizm kierownictwa z mecenasem Giertychem na czele. Po upadku zarówno ZChN, jak i LPR (oraz w warunkach uzyskania wiarygodności w środowiskach patriotycznych przez Prawa Sprawiedliwość) sztandar polityki narodowej legł w błocie.
Sztandar został uchwycony i podniesiony wysoko przez najmłodsze pokolenie narodowców. Wielka zasługą Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego było zorganizowanie Marszów Niepodległości i utworzenie Ruchu Narodowego. Powstawał on w szczególnej sytuacji schyłku rządów Platformy Obywatelskiej i poruszenia patriotycznego kulminującego w kilkudziesięciotysięcznych marszach wywołujących przerażenie establiszmentu rządowego i medialnego. Okazało się jednak, że poruszenie emocji milionów Polaków było niewystarczające do zbudowania regularnej i zakorzenionej siły politycznej. Sympatia wobec narodowców często łączyła się z wyborczym wsparciem dla Prawa i Sprawiedliwości oraz przenikała z sympatiami dla kolejnych mutacji partyjnych wokół Janusza Korwin-Mikkego i w końcu dla eskapady politycznej zbuntowanego rockmana w osobie Pawła Kukiza.
Trzy samodzielne próby wyborcze (europarlament, prezydentura i sejmiki wojewódzkie) pokazały zdolność mobilizacyjną młodych narodowców połączoną z brakiem zaufania wyborców do tworzącego się ruchu młodo-narodowo-radykalnego. Ruch Narodowy był wystarczająco silny, by istnieć i dać się zapamiętać, ale za słaby, by liczyć na pokonanie 5-procentowej bariery wyborczej. Wyborcy bardzo przywiązani do myśli narodowej oddawali w poszczególnych wyborach na kandydatów narodowych, lecz zabrakło wejścia we wszystkie pokolenia – prócz najmłodszego, także w średnie i starsze (słabość społeczna) oraz przedstawienia czytelnych i przekonywających pomysłów programowych (słabość polityczna). Dlatego przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi stanęła kwestia ewentualnych koalicji międzyśrodowiskowych
Decyzje o koalicjach są zawsze najtrudniejsze. Z jednej strony oczywiste jest, iż zawieramy koalicję nie z identycznymi, ale z różnymi od siebie, co wymaga szczególnej cierpliwości i roztropności najbardziej wyrobionych ideowo działaczy, by nie zanegować koalicji tylko w imię fantazji i fanfaronady. Z drugiej strony jedyna dopuszczalna koalicja musi zapewniać podmiotowość jej partnerów, czyli samodzielne decyzje poszczególnych członów co do formy przekazu politycznego i obsady miejsc na listach wyborczych. Z tego punktu widzenia koalicja Ruchu Narodowego z Pawłem Kukizem (a nawet z Januszem Korwin-Mikkem, gdyby tylko była możliwa) – była dopuszczalna i nawet w ówczesnej sytuacji wskazana, o ile jednak gwarantowała zachowanie podmiotowości. Tej kluczowej gwarancji zabrakło, ponieważ zajmujący hegemoniczną pozycję Paweł Kukiz podjął od początku świadomą grę na eliminację najbardziej groźnych dlań osób ze środowiska narodowego (od Mariana Kowalskiego poprzez Krzysztofa Bosaka aż po mnie), zaś dopuścił na listy prezesa partii (z konieczności!) wraz z osobami, co do których domniemywał, iż zdoła przyciągnąć je do siebie.
Wczesną wiosną tego roku Paweł Kukiz w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy” złożył publicznie jasną ofertę. Chciał mianowicie narodowców jako jednego z trzech filarów (oprócz przedsiębiorców i rolników) swego nurtu politycznego. Brzmiało to intrygująco, ale w istocie znaczyło, że narodowcy mają zachować swoją tożsamość ideową, ale zrezygnować z podmiotowości politycznej. Innymi słowy, Paweł Kukiz (podobnie jak Jarosław Kaczyński czy Janusz Korwin-Mikke) chciał mieć swoich narodowców, co nie jest do zaakceptowania dla ruchu walczącego o własne i niepowtarzalne miejsce w polityce polskiej. Dlatego musiało dojść do rozejścia, które jednak doprowadziło do niezbyt pocieszającego faktu, iż narodowcy dawniej współtworzący Ruch Narodowy są w trzech różnych miejscach. Znakomity mówca i przenikliwy obserwator Marian Kowalski odrzucający od początku współpracę z Pawłem Kukizem założył własną frakcję o nazwie Narodowcy RP, która jest żywotna, choć zbyt często pełni rolę PiS-owskiego taranu jako formacja czysto pomocnicza obecnego obozu władzy. Czterej posłowie związani bardziej (Adam Andruszkiewicz i Sylwester Chruszcz) lub mniej (Tomasz Rzymkowski i Bartosz Józwiak) ściśle z Ruchem Narodowym zdecydowali wyłamać się i odrzucić rekomendację Rady Politycznej o tworzeniu własnego koła parlamentarnego. Ci ostatni obecnie są bodaj testowani przez Pawła Kukiza, który tuż po wsparciu założonego przez nich stowarzyszenia Endecja – wsparł także policję agresywnie interweniującą w Gdańsku wobec młodej patriotki będącej córką znanych działaczy patriotycznych w osobach małżeństwa państwa Kołakowskich oraz KOD-owską wyrodną wnuczkę rotmistrza Pileckiego zabraniającą Młodzieży Wszechpolskiej i Obozowi Narodowo-Radykalnemu kultywować pamięć Rotmistrza („brawo, pani Beato!”, jak wykrzyknął lider Kukiz’15).
Ruch Narodowy pozostał na placu boju jako siła gotowa do współpracy koalicyjnej, ale wiarygodna ideowo i podmiotowa politycznie. Narodowcy idący tą najtrudniejszą pośrednią ścieżką uniknęli zarówno pustego radykalizmu, jak i politykierskiego cynizmu. Prezes partii działający obecnie jako poseł niezależny ma przed sobą misje publicznego głoszenia postulatów narodowych. Kierownictwo partyjne musi przemyśleć dotychczasowe osiągnięcia i porażki, by z nich wyciągać wnioski. Zapewne trzeba bardziej serio pracować nad ofertą programową, bo nie da się jej zamknąć w kilkunastu skandowanych hasłach. Na pewno trzeba przyciągać do siebie środowiska i osoby reprezentujące poszczególne stany i pokolenia społeczne. Odbudowywać trzeba struktury partyjne często zmieszane kilkunastoma miesiącami zwrotów sytuacji i sporów partyjnych. Nade wszystko zaś trzeba rozwijać autentyczną myśl narodową opartą na rzetelnej analizie i pogłębionej dyskusji, bo w sytuacjach krytycznych zwyciężą ten, która ma naprawdę coś istotnego do powiedzenia.