Kolejna afera, koncertowo zamieciona przez partię rządzącą pod dywan. Dziś Sąd Najwyższy ostatecznie uniewinnił byłą posłankę PO – Beatę Sawicką od zarzutu korupcji.

common.wikimedia

W roku 2007, Beata Sawicka została zatrzymana przez CBA, w czasie przyjmowania 50 000 łapówki. Prowokacja została zorganizowana m.in przez byłego agenta CBA – Tomasza Kaczmarka. Zatrzymano również burmistrza Helu – Mirosława Wądołowskiego. Zatrzymanie, było przyczynkiem do jednego z najbardziej brawurowych spektakli teatralnych. Oto bowiem oskarżona posłanka PO, zorganizowała spotkanie z mediami na którym targana spazmami płaczu żaliła się jak obrzydliwie została uwiedziona a następnie wykorzystana przez agenta Tomka. Jak mówią osoby, będące świadkami tego wystąpienia do osuszenia Sejmu, potrzebnych było sześć jednostek straży pożarnej wypompowujących wodę.

W roku 2012, Sawicka razem z Wądowłowskim zostali uznani za winnych i skazani na odpowiednio 3 lata więzienia i 2 w zawieszeniu. To jednak nie był koniec sprawy. Obrońcy oskarżonych postanowili zakpić z rzeczywistości i złożyli apelację. Sąd ją uwzględnił i w kwietniu 2013 uniewinnił byłą posłankę PO. Żeby było „śmieszniej”, Sąd Apelacyjny uznał że Sawicka niby jest winna, ale dowody zostały zebrane nielegalnie więc nie mogą świadczyć na niekorzyść oskarżonej. Nasuwa się pytanie, jakie dowody Sąd uznałby za odpowiednie. Może CBA miało iść i zapytać Sawicką, czy jest złodziejką… Na pewno odpowiedziałaby szczerze.

Wyrok z kwietnia 2013, nie spodobał się śledczym z Poznania, którzy uznali decyzję SA za rażąco naruszającą prawo. Prokuratura chciała uchylenia wyroku uniewiniającego Sawicką. Sąd Najwyższy utrzymał jednak dziś w mocy wyrok niższej instancji i tym samym Beata Sawicka jest osobą oficjalnie niewinną.

Na naszych oczach, więc jak pisał Rafał A. Ziemkiewicz „rozgrzani sędziowie” wciąż mają się dobrze i pracują na chwałę Jego Tuskowości. Cała Polska widziała, jak Sawicka brała łapówkę, ale to nie wystarczyło. I tym samym złodziejka dziś będzie chodziła z podniesioną głową. Nie zdziwię się, jeśli będzie na tyle bezczelna by domagać się przeprosin lub odszkodowania od CBA za „straty moralne”.