Homo Homini przeprowadził sondaż na temat biedy. Wyniki są alarmujące i mimo, że sondaże nie są najbardziej wiarygodnym źródłem informacji to akurat ten pokrywa się z obserwowaną przez nas na co dzień rzeczywistością.

common.wikimedia

Pierwsze pytanie brzmiało: „Kiedy ktoś, mógłby powiedzieć o Panu(i), że jest Pan(i) biedny?” Aż 60 procent badanych stwierdziło, że za biednego można byłoby Go uznać, w chwili kiedy nie byłoby Go stać na jeden posiłek dziennie. W pierwszej trójce plasują się jeszcze odpowiedzi o braku pieniędzy na opłaty, czynsz oraz na wykupienie przepisanych leków. Co ciekawe, prawie 3% osób uważa że bieda oznacza brak możliwości kupienia samochodu. Tak więc z jednej strony mamy jeden posiłek a z drugiej samochód. Kolejny dowód na niewyobrażalne rozwarstwienie w społeczeństwie.

Na pytanie drugie: „Czy w Polsce bieda jest  znaczącym problemem?” aż 81% pytanych odpowiedziało twierdząco. Niespełna 18% było przeciwnego zdania a 1,2% nie ma w tej sprawie zdania.

Na pytanie: „Czy w kręgu Pana(i) znajomych są osoby, o których mógł(a)by Pan(i) powiedzieć, że żyją w ubóstwie?” 43,4% pytanych odpowiedziała twierdząco.

Niepokojące są również odpowiedzi na pytanie czwarte o „najskuteczniejszą formę pomocy biednym”. Tutaj dwa pierwsze miejsca zajmują odpowiedzi: pomoc rzeczowa lub finansowa oraz pomoc państwowa (zasiłki, zapomogi). Zaledwie 6,8% ankietowanych za skuteczną pomoc uznaje pomoc w znalezieniu pracy.

Ostatnie pytanie ankiety Homo Homini brzmiało: „Czy kiedykolwiek znalazł(a) się Pan(i) w sytuacji, że nie miał(a) Pan(i) co zjeść i musiał(a) Pan(i) prosić innych o pomoc?” Tu aż 21,6% odpowiedzi brzmiało: TAK.

Podsumowując, sondaż ten mówi nam wiele o obecnej sytuacji w kraju. Sytuacji, w której coraz więcej ludzi dotkniętych jest nie tylko biedą ale wręcz ubóstwem. Ludzi upokorzonych, bo jak inaczej nazwać fakt, że rośnie liczba osób, których nie stać nawet na jeden posiłek dziennie, ludzi którzy umierają bo we własnej Ojczyźnie nie stać ich na wykupienie niezbędnych leków. My nie mówimy tu o zachciankach typu samochód czy coroczne wakacje za granicą. Mówimy o ciepłym posiłku i lekarstwach a więc o wydawałoby się czymś podstawowym. Wydaje mi się, ba jestem pewien, że tu już sprawy nie załatwią szczaw i mirabelki. Czas na radykalne kroki i przemyślane działania. Przykład? Ostatnio kolejne „inteligenty” mówią o tym, że stać nas na to by kupić ukraińskie obligacje za miliard euro. Ja proponuję ten miliard podzielić na pół. 500 000 euro przeznaczyć na pomoc (nakarmienie, ubranie) tych najbardziej potrzebujących, schorowanych i niezdolnych do pracy. Drugą połowę natomiast przeznaczmy na aktywizację zawodową. Inny przykład to zaprzestanie kupowania przez MSZ mebli za 4 miliony. Zamiast tego, pieniądze przeznaczmy na walkę z ubóstwem i bezrobociem.

 

na podstawie: rmf24.pl