Foto: Wikimedia Commons
Foto: Wikimedia Commons

Po piątkowych wyborach w Wielkiej Brytanii rozpoczęła się dyskusja nad ewentualnym porzuceniem Jednomandatowych Okręgów Wyborczych.

Chociaż przedwyborcze sondaże już od tygodni wskazywały na to, że niewielką różnicą głosów wygra Partia Pracy, to David Cameron po raz kolejny odniósł wyborcze zwycięstwo, dając Konserwatystom aż 330 mandatów poselskich na 650 możliwych. W tej sytuacji Torysi uzyskali większość i nie muszą szukać partnera do koalicji. I to właśnie tutaj zaczynają się kontrowersje, bo zdaniem niektórych obserwatorów brytyjskiej sceny politycznej, obecny system wyborczy jest po prostu nieuczciwy.

System wyborczy w tym kraju jest wypaczony. To jasne, że powinniśmy zreformować go już dawno temu. System wyborczy oparty na ilości oddanych głosów na daną partię znacznie lepiej oddawałby to, czego domagają się wyborcy i byłby znacznie uczciwszy. – Stwierdziła Caroline Lucas z partii Zielonych w rozmowie dla BBC.

Bo Zieloni mają powody do tego, aby czuć się pokrzywdzeni. Przy 1,156,149 oddanych na partię głosów, Green Party uzyskało tylko jeden mandat poselski. Do parlamentu udało się dostać tylko Caroline Lucas, która swój sukces zawdzięcza 22,871 wyborcom, bo tyle wystarczyło, aby wygrać wybory w okręgu Brighton Pavilion. Sympatycy ugrupowania z innych części kraju, pomimo tego, że oddali ponad milion głosów, nie mają powodów do radości, ponieważ – ich zdaniem – Jednomandatowe Okręgi Wyborcze się po prostu nie sprawdzają.

Jednak nie tylko Zieloni mają podobne odczucia, bo prawicowe UKIP, któremu udało się zmobilizować blisko 4 miliony wyborców, czyli uzyskać poparcie na poziomie 12,6%, wysłało do Westminsteru tylko jednego posła. Reprezentanta nadmorskiego Clanton – Douglasa Carswella.

Gorycz wyborczej porażki była niemożliwa do przełknięcia także dla Liberalnych Demokratów, którzy z silnego koalicjanta Konserwatystów, posiadającego 57 miejsc w parlamencie, po tegorocznych wyborach zostali zepchnięci w polityczny niebyt, wygrywając jedynie 8 okręgów. Przewodniczący partii, poseł Nick Clegg, reprezentujący Sheffield Hallam, zrezygnował z dalszego prowadzenia ugrupowania. Podobnie postąpił Nigel Farage z UKIP oraz Ed Miliband – szef Partii Pracy.

Bo chociaż Liberalni Demokraci uzyskali 2,415,862 głosów, to zostali wyprzedzeni przez Scotish National Party, która zajmuje 56 miejsc w nowym parlamencie. Chociaż SNP przegrało tylko w dwóch okręgach na terenie Szkocji, to – co wzbudza irytację wśród przegranych – na szkockich nacjonalistów zagłosowało tylko 1,454,436 wyborców, czym zyskali niecałe 5 procent poparcia, a zdobyli 55 miejsc więcej niż United Kingdom Independence Party… które osiągnęło ponad dwukrotnie lepszy wynik.

źródło: barnsley.co