13.01.2015 br. Pani Katarzyna zabrała na spacer swoją prawie 9-miesięczną córeczką Marysię. Kiedy zobaczyła na swej drodze trzy rozwścieczone psy, bez wahania zasłoniła dziecko własnym ciałem. Dziś, wspominając tamte chwile mówi, że wydawało jej się, że psy ją jadły… . Przestawały, po czym zaczynały od nowa. Modliła się o śmierć. Walczyła tylko z obawy o życie maleńkiej córeczki.

Do dziś nie wiadomo, dlaczego w tym miejscu i czasie zjawiły się agresywne, rozwścieczone psy. Wiadomo natomiast, że pani Katarzyna uratowała życie swojemu dziecku. Bez jej ochrony płacząca z przerażenia córeczka nie miałaby szans na życie.

Miłość matczyna nie zna granic. Lekarze za wszelką cenę starali się ocalić życie mamy trójki dzieci. To była prawdziwa walka na śmierć i życie. Rozległe obrażenia, rany łydek, skąd zwierzęta dosłownie wyrywały mięśnie, wymagały specjalnej terapii. Później – kilkunastu przeszczepów skóry. Wszystkie te zabiegi szalenie utrudniały rehabilitację. Uszkodzone mięśnie lub ich brak w niektórych miejscach, powodował zaburzenia krążenia, obrzęki. Temu wszystkiemu i dziś nieustannie towarzyszy ból.

Życie pani Katarzyny nie jest już zagrożone, ale walka wciąż trwa. Tym razem o ocalenie jej nóg przed amputacją.

Szczęśliwa życiem swoich dzieci bohaterska mama walczy, by móc dalej się nimi opiekować. Wciąż przebywa w szpitalu. Specjalistyczna pompa od przeszło miesiąca umożliwia odsysanie wydzieliny z ran. Urządzenie jest wypożyczone. Żeby otwarte rany mogły się szybciej regenerować potrzebne są specjalistyczne opatrunki hydrożelowe. Szpital ich nie posiada. Jedno opakowanie to koszt 530 zł. Wystarcza na 2-3 dni.

Pani Katarzyna otrzymała pomoc psychologiczną, jednak wciąż czuje skutki dramatu, który rozegrał się kilka miesięcy temu, podobnie, jak cała jej rodzina: 2 córki, syn oraz dziadkowie, którzy opiekują się obecnie dziećmi.

Pani Katarzyna Kozłowska potrzebuje naszej pomocy. Dała przykład ogromnego heroizmu. Pokazała, czym jest miłość matki. Dziś sama potrzebuje wsparcia, by odzyskać zdrowie dla swojej trójki dzieci.

By tak się stało potrzebne są zarówno kosztowne opatrunki, które uchronią nogi Pani Katarzyny przed amputacją, jak również pomoc psychologiczna dla rodzeństwa i dziadków. Oni muszą radzić sobie zarówno z chorobą córki, jak trudną sytuacją finansową. Opieka nad chorą, wychowywanie trójki dzieci, własne problemy zdrowotne – to ogromny bagaż, który przyszło im dźwigać. W tak trudnej codzienności coraz łatwiej stracić nadzieję, dlatego nie możemy pozostać obojętni i każdy z nas, na miarę swoich możliwości, powinien działać.

Wspierajmy dzielną Mamę i jej dzieci! Pomóżmy wspaniałym dziadkom! Modlitwą lub – kto może – drobną choćby wpłatą za pośrednictwem:

KLIKAJCIE TUTAJ I PROSIMY – WPŁAĆCIE CHOCIAŻ ZŁOTÓWKĘ!