Jest taki żart: Gdy w normalnym państwie zabraknie w sklepach trzewików na które byłby popyt, pojawia się przedsiębiorca i zapewnia ludziom oczekiwany towar. Gdy jednak trzewików zabraknie w państwie socjalistycznym, zamiast towaru w sklepach pojawia się minister odpowiedzialny za sprzedaż obuwia, problem jest rozpatrywany w parlamencie, zatrudnia się urzędników, a butów jak nie było tak nie ma.
Niby żart, a jednak sytuacja naprawdę tak wygląda. Co więcej jest tak w Polsce, kraju który grupa socjal-żartowinisiów śmie nazywać kapitalistycznym (a ludzie bez poczucia humoru żarty te biorą na poważnie). Wiadomo jednak, że i w żartach trzeba znać umiar, a już w ogóle uważać należy niezmiernie gdy kpi się z kogoś w żywe oczy. Niestety, nie zachowując środków ostrożności, zakpili sobie z ludzi rządzący naszym krajem, a w taki to sposób, że przejmując władzę obiecali naraz państwo opiekuńcze i wolnościowe, socjalistyczne i liberalne, demokratyczne i szanujące prawa jednostek. Rzecz do realizacji niemożliwa, nabrali się jednak ludzie, a teraz za złe mają sobie łatwowierność, a politykom oszukańcze praktyki, bo wolności czy liberalizmu ni krztyny, a pod pozorem państwa opiekuńczego namnożyło się urzędników, którzy opiekując się ludem śledzą każdy krok, każde posunięcie i kradną – już bez żartów, co niemiara. Nastroje w społeczeństwie władzy nieprzychylne, bo lud poczucia humoru tak dużo jak socjaldemokraci nie ma, o co zresztą trudno byłoby bardzo, bo parlamentarzyści to jednak ludzi z poczuciem humoru ogromnym! Choć nie utworzyli jeszcze ministerstwa ds. obuwia, to, ku mojej uciesze, działają w rozmaitych zespołach zajmujących się ciekawszymi jeszcze problemami niż trzewiki. Bo oto mamy np. Parlamentarną Grupę ds. Autyzmu… Naprawdę! Prawdopodobnie dzięki ingerencji państwa, tak jak nie przybyło butów w dowcipie, tak i nie zmaleje liczba chorych na autyzm, lecz kilku posłów ma przynajmniej zajęcie. Zespoły parlamentarne zajmują się też innymi dolegliwościami natury zdrowotnej! Grupy są do spraw: chorób rzadkich, diabetków, onkologii, osób niepełnosprawnych, czy… łuszczycy (jeśli Państwo nie wierzą proszę sprawdzić na internetowej stronie sejmu). Funkcjonuje też parlamentarna grupa ds. kobiet (co rzecz jasna nie dotyczy już chorób, bo wg. większości naukowców posiadanie dwóch identycznych chromosomów nie jest odstępstwem od normy), parlamentarzyści zajmują się sportem, istnieją zespoły: promocji badmintona, wędkarstwa, sportów motorowych, brydża sportowego; polityką graniczną i zagraniczną: zespoły parlamentarne pogranicza Polsko-Czeskiego i Polska-Obwód Kaliningradzki, Afryki czy np. ds. Białorusi; językami obcymi: zespół wspierania języka Esperanto. Długo by wyliczać wszystkie te formacje, fakt jednak faktem brakuje z pewnością jednej, a być może nawet tej naprawdę potrzebnej: Zespołu Parlamentarnego ds. jedynej dyskryminowanej w Europie grupy: białych, pracujących, silnych i zdrowych mężczyzn. Niby drobne przeoczenie a jednak! Przez takie właśnie drobne pomyłki, niby błahostki, kraj stoi na głowie. No ale gdyby wszystko było w porządku to czy potrzebnych byłoby tyle różnych grup, zespołów, ministerstw czy urzędów? Na rękę jest więc socjaldemokratom gdy w sklepie brakuje butów, a w całym państwie normalności.
Jest taka piosenka Wojciecha Młynarskiego, oddająca doskonale sposób działania i myślenia parlamentarzystów:
„Otóż: faceci wokół się snują co są już tacy,
że czego dotkną, zaraz popsują. W domu czy w pracy.
(…)
bo jedna myśl im chodzi po głowie, którą tak streszczę:
„Co by tu jeszcze spieprzyć, Panowie? (…)”
Kasper Gondek, Junta.pl